Homilia ks. abp. Sławoja Leszka Głódzia wygłoszona podczas Mszy św. w 6. rocznicę tragedii pod Smoleńskiem
Treść
Gdyśmy ściśnięci bólu cierniami,
Ucieczko grzesznych, módl się za nami.
Ekscelencje Księża Biskupi!
Bracia Kapłani z Księdzem Prałatem Ireneuszem, Proboszczem Bazyliki Mariackiej!
Drogie Rodziny Ofiar Tragedii Smoleńskiej i Rodziny Katyńskie, pielęgnujące pamięć o tamtej strasznej zbrodni dokonanej przed 76. laty!
Czcigodni Weterani ofiarnej, żołnierskiej służby Niepodległej!
Związkowcy z „Solidarności”, stojący na straży etosu polskiej pracy!
Bracia i Siostry, którzy przyszliście tu w imię pamięci o tragedii smoleńskiej i Zbrodni Katyńskiej, wydarzeniach, które wciąż stanowią krwawiącą ranę polskiej historii i narodowej pamięci!
W trzecią Niedzielę Wielkanocną Kościół podażą śladami Zmartwychwstałego Pana. Słuchając czytanej dziś Ewangelii według św. Jana, towarzyszymy spotkaniu Zmartwychwstałego
z Jego uczniami. Po dramatycznych wydarzeniach Wielkiego Tygodnia powrócili do swych dawnych zajęć. Zarzucili sieci w toń Jeziora Tyberiadzkiego, bowiem byli rybakami. Słuchamy opowieści o rozpoznaniu w Nieznajomym Zmartwychwstałego Pana. O porannym posiłku Jezusa ze swymi uczniami po udanym połowie. O ponownym naznaczeniu Piotra tym, który ma stać się pasterzem Jezusowych owiec i baranków – Ludu Bożego Nowego Testamentu.
Wkrótce zarówno Piotr jak i pozostali uczniowie Jezusa rzucą rybackie sieci, staną się rybakami ludzi. Ich wzorem na służbę
w Winnicy Pańskiej pójdą papieże – następcy św. Piotra, biskupi – następcy apostołów. Ich współpracownicy – kapłani. Od dwóch tysięcy lat trwa ich dobry, obfity łów.
Za kilka dni obchodzić będziemy 1050. rocznicę dnia, kiedy ten Boży, dobry łów, rozpoczął się na ziemi praojców naszych. Kiedy w sieć chrztu świętego został złowiony książę Mieszko i jego najbliżsi.
Także i my wszyscy, zgromadzeni dziś w Bazylice Mariackiej, znaleźliśmy się – poprzez sakrament chrztu świętego – w tej Bożej sieci Kościoła i katolickiej wspólnoty wiary. Na nasze doczesne życie i na wieczność, która jest obiecanym darem Chrystusa. „Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony” (J 10, 9).
I. Przesłanie wiezione do Katynia
Zgromadziła nas powinność pamięci i uczucie miłości. Wspomnienie tamtego tragicznego, sobotniego poranka sprzed sześciu laty. Każdy z nas pamięta tamte godziny, nie zapomni ich do końca swych dni. Z lotniska pod Smoleńskiem poczęły napływać tragiczne wiadomości. Początkowo nieskładne, niepewne, potem miarodajne. Polska oniemiała w bólu. Zginęli wszyscy, którzy w służbie ojczyzny udawali się do Katynia na obchody 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Delegaci Najjaśniejszej Rzeczypospolitej na czele z jej prezydentem Lechem Kaczyńskim, przedstawiciele Rodzin Katyńskich, oficerowie Biura Ochrony Rządu, obsługa samolotu, piloci. 96 Synów i Córek naszej Ojczyzny!
Zginęli w pobliżu katyńskiego lasu, miejsca kaźni elity polskiego narodu dokonanej wiosną 1940 roku. Jeńców niewypowiedzianej wojny. Zamordowanych z rozkazu najwyższych władz Związku Sowieckiego. Zawinili tym, że byli żołnierzami i obywatelami Polski Niepodległej. Że chcieli budować dom Ojczyzny wedle polskiej, chrześcijańskiej miary. Że odparli bolszewicki najazd
w 1920 roku, który chciał im odebrać to, co kochali i co po latach niewoli odzyskali – wolność, niepodległość, nieograniczaną obrożą zniewolenia polskość, swobodę wyznawania wiary świętej. Ich ofiara przez dziesiątki lat była przysłonięta zmową milczenia, złowróżbnym kłamstwem katyńskim. Tamtego tragicznego dnia, 10 kwietnia 2010 roku, tam, w nad grobami ofiar Zbrodni Katyńskiej, Prezydent Lech Kaczyński miał wypowiedzieć następujące słowa: „Zbrodnia Katyńska już zawsze będzie przypominać o groźbie zniewolenia i zniszczenia ludzi i narodów. O sile kłamstwa. Będzie jednak także świadectwem tego, że ludzie i narody potrafią – nawet w czasach najtrudniejszych – wybrać wolność i ją obronić”.
