Hiszpania zaciska pasa
Treść
Drastyczne cięcia wydatków i podwyżki podatków mają być głównym lekarstwem na, jak określił to premier Mariano Rajoy, "skrajnie trudną sytuację Hiszpanii". Kortezy zatwierdziły plany gospodarcze rządu na ten rok.
Rajoy powiedział, że jego rząd przygotował "budżet sytuacji nadzwyczajnej" i planuje zaoszczędzić w 2012 roku przynajmniej 50 miliardów euro. Działania te mają uchronić Hiszpanię przed pójściem w ślady Irlandii, Portugalii i Grecji. Premier nie ukrywał, że działania te dotkliwie pogłębią wśród obywateli odczucie spadku jakości życia. Minister gospodarki Luis de Guindos zapowiedział, że PKB spadnie w tym roku o 2 procent.
Rząd Partii Ludowej (PP) objął władzę przed czterema miesiącami, po dwóch czteroletnich kadencjach socjalistów. Bezrobocie jest tu największe w UE i wynosi 24 procent. Oznacza to, że bez pracy jest 5,6 mln ludzi w 47-milionowym kraju. Wśród młodzieży do 25. roku życia bezrobotni stanowią aż 47,8 proc., a ich liczba szybko wzrasta. Pojawiła się nowa, coraz liczniejsza grupa tzw. nimileuristas, czyli zarabiających poniżej tysiąca euro miesięcznie. Stanowią połowę tych młodych Hiszpanów, którzy mają pracę. Na takim poziomie dochodów są w stanie przeżyć, ale nigdy nie będzie ich stać na kupno mieszkania.
Rajoy musiał wycofać się z obietnic przedwyborczych, że nigdy nie wprowadzi "copago", czyli współpłacenia za leki i usługi medyczne. Teraz jednak zamiast symbolicznego jednego euro Hiszpanie będą płacić za leki do 18 euro, a jedynie emeryci 10 proc. ich ceny. Zwolnieni z opłaty będą jedynie bezrobotni pozostający od wielu lat bez pracy. Jednocześnie Hiszpania odbiera prawo do bezpłatnej opieki lekarskiej bezrobotnym cudzoziemcom. Jeszcze większe cięcia dotkną szkolnictwo. Podniesienie czesnego o 50 proc. i takie zorganizowanie nauki na uczelniach, że nie będzie jej można połączyć z pracą, spowoduje wkrótce, że studia będą dostępne jedynie dla tych, którym sfinansują je rodzice. W sumie rząd zmniejsza wydatki budżetowe na ochronę zdrowia i edukację o 10 miliardów euro. - Nie mieliśmy innego ruchu - tłumaczą eksperci rządowi.
Premierowi najbardziej zależy teraz na uzdrowieniu sektora bankowego, aby przywrócić mu zdolność udzielania kredytów, zwłaszcza drobnym i średnim przedsiębiorcom, w nadziei, że w ten sposób Hiszpania zdoła przełamać kryzys gospodarczy. Ale działania naprawcze spowodują zwolnienie do 15 tys. urzędników bankowych, a dyrektorzy i prezesi mają znacznie obcięte pensje, odebrano im też wysokie premie. W przeddzień zaprezentowania przez rząd Rajoya projektu budżetu bank inwestycyjny Goldman Sachs przedstawił dane szacunkowe dotyczące rozmiarów kryzysu bankowego w Hiszpanii. Ocenia on, że wskutek gwałtownego spadku wartości aktywów zamrożonych w nieruchomościach i "złych" kredytach hipotecznych hiszpańskie banki będą potrzebowały doraźnego zasilenia w wysokości 58 miliardów euro. Tylko w 2011 roku eksmitowano z powodu niemożności spłacenia zadłużenia 50 tys. osób.
Posunięcia rządu krytykuje lewicowa opozycja, która przewiduje dalszy wzrost bezrobocia. Także gubernator hiszpańskiego Banku Centralnego Miguel Angelo Fernandez Ordonez jest zaniepokojony redukcją wydatków na inwestycje publiczne, co może dodatkowo pogłębić recesję.
Piotr Falkowski, PAP
Nasz Dziennik Czwartek, 26 kwietnia 2012, Nr 98 (4333)
Autor: au