Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Im wyżej, tym trudniej nam idzie

Treść

Z posłem Zbigniewem Wassermannem (PiS), wiceprzewodniczącym
sejmowej komisji śledczej badającej działania organów ścigania w sprawie
uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, rozmawia Paweł Tunia

W jaki sposób przesłuchanie Włodzimierza Olewnika może pomóc w wyjaśnieniu sprawy?
- Bardzo ważne będzie, aby pan Olewnik zaufał nam i uznał, że komisja jest taką instytucją, która ma wolę wyjaśnienia sprawy rzetelnie i do końca bez oglądania się na żadne przeciwności. Nie ulega wątpliwości, że może on nam ogromnie pomóc w ustaleniu, czy sprawa ma drugie dno. Najważniejsze jest bowiem ustalenie, jaka była motywacja działania sprawców, w czym właśnie może nam pomóc.
Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że sprawa ma dwie płaszczyzny. Pierwsza to kryminalna, kiedy znana grupa zorganizowanych przestępców porywa człowieka, żąda okupu i go dostaje. Druga płaszczyzna to ta, wokół której ciągle obraca się prokuratura i która ma dać odpowiedź na to, kto jeszcze w sprawie występował, czy byli mocodawcy i zleceniodawcy i dlaczego organy ścigania są ciągle zaskakiwane wydarzeniami mającymi związek ze sprawą, a wskazującymi na to, że ktoś jakby czuwa, aby coś więcej nie zostało ujawnione i powiedziane. Ta seria samobójstw i kradzieży jest na to doskonałym dowodem. I w tym aspekcie rola pana Włodzimierza Olewnika ma kapitalne znaczenie. On powinien najlepiej wiedzieć, czy istnieją jeszcze dodatkowe, pozakryminalne przesłanki motywów działania sprawców, a jeśli tak, to jakie one są i po czyjej stronie występują. To bardzo pomogłoby i prokuraturze, i komisji.
Po zwolnieniu Jacka Krupińskiego sprawa się komplikuje, bo nie wiadomo, czy on teraz na przykład nie ucieknie albo gdzieś się nie ukryje.
- Jego zwolnienie, odmowa zeznań przez funkcjonariuszy, którzy mieli zarzuty, samobójstwo strażnika, kradzieże laptopów - to są fakty mające znaczenie dla całego postępowania w tej sprawie, których nie można lekceważyć. Jednak moim zdaniem, istnieje jeszcze spory materiał, który nie został dość wnikliwie przez prokuraturę wykorzystany i przeanalizowany. Ciągle jest grupa ludzi, o których mówi się, że ogląd ich działań przez organy ścigania nie był wyczerpujący. Mam na myśli panów Wojciecha Kęsickiego (policjant), Grzegorza Korytowskiego (były polityk SLD), detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Tu jest jeszcze duży zasób wiedzy, który może pozwolić zrobić kolejny krok do przodu, ale czy rzeczywiście zostanie zrobiony, to zależy też od samych pokrzywdzonych.
Włodzimierz Olewnik posiada ogromną wiedzę na temat działania wymiaru sprawiedliwości w sprawie uprowadzenia i zabójstwa jego syna. Czy jego publiczne przesłuchanie, a więc strony pokrzywdzonej, może być jakimś przełomem w śledztwie? Pan Olewnik raczej nie będzie mówił "nie pamiętam", tak jak policjanci i prokuratorzy przed komisją...
- Ile on ma wiedzy, to tylko on sam wie najlepiej. Moim zdaniem, u niego są te rezerwy wiedzy o sprawie. Chcemy to wszystko do końca poznać. A to jest bardzo ważne, bo widać, że im wyżej się dostajemy, a więc na wyższy szczebel prokuratur czy policji, tym trudniej nam idzie, bo nie można uzyskać materiałów albo są kłopoty, odmowy zeznań przed komisją. Zdarzają się też przypadki nieudzielenia zwolnień z tajemnicy państwowej. Ważne, aby ze strony pokrzywdzonego było przekonanie, że te warunki, które teraz są, a więc ta dobra wola prokuratorów i wsparcie komisji sejmowej oraz publiczny wymiar tych działań, są niepowtarzalne do wyjaśnienia sprawy.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-08-21

Autor: wa