Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Integracja po czubek głowy

Treść

Artur Kowalski


"Szansą dla Polski" jest zakopanie jej w proces integracji europejskiej "po sam czubek głowy" - ocenił prezydent Bronisław Komorowski. Przyznał, że niewiele wyszło z "polskich marzeń" o tym, aby Unię Europejską uczynić obszarem wspólnej i mocnej polityki obronnej i wspólnej polityki zagranicznej. W Pałacu Prezydenckim odbyła się wczoraj druga z cyklu debat poświęconych Unii Europejskiej. 

Uczestnicy debaty w sprawie przyszłości UE częściej mówili o "dekompozycji Unii Europejskiej", "kryzysie koncepcji" czy "poważnych problemach UE" niż o zasygnalizowanych na wstępie - przez otwierającego debatę Tadeusza Mazowieckiego - dwóch biegunowych wizjach Unii Europejskiej: Europy ojczyzn lub stanów zjednoczonych Europy. Prezydent Komorowski był sceptyczny w swych ocenach. - Niewiele wyszło z polskich marzeń o tym, aby Unię Europejską uczynić obszarem wspólnej, mocnej polityki obronnej i bezpieczeństwa, wspólnej polityki zagranicznej. Z tego należy wyciągnąć daleko idące wnioski - podkreślił Komorowski. Według niego, "szansą dla Polski" jest dalsza integracja. - Podtrzymuję przekonanie moje własne o tym, że szanse Polski to jest właśnie zakopanie Polski w proces integracji po sam czubek głowy. To musi oznaczać podźwignięcie problemu - nie tylko kiedy, ale jak znajdziemy się w strefie euro - mówił. Zaznaczył, że należy się też zastanowić, jak będziemy funkcjonowali w Unii zmienionej przez sześciopak i pakt fiskalny. Komorowski stwierdził również, że niezwykle ważną kwestią jest dalsza rola Niemiec w Unii. Jak podkreślił, z jednej strony padają głosy o niemieckiej hegemonii, z drugiej - że Unii brakuje przywództwa. - To jest hegemon, który nie jest liderem czy odwrotnie. To według mnie prowadzi do pytania o to, jaka będzie rola Niemiec w zmieniającej się Unii Europejskiej. Jak Polska się powinna do tego ustosunkować - stwierdził Komorowski. I zaznaczył, że silna rola Niemiec ujawniła się przede wszystkim w sytuacji kryzysu gospodarczego. - I to jest problem: co zrobimy z nowym zjawiskiem, to znaczy ujawnioną bardzo mocną pozycją Niemiec. To jest problem także Polski w sytuacji, kiedy następuje - możemy się spierać - pęknięcie w Unii czy Europa paru prędkości (...). Rozsypują się pewne koncepcje, które ujawniają jedno - że ta przyszłość europejska będzie w znacznej mierze współkształtowana przez najważniejsze państwa. Dzisiaj rzeczywiście tym państwem najważniejszym, najsilniejszym wydają się Niemcy - dodał prezydent.
Bronisław Komorowski zadał też pytanie o to, "dlaczego jest tyle dramatycznego napięcia w debacie o przyszłości Unii Europejskiej w instytucjach Unii Europejskiej". I sam sobie na nie odpowiedział. - Ja podejrzewam, że choć częściowo to jest dramat, histeria, pożądana czasami na użytek konkretnych rozwiązań. Bo nic tak dobrze nie wychodzi jak wywołanie jakiegoś zagrożenia, aby uzyskać akceptację dla jakichś konkretnych rozwiązań. Stara metoda sprawdzająca się zawsze - mówił Komorowski.

Dekompozycja struktur
Doktor Marek Cichocki z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zaznaczył, że obecna Unia znacznie różni się od tej z 2005 roku - pod względem samej atmosfery i dyskursu. Według eksperta, zmiany zaczynają zmierzać w niebezpiecznym kierunku. - Unia traktatowa silnymi instytucjami wspólnotowymi wyrównująca szanse małych i słabszych państw członkowskich - ta Unia, do której Polska wchodziła, ulega dzisiaj w znacznym stopniu dekompozycji - ocenił Cichocki. Jak wskazał, ten proces wyzwolił kryzys instytucji finansowych, choć jego symptomy występowały już wcześniej. Stąd obecnie trudno mówić o "jednym projekcie europejskim", lecz mamy do czynienia z Unią wielu prędkości. Pierwszy krąg - tłumaczył Cichocki - ma postać przywództwa francusko-niemieckiego, drugi to strefa euro, która coraz mocniej dzieli się na państwa wiodące oraz te, które tracą gospodarczą i także polityczną niezależność. Trzeci - państwa poza euro - które ze względu na geografię, tradycję czy poziom rozwoju dzieli duży dystans wobec strefy euro, ale starają się nie tracić związku z centrum UE. Krąg czwarty to izolacjoniści - Wielka Brytania i Czechy, które otwarcie deklarują odrębność od fiskalnego centralizmu proponowanego przez Berlin i Paryż.
Cichocki ocenił, że obecnie w UE mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko zmianą ustrojową. A w związku z tym Polska powinna przemyśleć cele swojego członkostwa. Według eksperta, powinniśmy bronić zasady stosowania równych standardów wobec wszystkich państw członkowskich, domagać się przejrzystości procesu podejmowania decyzji. - Szczególnie mocno należy przeciwdziałać tendencji do przekształcenia Komisji Europejskiej z ponadnarodowej instytucji oferującej wspólne rozwiązania w instrument nadzoru oraz kary według swobodnie interpretowanych reguł oraz standardów. (...) Polska nie powinna natomiast wspierać francusko-niemieckiego przywództwa, na pewno nie w jego obecnej postaci, budowanego w opozycji do Wielkiej Brytanii - dodał Cichocki. Z kolei prof. Jan Barcz z Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie przekonywał, że kondycja UE jest lepsza, niż to się podnosi w debatach. W jego przekonaniu, dzięki traktatowi lizbońskiemu Unia przekształciła się w spójną organizację międzynarodową. Odnosząc się do legitymacji UE, zaznaczył, że kraje członkowskie, przyjmując ten traktat, opowiedziały się za tym, co chcą mieć jako końcowy produkt integracji europejskiej. Barcz zaznaczył, że o pozycji państwa w procesie decyzyjnym przesądza jego sprawność w Unii. W jego ocenie, tak duża organizacja jak UE wewnętrznie będzie się różnicowała, a państwo członkowskie, które nie jest w strefie euro, "nie ma co myśleć, żeby zajmować poważną, czołową pozycję w procesie decyzyjnym Unii Europejskiej".

Nasz Dziennik Wtorek, 20 marca 2012, Nr 67 (4302)

Autor: au