Potrafiliśmy – jako naród – dojść do brzegu wolności, poczęliśmy trudzić przy odnowie polskiej historycznej pamięci, oddawaniu sprawiedliwości tym, którzy z tej pamięci byli przez lata rugowani. Zmarły tragicznie Prezydent miał w tym wielkie zasługi.
W modlitwę dzisiejszego dnia włączamy ofiary Zbrodni Katyńskiej i ich bliskich. Także tych, którzy przeciwstawiali się kłamstwu katyńskiemu – tu w Polsce, gdzie to było bardzo trudne, także na Zachodzie, gdzie przez długie lata prawda o tej zbrodni
z trudem torowała sobie drogę.
II. Boża miara tamtej tragedii
Wracam jeszcze do wspomnienia wieczoru sprzed sześciu lat, kiedy przyszliśmy do Katedry Oliwskiej, aby szukać Bożej miary dla tej porażającej tragedii. Stanęliśmy wobec niej w głębokim milczeniu. W takim milczeniu, z którego prowadzi tylko jedna droga – modlitwy. „Boże uwolnij me serce od smutku, wyzwól mnie od udręki. Spojrzyj na mój ból i utrapienie” (Ps 25, 17 – 18) – niejeden z nas wracał do tego błagalnego psalmu.
Tamta tragedia nastąpiła w oktawie Zmartwychwstania Pańskiego, w wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego. To był ten Boży, religijny kontekst, który wtedy, w godzinach rozpaczy, przypominał, że Zmartwychwstały Chrystus, tych którzy poprzez chrzest zostali wszczepieni w Jego śmierć i zmartwychwstanie, wprowadza do wiecznego życia, do chwały zbawionych.
Ta wiara, mówiłem wtedy, mogła koić nasz ból. Nieść pewność, że Chrystus – Pan Życia i Śmierci sprawiedliwą miarą oceni ziemskie życie ofiar tragedii. Prowadzić ku tajemnicy Miłosierdzia Bożego, które ogarnia umarłych i żyjących. I do wyznania: „Jezu, ufam Tobie”. Nawet wtedy, w tamtej ciężkiej, tragicznej godzinie.
Umiłowani!
Na początku dzisiejszej liturgii poświęciłem Kaplicę Jezusa Miłosiernego, która została urządzona w czasie trwania Nadzwyczajnego Roku Miłosierdzia, jako miejsce stałej adoracji Najświętszego Sakramentu. Miejsce modlitwy w intencji żywych
i umarłych. To o obrazie Jezusa Miłosiernego, z napisem: „Jezu, ufam Tobie”, który został umieszczony w poświęconej kaplicy, Zbawiciel – podczas objawienia Świętej Siostrze Faustynie – powiedział: „Podaję ludziom naczynie z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. (…) Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz, a przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego” (Dz . 570).
Bracia i Siostry!
Nawiedzajcie Kaplicę Jezusa Miłosiernego. Niech z tego miejsca Bazyliki Mariackiej płynie ku wyżynom nieba płynie modlitwa naszej nadziei – Koronka do Bożego Miłosierdzia: „Dla Jego bolesnej Męki miej miłosierdzie dla nas i całego świata”.
III. Spoiwem życia narodów jest pamięć
Dziś Bożemu Miłosierdziu poprzez ofiarę Mszy świętej i naszą modlitwę polecać będziemy ofiary tragedii smoleńskiej. Pośród nich tych, których życie biegło tu, w Gdańsku, w Trójmieście, na Wybrzeżu. Tu pozostawili swoich bliskich, którzy modlą się dziś
z nami. Tu mieszka wielu, którzy doświadczali ich przyjaźni, znali ich, pracowali wspólnie, stykali się z nimi na co dzień. Para Prezydencka Maria i Lech Kaczyńscy, którym w Sopocie,
w Gdańsku, zbiegła część ich pięknego życia. Anna Walentynowicz – pamiętna Anna Solidarność. Marszałek Maciej Płażyński. Admirał Andrzej Karweta, dowódca Marynarki Wojennej. Poseł Arkadiusz Rybicki. Leszek Solski – działacz Rodzin Katyńskich. To jego stryj, mjr Adam Solski, niemal do ostatniej chwili swego życia, tragicznie przerwanego w Katyniu 9 kwietna 1940 roku, prowadził zwięzłe zapiski, wydobyte z dołów śmierci i odczytane – porażające świadectwo tamtego męczeństwa.
