Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Hiszpania, która modli się do Allaha

Treść

Urząd publiczny. Pewny siebie imigrant z północnej Afryki mówi do urzędnika: "My przybyliśmy tutaj łódką, ciekawe czym wy się stąd wydostaniecie". Szybki wzrost liczby muzułmanów w Hiszpanii budzi niepokój jej rodowitych mieszkańców. Niekiedy ma się wrażenie, że mamy do czynienia z "drugą rekonkwistą", tym razem islamską - mówią Hiszpanie. Tym bardziej że wśród muzułmanów sen za utraconą Al-Andalus z Kordobą, Granadą, Sewillą nie ustaje. Radykalnym przykładem mogą być wezwania Al-Kaidy do jej odzyskania.

Metro Tetuán, linia 1, piątek, godz. 15.00. Trudno się przecisnąć do wyjścia. Także peron jest pełny ludzi. Zdecydowana większość to mężczyźni. Skąd te tłumy? W pobliżu znajduje się jeden z dwóch wielkich meczetów, które istnieją w Madrycie. To tam udają się muzułmanie z różnych zakątków stolicy na modlitwę.
Zubair kieruje się do małeg o lokalu w dzielnicy Lavapiés, która leży ok. 15 minut na południe od centralnego Plaza Mayor w Madrycie. Zbliża się godzina modlitwy (jedna z pięciu w ciągu dnia), kiedy wierni muzułmanie, zwróceni w stronę Mekki, padają na twarz, aby uczcić Allaha. "Meczet" z Lavapiés, podobnie jak większość z 230 w regionie Madrytu, jest nielegalny, tzn. nie posiada stosownych pozwoleń na działalność religijną. Wierni, którzy do nich uczęszczają, dzielą się według narodowości: Marokańczycy, Algierczycy, Pakistańczycy... Według oficjalnych danych, w Madrycie istnieją 62 wspólnoty muzułmańskie. Działalność większości z nich obraca się wokół dwóch wielkich meczetów: Islamskiego Centrum Kulturalnego (znane jako tzw. meczet z M 30) oraz meczetu z Tetuán, którym kieruje Syryjczyk Riay Tatary, przewodniczący Unii Wspólnot Muzułmańskich w Hiszpanii (UCIDE).

Muzułmański najazd
W Hiszpanii w następstwie eksplozji imigracyjnej od lat obserwuje się stały wzrost liczby muzułmanów. Według oficjalnych danych, na terenie kraju żyje ich ponad 900 tysięcy. W rzeczywistości jednak ta liczba może wynosić ponad 1,5 mln. Każdego miesiąca przybywają kolejni. Zbierają się na modlitwę w ponad 800 meczetach lub miejscach modlitwy. Generalna Dyrekcja ds. Religijnych ma na swojej liście 360 wspólnot islamskich, z kolei Rada Islamska - 427. Oznacza to, że prawie połowa miejsc, gdzie gromadzą się muzułmanie, nie jest prawnie uznana. Większość z nich to tzw. meczety-garaże. Zwykle znajdują się w małych lokalach lub wynajętych mieszkaniach. Efekt? Wymykają się one kontroli nie tylko władz cywilnych, ale także religijnych. Są to małe ośrodki, które gromadzą wiernych tej samej narodowości.
Bez wątpienia regionem o największej obecności muzułmańskiej w Hiszpanii jest Andaluzja. Choć dane oficjalne podają liczbę 250 tys. wyznawców Allaha na tym terenie, to Rada Islamska zapewnia, że jest ich prawie pół miliona.
Podobnie sytuacja kształtuje się w Katalonii, gdzie oficjalne dane mówią również o blisko 250 tys. muzułmanów, a nieoficjalnie mówi się o 350 tys. Większość z nich to Marokańczycy (ok. 150 tys.). Wzrasta coraz bardziej liczba Pakistańczyków oraz mieszkańców Senegalu i Gambii. W Katalonii istnieje 170 miejsc modlitwy lub "meczetów", większość z nich nielegalnie. W grudniu ubiegłego roku podczas spotkania Rady Islamskiej Katalonii imami zażądali budowy wielkiego meczetu w Barcelonie. Ten projekt wydaje się być coraz bliższy realizacji.

