Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Homo liturgicus? Człowiek liturgiczny? czyli o tym jak liturgia dialoguje z naszym życiem

Treść

Niedawno odwiedzając jeden z Krakowskich kościołów miałem okazje być świadkiem ciekawej rozmowy prowadzonej w przedsionku (kruchcie) kościoła. Rozmawiało dwoje młodych ludzi, do których jednak szybko dołączyło kilka starszych pań i w mgnieniu oka powstał prawdziwy panel dyskusyjny. Wydawać by się mogło, że będą się kłócić lub o coś mocno spierać, gdy tymczasem, co zrobiło na mnie największe wrażenie, dzielili się oni swoimi poglądami i spostrzeżeniami na temat liturgii i jej związku z naszym życiem. Postanowiłem stanąć z boku i pod pozorem uważnego przeglądania gablot z dość leciwymi już materiałami informacyjnymi przysłuchiwałem się tej niecodziennej dyskusji.

Pierwszą kwestia, która była szeroko komentowana to zjawisko swego rodzaju wojny liturgicznej. Przyznam się szczerze, że odrobinę rozbawiło mnie to stwierdzenie w ustach na moje oko 70 letniej, ale niezwykle żywiołowej kobiety, nie przypominającej w niczym typowej babci kościółkowej. Mówiła ona, że ciągle słyszy się z ambony o niezwykle ważnej i doniosłej roli liturgii, jej wpływu na nasze życie i ciągłej pracy nad tym aby była jak najbardziej osobiście i świadomie przeżywana, gdy tymczasem wystarczy sięgnąć po jakąkolwiek publikację z zakresu liturgiki by od razu przekonać się o czymś zgoła odmiennym. Mówiła ona, że wciąż stara się stworzyć coś w rodzaju liturgicznej dyktatury, narzucając wszystkim dookoła swoje mniemanie na temat tego czym liturgia jest, czym była i co ważniejsze czym powinna być.

W tym momencie zapewne nie tylko ja doznałem szoku z tak mocno refleksyjnego i bardzo świadomego stwierdzenia. Młody chłopak, który okazał się być świeckim studentem teologii na 4 roku powiedział, że się całkowicie zgadza z tym poglądem, nie mniej jednak każda dyskusja którą rozpoczyna się na temat liturgii od razu skazana jest na przysłowiowe stanięcie w szranki z ogólnie przyjętym trendem, że o liturgii się nie dyskutuje, liturgii się uczy i co najwyżej studiuje. Dyskutować to można o moralności albo etyce. Liturgię lepiej zostawić w spokoju.

Spotkałem się osobiście z kilkoma publikacjami, które w mniejszym bądź większym stopniu dyskutowały o liturgii, nie mniej jednak było to raczej jasne postawienie stanowiska: Liturgia jest… i przedstawienie argumentów które bronią bądź naświetlają z różnych stron zajęte stanowisko.

Jakkolwiek można się z tym zgadzać bądź nie, nie mniej jednak wydaje mi się, że coś jest na rzeczy, że akurat sprawa liturgii wywołuje tak wiele emocji. Pytanie brzmi dlaczego?

Co sprawia, że w wielu dziedzinach filozofii, psychologii a nawet teologii wykazujemy tyle zrozumienia i tolerancji dla odmiennych zdań i poglądów, gdy tymczasem jeśli chodzi o liturgię staramy się za wszelką cenę przekonać wszystkich do tego, że jest właśnie tak i… koniec.

I choć ożywiona dyskusja z kruchty nie zakończyła się jakimiś wielkimi podsumowaniami czy deklaracjami, że teraz należy zrobić to i to, nie mniej jednak zainspirowała mnie do podjęcia w pewien sposób tej idei dyskusji. Być może nie będzie to nic odkrywczego dyskutować o tym co w liturgii jest ważne a co nie, być może będzie to włożenie przysłowiowego kija w mrowisko a być może stanie się okazją do stanięcia przed wydaje mi się podstawowym pytaniem: czym liturgia jest dla mnie ? i czy mogę powiedzieć, że jestem człowiekiem liturgii, niejako liturgicznym ?

Nasuwają mi się tutaj słowa zaczerpnięte z książki K. Bielawskiego Ani święty ani spokój: Pozwól mi błądzić a znajdę wolność. Wydaje mi się, że tak jak kwestia wolności zakłada poszukiwania naznaczone niejednokrotnie błądzeniem i zmianą kierunku tak samo kwestia dyskusji o liturgii powinna być nastawiona na poszukiwanie, które nieraz okazać się może trudne i wymagające wysiłku zawrócenia i rozpoczęcia swojej wędrówki od nowa. Bo jak mówią znane nam słowa: … jeśli chcesz znaleźć źródło musisz iść do góry pod prąd…

Wychodząc z tego kościoła zauważyłem, że przed schodami na przystanku również dyskutowała niewielka grupka, jednakże tam w oczekiwaniu na kolejny autobus ludzie debatowali o tym jak poradzić sobie z piętrzącymi się wciąż problemami i skąd czerpać w sobie siłę aby stawiać czoła nowym wyzwaniom. Odpowiedzi były rożne: Joga, Spa, super kopleks witaminowy i antydepresanty… żałuję, że ani razu nie usłyszałem… Bóg.

Materiały dodatkowe:

Wawrzyniec Lisowski OSB

Źródło: ps-po.pl, 8 lutego 2017

Autor: mj