Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Interesujący wieczór w Filharmonii Narodowej

Treść

Utwory kompozytorów: polskiego, amerykańskiego i rosyjskiego, znalazły się w programie koncertu, który w piątek publiczność mogła wysłuchać w warszawskiej Filharmonii Narodowej. Gwiazdą wieczoru był białoruski pianista Leonid Kuzmin. Całość poprowadził meksykański dyrygent niemieckiego pochodzenia Enrique Arturo Diemecke. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że dla muzyki nie ma ram czasowych i jest ona językiem, którym najłatwiej się porozumieć.
Wieczorny koncert warszawscy filharmonicy rozpoczęli poematem symfonicznym "Róża Wiatrów" Włodzimierza Kotońskiego. Utwór napisany w 1976 r. po raz pierwszy wykonano rok później podczas festiwalu "Warszawska Jesień". Słuchając tego czarującego poematu symfonicznego, nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że żeglujemy po bezbrzeżnych wodach mórz i oceanów. Kiedy okręt dobił do upragnionego brzegu, powitała go burza oklasków. Po krótkiej przerwie na scenie pojawiła się błyszcząca sylwetka koncertowego Steinway'a. Fortepian, który podziemną windą dostarczono na estradę, po chwili był gotowy do gry. Publiczność w napięciu oczekiwała na występ gwiazdy tego wieczoru. Leonid Kuzmin nie kazał na siebie długo czekać i kilka sekund później salę koncertową warszawskiej Filharmonii Narodowej wypełniła gra białoruskiego muzyka.
W interpretacji laureata pierwszych nagród konkursów im. Igora Strawińskiego, a także Franciszka Liszta podziwialiśmy napisany w 1962 r. przez amerykańskiego kompozytora Samuela Barbera Koncert fortepianowy op. 38. Interpretacja Kuzmina przykuwała uwagę. Można było się przekonać, że artysta wie, jak grać i o czym grać. Pianista przekonał słuchaczy, że jest muzykiem wrażliwym, utalentowanym, dysponującym nieskazitelną techniką. Orkiestra warszawskiej filharmonii, która towarzyszyła artyście dyskretnie i z dużym wyczuciem, także pokazała się z dobrej strony.
Po przerwie meksykański dyrygent Enrique Arturo Diemecke poprowadził z ogromną precyzją I Symfonię f-moll op. 10 Dymitra Szostakowicza. Muzyk doskonale wyczuwał specyficzny klimat kompozycji. Poprowadził orkiestrę Filharmonii Narodowej zdecydowanie i pewnie. Jego interpretacja niepozbawiona była kultury i dużej muzykalności.
Klaudiusz Pobudzin

"Nasz Dziennik" 2006-01-10

Autor: ab