Inauguracyjna "Zemsta nietoperza"
Treść
Zaprezentowana na otwarcie sezonu Teatru Muzycznego w Gliwicach najnowsza inscenizacja popularnej operetki Johanna Straussa - syna, to barwne, roztańczone przedstawienie o wartkiej, dynamicznej i prowadzonej z humorem akcji. I chociaż na scenie króluje duch dobrej zabawy, to jednak kilkoma pomysłami reżysera raczej trudno się zachwycić.
Nie bardzo wiem, dlaczego pierwszy akt został popchnięty w kierunku farsy z mocno przerysowaną postacią zakochanego w Rozalindzie Alfreda. Wypełniający cały drugi akt bal u księcia Orlovsky'ego rozbudowano do granic możliwości, traktując go po trosze jak worek różności, co doprowadziło do zaburzenia logiki i płynności akcji. Wiele z tych tanecznych scenek można spokojnie usunąć bez szkody dla przedstawienia. Atrakcyjnie wypadła natomiast nastrojowa scena słynnego bruderszaftu "Mów mi ty", rozegrana w pewnej chwili w zupełnych ciemnościach przy blasku czerwonych i niebieskich lampek poruszanych przez gości balu. Najlepiej wypadł trzeci akt, który z woli reżysera dzieje się nie w wiedeńskim więzieniu, lecz w tylnej części pałacu księcia Orlovsky'ego, przerobionej na jego podobieństwo. Nawet mi się to podobało, bo wszystko, co się dzieje na scenie, jest jedną wielką zabawą prowadzoną w prostych, pełnych światła i przestrzeni dekoracjach.
Jednak gliwicka "Zemsta" to przede wszystkim galeria barwnych i zabawnych typów wiedeńskiej arystokracji realizowanych z powodzeniem i lekkim dystansem przez odtwórców głównych ról. Obdarzona srebrzyście brzmiącym sopranem Anita Maszczyk była urokliwą, pełną wdzięku i temperamentu pokojówką Adelą. Leszek Świdziński ujmował jako uwodzicielski Gabriel Eisenstein, a Adam Zdunkowski, nieco szarżując, jako Alfred, któremu w głowie tylko amory i śpiew. Szkoda, że Gabriela de Silva w roli Rozalindy była chwilami zbyt pretensjonalna i mało naturalna. Wokalnie też nie była w najlepszej formie, czego najpełniej dowiodła w słynnym "Czardaszu" z II aktu. Interesujące kreacje stworzyli Ireneusz Miczka - doktor Falke, sprawca całej zabawnej intrygi, Jerzy Gościński - Frank, dyrektor więzienia, oraz Jerzy Bytnar - jąkający się adwokat Blind. Na tle wszystkich wymienionych błyszczał Adam Sobierajski jako szalony i ekscentryczny książę Orlovsky. Warto zaznaczyć, że jest to debiut sceniczny tego młodego artysty, i to debiut bardzo udany!
Trzeci akt to przede wszystkim wspaniały popis aktorstwa Romana Baranowicza, który z roli Froscha, zapijaczonego więziennego dozorcy, zrobił autentyczną perełkę.
Przedstawienie bardzo rzetelnie i w dobrych tempach prowadził od dyrygenckiego pulpitu Tomasz Biernacki. Pięknej muzyce Straussa przydałoby się jednak nieco więcej tanecznej finezji i blasku wiedeńskich salonów.
Adam Czopek
Johann Strauss "Zemsta nietoperza",
kier. muz. Tomasz Biernacki, reż. Jacek Chmielnik, scenog. Jerzy Boduch,
kostiumy Zofia de Inez. Premiera 30 maja 2004 r., przedstawienie 17 września 2004 r.
"Nasz Dziennik" 28-09-2004
Autor: Ku8a