Modlitwa za zmarłych i żywych to nasz chrześcijański imperatyw. To jeden z siedmiu czynów miłosierdzia. Nie szczędzimy tej modlitwy w świątyniach naszej archidiecezji. O odpuszczeni grzechów, o światłość wiekuistą i wieczny odpoczynek
w Królestwie Bożej chwały.
Nie szczędzimy także wysiłku, aby przyszłym pokoleniom pozostawić znaki pamięci: pomniki, tablice, wydawnictwa, różne formy upamiętnienia.
Bo spoiwem życia narodów jest pamięć. Trwa i nierdzewieje, kiedy jej źródłem jest miłość i wdzięczność. To był zasadniczy motyw ufundowania tu, w Bazylice Mariackiej, w której złożyliśmy doczesne szczątki śp. Macieja Płażyńskiego, pomnika ofiar tragedii smoleńskiej. Pierwszy na Wybrzeżu Gdańskim. Stanął w kaplicy Matki Bożej Ostrobramskiej – Matki Miłosierdzia. Litościwej Matki, zespolonej z Męką, Śmiercią
i Zmartwychwstaniem swego Syna – Jezusa Miłosiernego.
Umiłowani!
Wydawać się mogło, mówiłem o tym już wieczorem 10 kwietnia 2010 roku w Katedrze Oliwskiej, że tragiczna śmierć reprezentantów narodu poniesiona w drodze do Katynia, przemieni i odmieni naszą Ojczyznę. Wstrząśnie sumieniami wielu. Przejrzy się w niej i zawróci z drogi to wszystko, co
w polskim życiu społecznym, politycznym, wspólnotowym było małe, miałkie, bezduszne. Dyktowane partyjnym egoizmem, jadem zawiści, małostkowości, niechęci, niesprawiedliwości. Doświadczanym w okresie poprzedzającym tragedię smoleńską przez wielu. Szczególnie Prezydenta Rzeczypospolitej.
Jakże wymownie uzewnętrzniła się tamtego dnia wspólnota naszego narodu. Tysiące, dziesiątki tysięcy rodaków stały długimi godzinami w modlitewnym skupieniu, często z różańcami w dłoni, na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, aby oddać ostatni hołd parze prezydenckiej, przejść przed ich trumnami, pożegnać je znakiem krzyża i spojrzeniem, które zakotwiczy się na zawsze
w głębiach serca i pamięci.
Ale jakże można było nie rozumieć, że ta wawelska, katedralna krypta, stanowiąca miejsce wiecznego spoczynku ludzi, którzy byli symbolami dziejów narodu, stanowiła najbardziej godne miejsce także dla tego Prezydenta, obranego wolą narodu, który – wraz z reprezentacją Państwa Polskiego – oddał życie w toku pełnienia swej posługi, w drodze do Katynia – wielkiej narodowej relikwii. Symbolu tragedii, o której pamięć nie zgaśnie, dopóki Polska trwać będzie.
IV. Pytania po sześciu latach
Umiłowani!
Znana to prawda, że narody, tracąc pamięć, tracą życie. Obumierają, duchowo karleją, gubią swoją tożsamość, podatne są na wszelkiego rodzaju manipulacje.
Po sześciu latach od tamtej tragedii wielu z nas stawia pytanie, kiedy rozpoczął się proceder zasypywania pamięci o smoleńskiej tragedii, jej niszczenie, spychanie w cień, więcej – wyszydzanie. Co i raz rozlegał się prześmiewczy rechot z kabaretowych kalamburów, knajackich żartów, prostackiej kpiny. Nie zważających na to, co jest podstawową zasadą ludzkiej kultury: szacunku dla zmarłych, powagi wobec ludzkiej śmierci.
