Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Inflacja naciska na stopy

Treść

Nie było drugiej z rzędu podwyżki stóp procentowych. Rada Polityki Pieniężnej postanowiła wczoraj pozostawić stopy procentowe banku centralnego na niezmienionym poziomie. Wiele jednak wskazuje na to, że na kolejne podwyżki musimy być przygotowani. Bo choć akurat w tym miesiącu analitycy nie spodziewali się wzrostu stóp, to jednak o możliwym ich podwyższeniu w niedalekiej przyszłości mówią sami członkowie Rady.

Po podwyżkach stóp procentowych w kwietniu i czerwcu Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniła wczoraj stóp procentowych. Podstawowa stopa procentowa NBP pozostanie na poziomie 4,5 proc., stopa lombardowa wynosi 6 proc., redyskontowa 4,75 proc., a depozytowa 3 procent.
Zdaniem prezesa NBP i przewodniczącego RPP Sławomira Skrzypka, możliwe jest dalsze narastanie presji wzrostu płac na inflację, co mogłoby skutkować zaostrzeniem polityki pieniężnej. - Rada uznała jednak, że wzrost inflacji w średnim okresie może być ograniczany przez wzrost wydajności pracy oraz bardzo dobrą sytuację finansową przedsiębiorstw - powiedział Skrzypek. Według prezesa NBP, nasza gospodarka wciąż znajduje się w okresie silnego wzrostu, a jego utrzymaniu sprzyjać będzie np. dobra koniunktura w gospodarce światowej.
- To, że RPP nie podniosła stóp procentowych, należy oczywiście uznać za pozytywne. Fakt, że różnią się one od stóp w strefie euro - za negatywne - ocenia były wiceminister finansów Cezary Mech. - Uważam, że nie ma racjonalnego uzasadnienia dla tego, aby stopy procentowe w Polsce były wyższe niż w strefie euro. Te różnice prowadzą w obecnej sytuacji do aprecjacji złotego, pogorszenia warunków handlowych polskiego eksportu, jak też do tego, że instytucje inwestujące w polski dług zarabiają podwójnie na wyższych stopach procentowych, a później jeszcze wymieniając złotówki na euro, zyskują w ten sposób z powodu aprecjacji - stwierdził Mech. Jak dodał, w tej sytuacji najlepsze by było po prostu powiązanie złotówki z euro. Doprowadziłoby to do spadku stóp i przeciwdziałało zwiększaniu wartości złotego.
Pojawiają się jednak również głosy, że rosnąca inflacja i wzrost płac wymagać może zaostrzenia polityki pieniężnej, a więc podniesienia stóp.
Według Mecha, błędne jest jednak zakładanie potrzeby podniesienia stóp procentowych, kiedy inflacja czy płace trochę drgną do góry. - U nas ceny są niższe niż w krajach UE, więc sukces w zduszeniu inflacji spowodowałby tak naprawdę, że płace u nas po prostu nie rosłyby. A musimy się liczyć z tym, że jeśli chcemy dopędzić kraje Unii Europejskiej, to muszą następować procesy konwergencji, również i cenowej. Wyższe stopy procentowe sprawiają natomiast, że my nie tylko jako konsumenci musimy więcej płacić, pożyczając na domy i mieszkania czy też na inne kredytowe zakupy, ale powodują spadek opłacalności produkcji w Polsce - dodał Mech.
Ubiegłomiesięczne podwyżki stóp procentowych zbiegły się z ostatnimi doniesieniami, że gospodarka zaczyna lekko wyhamowywać. Podwyżki stóp dodatkowo powodują wzrost kosztu kredytu dla przedsiębiorstw, co może stanowić negatywny impuls dla gospodarki. Gdyby stopy dalej szły w górę, martwić mogliby się nie tylko przedsiębiorcy, ale też przeciętni kredytobiorcy. Zwłaszcza ci, którzy zaciągnęli kredyty mieszkaniowe. Bo choć ostatnie podwyżki stóp na wyraźny wzrost kosztów kredytów się nie przełożyły, to kolejne mogą złożyć się na znaczące podrożenie obsługi zakupu własnego "M".
Artur Kowalski
Katarzyna Widelska
"Nasz Dziennik" 2007-07-26

Autor: wa