Ideologia w ślad za pieniędzmi
W dyskusji o meczetach w Hiszpanii obok wątku wolności religijnej i braku wzajemności w swobodzie wyznania chrześcijańskiego w krajach o większości muzułmańskiej ostro poruszany jest temat finansowania budowy nowych muzułmańskich miejsc modlitwy.
Na terenie Hiszpanii istnieje obecnie 11 wielkich meczetów: trzy w prowincji Malaga, po dwa w Ceucie, Melilli i Madrycie, po jednym w Walencji i Granadzie. Przynajmniej siedem z nich powstało dzięki kapitałowi pochodzącemu z Arabii Saudyjskiej. Wielki meczet w Walencji oraz meczet z Tetuán w Madrycie powstały dzięki funduszom syryjskim. Cztery wielkie meczety, które istnieją w Andaluzji, powstały za pieniądze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Najbardziej znanym jest meczet z Granady, pierwszy, jaki powstał w tym mieście od 1492 roku, tj. od zdobycia Granady przez Izabelę Katolicką.
Mansur Escudero, przewodniczący Rady Islamskiej, uważa, że meczety, nawet bardziej skromne i mniejsze, powinny powstawać dzięki miejscowemu kapitałowi, aby korzystanie z pieniędzy ze źródeł związanych z ekstremistycznymi odłamami islamu nie przełożyło się na zależność ideologiczną.

Spełniony sen
Jedną z kluczowych postaci w budowie nowych meczetów w Hiszpanii jest Sultan bin Muhammad Al-Qasimi, szejk Sharhaju, jednego z siedmiu emiratów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ten wykształcony w Wielkiej Brytanii przedstawiciel muzułmańskiej elity ma opinię filantropa, który poświęca dużo czasu promocji kultury islamskiej. Pod jego rządami UNESCO ogłosiło emirat Sharhaj stolicą kulturalną świata arabskiego. Al-Qasimi utrzymuje dobre stosunki z USA, ale cień na rządzony przez niego emirat rzuca fakt, że jest on przychylny radykalnemu prądowi wahabizmu, który nie jest uznawany przez pozostałe emiraty. Sharhaj jest jedynym emiratem przestrzegającym szariatu. Nie ma w nim wolności religijnej, a prawa kobiet są ograniczone. Sharhaj poparł także rządy talibów w Afganistanie.
Al-Qasimi konsekwentnie dąży do spełnienia swoich obietnic: zrobienia wszystkiego, co możliwe, aby islam powrócił do dawnego Al-Andalus - Andaluzji. Na początek sfinansował rozpoczęte przez Maroko prace, które pozwoliły na ukończenie meczetu w Granadzie w 2003 roku. W ten sposób spełnił swój wielki sen: w mieście Alhambry powstał pierwszy meczet, odkąd król Boabdil oddał Granadę w ręce królów katolickich (Izabeli i Ferdynanda) w 1492 roku. Nowy meczet stanął na szczycie El-Albaicín, tuż obok kościoła św. Mikołaja, skąd rozpościera się przepiękny widok na Alhambrę, bajeczny zamek arabskich władców Granady.
Al-Qasimi ma przypuszczalnie sfinansować także meczety w La Rioja, Barcelonie, Kordobie i Sewilli. Budowa tego ostatniego - w dzielnicy Bermejales na terenach przekazanych przez władze miasta - chwilowo została wstrzymana na skutek sprzeciwu mieszkańców. Minaret początkowo miał mieć 30 metrów wysokości i być repliką słynnej Giraldy, symbolu Sewilli. Przygotowania do budowy ukazały także silny podział środowiska muzułmańskiego i walkę o wpływy pomiędzy różnymi ugrupowaniami.

Kusząca przeszłość
Muzułmanie z Półwyspu Iberyjskiego, którzy rządzili Hiszpanią pomiędzy 711 a 1492 rokiem (ery chrześcijańskiej), są powszechnie znani jako Maurowie. Słowo "Maur" jest zniekształconą formą słowa odnoszącego się do ludzi pochodzących z obszaru Maroka. Nazwali swój kraj Al-Andalus. Obejmował on początkowo także Portugalię i południową Francję, a następnie już tylko królestwo Granady. Słowo "Andaluzja" pochodzi od arabskiego słowa Al-Andalus, które ma kilka znaczeń. Jedno z nich to "zielenienie się po długim lecie, bądź okresie suszy". W czasie panowania Abdur-Rahmana, "Sokoła Andaluzji" (755-788), rozpoczął się proces budowania na tym terenie cywilizacji muzułmańskiej, podobnej do tej będącej w rozkwicie w Damaszku, Bagdadzie i w wielu innych miejscach świata. Wówczas Arabom wystarczył jeden wiek, aby stworzyć cywilizację o wysokim stopniu rozwoju. W 1492 roku ostatni król Granady Boabdil poddał miasto królom katolickim.