Powie ktoś, to był margines; to była ciemna plama nihilistycznych postaw, skrajnych zachowań. Ale przecież nikt nie zadysponował, aby siły porządkowe ochroniły obrońców krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego przed agresją wulgarnych napastników. Ale przecież ktoś skierował do akcji śmieciarki sprzątające
z pośpiechem wiosenne rozkwitłe tulipany rozłożone na ulicznych krawężnikach w rocznicę przywiezienia do Pałacu Prezydenckiego trumny z ciałem Marii Kaczyńskiej.
Można mnożyć przykład oschłości serca, zgasłego sumienia… Jakże bardzo wypełnione były media, te prywatne i te nazwane jak na ironię publicznymi. Z rozmysłem przekreślona została wielka szansa integracji polskiej wspólnoty na płaszczyźnie wyjaśnienia przyczyn tragedii smoleńskiej, ich okoliczności, szerokiego kontekstu. Zdefiniowano je niemal w chwilę po tragedii. Określono kilka miesięcy później na podstawie – wiemy o tym dobrze – niekompletnego materiału źródłowego, często
o kluczowym znaczeniu – niedostępność wraku to jeden tego przykład.
Umiłowani!
Jesteśmy wspólnotą wiary. Uczniami Chrystusa. Dziećmi Kościoła. Powołaniem chrześcijanina jest budowanie cywilizacji miłości, zrozumienia, braterstwa. W roku Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia Kościół otwiera szeroko Bramy Miłosierdzia. Ofiaruje nam szansę na odmianę życia, łaskę przebaczenia i odpuszczenia grzechów, radość odczucia miłosiernej miłości Boga.
Niech ten Boży kontekst pomaga i pogłębia nasze spojrzenia na smoleński dramat. Wyczula naszą wrażliwość na tych naszych bliźnich, którym wciąż trzeba pomagać opatrywać rany. Rany duchowe, szczególnie bolesne, szczególne trudne do zagojenia. Te które spowodowała śmierć najbliższych. Także te, które przyniósł czas posmoleński – ze swymi napięciami, niedopowiedzeniami zachowaniami, bolesnymi podziałami, które dotykają wspólnotę doświadczoną tragedią smoleńską.
Kościół otwiera swoje ramiona dla wszystkich. Nie dzieli. Nie różnicuje wedle politycznych sympatii i antypatii. Zaprasza na modlitwę pamięci. Wyciąga współczującą dłoń.
Nie będzie szczędził modlitwy, ani refleksji, tej poświęconej tamtej tragedii, jej moralnym, społecznym, narodowym motywom. Jakże często tych, którzy angażują w zagadnienia związane
z dramatem 10 kwietnia 2010 roku określa się wzgardliwym mianem: sekty smoleńskiej. To złe określenie. To nie sekta – to szeroka wspólnota tych, którzy pamiętają, którzy modlą się
w intencji poległych, którzy oczekują i zabiegają o poznanie pełnego obrazu tragedii smoleńskiej.
Umiłowani Bracia i Siostry!
Nadchodzi nowy czas dla sprawy smoleńskiej. Nowych impulsów, możliwości, działań. Podjęcia w sposób rzetelny i uczciwy zadań, które państwo winne jest swoim obywatelem. W pierwszym rzędzie Wam, Drodzy Członkowie Rodzin Smoleńskich. Bo ten lot smoleński wciąż trwa. Zakończyć się powinien na lądowisku prawdy.
Pójdziemy po Mszy św. do Kaplicy Matki Bożej Ostrobramskiej, do pomnika smoleńskiego, aby tam raz jeszcze ofiarować wszystkim ofiarom tamtej tragedii, których nazwiska zostały tam na wieczną pamięć umieszczone, naszą modlitwę pamięci, wdzięczności i jedności. Kierujmy ją za pośrednictwem Matki Miłosierdzia, Tej która „przepełniona wrażliwością na ludzi, na ich nieudolność, małość, słabość i niedole zawsze wybiega naprzeciw strapionym swym dzieciom” (Jan Pawel II, Dives in Misericordia).
Prośmy Ją, Matkę Miłosierdzia, słowami pieśni, która rozbrzmiewała w Katedrze Wawelskiej, sześć lat temu, podczas pogrzebu Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego Małżonki Marii
z Mackiewiczów:
Imię Twe, Mario, litością słynie;
Tyś nam pociechą w każdej godzinie;
Gdyśmy ściśnięci bólu cierniami,
Ucieczko grzesznych, módl się za nami.
Źródło: radiomaryja.pl, 10 kwietnia 2016
Autor: mj