Druga Mekka
Stowarzyszenie Muzułmanów w Kordobie szuka terenów, aby wybudować replikę słynnego meczetu-katedry oraz ośrodek nauczania i szerzenia islamu na powierzchni 11 tys. m2. Cały kompleks nosiłby nazwę Medinat Assalam - Miasto Pokoju. Przewodniczący stowarzyszenia Abu-Muhasmmad Abdullah-Imram - Hiszpan nawrócony na islam, a który nazywał się wcześniej Joaquín Martín Fernández - twierdzi, że negocjacje z władzami miasta trwają od kwietnia ubiegłego roku. Władze temu zaprzeczają.
Miasto Pokoju leżałoby w części Medina Azahara (przy drodze Kordoba - Madryt). Jego budowa przywróciłaby znaczenie Kordoby jako stolicy Al-Andalus oraz uczyniłaby ją Mekką Europy dla świata muzułmańskiego. Aktualnie w Kordobie według danych stowarzyszenia, jest ok. 4,5 tys. wyznawców islamu (według danych oficjalnych - zaledwie tysiąc). Nowy budynek meczetu "ma być na obraz i podobieństwo tego, który już istnieje" - twierdzi Abdullah-Imram. Na razie są obietnice pomocy finansowej Emiratów Arabskich i Kuwejtu oraz "niezależnych organizacji Egiptu i Maroka". Zdaniem przewodniczącego Stowarzyszenia Muzułmanów, to te same źródła, które są gotowe do zainwestowania w budowę meczetu w Bermejales w Sewilli. Od 2005 roku 13 obserwatorów z Emiratów Arabskich i Kuwejtu odwiedziło Kordobę, aby na miejscu zapoznać się z planami budowy Miasta Pokoju - z dumą podkreśla Abdullah-Imram.
Z drugiej strony, źródła policyjne wskazują, że planami budowy meczetu w Kordobie jest zainteresowana od lat Arabia Saudyjska. Cel jest podobny: uczynić z miasta - symbolu hegemonii islamu na Zachodzie - drugą Mekkę dla europejskich muzułmanów.
Ignorowanie złożonego kontekstu religijnego, politycznego i socjologicznego, w jakim pojawia się ten projekt, byłoby poważnym błędem. Arabskie monarchie, które odmawiają prawa do swobody kultu wyznawcom innych religii, promują budowę meczetów w Europie i hojnie finansują inicjatywy kulturalne, akademickie i społeczne w celu pozyskania europejskich muzułmanów (i nie tylko) dla trendów islamskich o charakterze integrystycznym i ekstremistycznym. Szczególnie podatne na tego typu propagandę jest drugie (i kolejne) pokolenie imigrantów. Muzułmańskie elity starają się wszelkimi sposobami, infiltrując kulturowo społeczeństwa Zachodu, wpływać na decyzje rządów państw zachodnioeuropejskich, zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej. Trudno nie przyznać, że to przedsięwzięcie w dużej części im się udaje. W tym kontekście postawa władz publicznych odnośnie do projektu meczetów w Sewilli, Kordobie czy w jakimkolwiek innym kraju europejskim, musi być jasna i niedwuznaczna. Duchowni odpowiedzialni za meczety powinni być identyfikowani i podlegać kompetentnej religijnej władzy muzułmańskiej, która ponosiłaby odpowiedzialność za ich formację i przepowiadanie. Także finansowanie podobnych projektów musi znajdować się pod kontrolą właściwej administracji, aby wiedzieć skąd pochodzą fundusze i kto za nimi stoi, by móc ocenić ryzyko uprawiania radykalnego prozelityzmu lub wprost terroryzmu. Albo Europa wyciągnie wnioski z zamachów terrorystycznych z 11 marca 2004 roku w Madrycie i 7 czerwca 2005 roku w Londynie, albo będzie niezmiernie trudno przyjąć skuteczny system ochrony przed islamskim terroryzmem. Nie chodzi o zakazywanie muzułmanom - co byłoby niezgodne z konstytucją - budowy meczetów, ale o szukanie równowagi pomiędzy tym prawem a obowiązkiem państwa, aby przeciwdziałać zagrożeniom terrorystycznym, jakie ciążą nad Hiszpanią, a także nad Europą. Powstawanie nowych meczetów jest zgodne z prawem, chyba że kryje intencje poprzez które próbuje się przemycić inicjatywy godzące w prawo i wolność religijną. Jeśli nowy meczet jawi się jako "powrót do Al-Andalus", platforma dla "dżihadu" albo jako historyczne odzyskanie utraconego terytorium (stąd tyle starań o Kordobę, Sewillę i Granadę), to nieuchronnie prowadzi to do konfliktu religijnego i politycznego.
o. Marek Raczkiewicz CSsR, Madryt

żródło: "Nasz Dziennik" 2007-04-07

Autor: mj