Hiperdrogi Gazociąg Południowy
Treść
Fragmenty rozmowy przeprowadzonej przez Radio Swoboda z Władimirem Miłowem, prezesem Instytutu Polityki Energetycznej, byłym wiceministrem energetyki Federacji Rosyjskiej
Sprawa z Gazociągiem Południowym, o ile wiem, jest znacznie prostsza niż z Północnym, tam nie ma żadnego zdecydowanego sprzeciwu, wszyscy są gotowi przyłączyć się do niego, pozostaje tylko pytanie o cenę.
- Nie, są tam pewne niejasności. Po pierwsze, wstępną zgodę Turcji na rozpatrzenie kwestii kontynuacji układania rur na jej morskim terytorium, w Rosji rozpowszechniono jako ostateczną. A to nie tak. Potrzebny będzie jeszcze mniej więcej rok, żeby zrozumieć, co Turcja o tym wszystkim myśli. Będzie jej wygodniej, jeżeli rury przebiegną przez jej terytorium, gdyż wtedy pobierałaby opłaty tranzytowe. Sądzę, że możliwe są tu niespodzianki. Poza tym w lipcu do władzy w Bułgarii doszedł nowy rząd, który dosyć ostro wypowiadał się przeciwko aktywnej współpracy energetycznej z Rosją, szczególnie dotyczącej Gazociągu Południowego, i na razie nie orientuje się w tej kwestii. A w Bułgarii gazociąg wychodzi z Morza Czarnego na ląd.
Nie można jej ominąć?
- Na pewno można. Rosja utrzymuje, że na miejsce Bułgarii aktywnie kandyduje Rumunia, lecz na razie to wielki znak zapytania. W każdym razie nie było dotychczas ani jednego kraju tranzytowego, z którym nie mielibyśmy jakichś problemów we wzajemnych stosunkach. Z Bułgarią wszystko szło trudno, z Turcją także, i nie ma podstaw, by oczekiwać, że wszystko świetnie się ułoży z Rumunią. Lecz oczywiście podstawowym problemem Gazociągu Południowego jest jego bardzo wysoka cena.
Jednak Słowenia jest zainteresowana projektem, ponieważ działa tam przemysł petrochemiczny, chemiczny, który w jakimś sensie jest konsumentem?
- Tak, lecz to wszystko na małą skalę. Zużycie gazu przez Słowenię oscyluje wokół, jeśli się nie mylę, półtora miliarda metrów sześciennych na rok - ogólnie rzecz biorąc, tyle zużywa jedna duża moskiewska elektrociepłownia. Dlatego nie możemy mówić o Słowenii jako o rynku na wielką skalę. To mały kraj - i to samo dotyczy miejscowego przetwórstwa ropy naftowej i gazu. Dlatego ma to dla nas znaczenie bardziej polityczne, ponieważ jest to jeden z krajów członkowskich Unii Europejskiej mający pewien wpływ na nowych członków. I wydaje mi się, że ten aspekt jest ważniejszy niż wielkość słoweńskiego rynku energetycznego.
Jaki jest sens budowy Gazociągu Południowego i Północnego, zważywszy na potencjalny spadek zapotrzebowania na gaz w Europie, jeśli będzie ono miało długoterminowy charakter?
- Jest to ważne pytanie, na które na razie nie ma odpowiedzi. To znaczy, że dotychczas nie jest jasne, czy gwałtowny spadek popytu na gaz w Europie to rzeczywiście sprawa długoterminowa czy po prostu krótkoterminowa, spowodowana kryzysem. Są podstawy, by uważać, że długoterminowa, dlatego że rozwija się produkcja nietradycyjnych paliw gazowych, takich jak gaz łupkowy czy metan - czyli to, co wcześniej było uważane za zbyt drogie i skomplikowane. Dziś wydobywa się ich tak wiele, zwłaszcza w USA, gdzie z tego powodu obniża się zapotrzebowanie na import gazu ziemnego i stąd cały import obecnie przekierowuje się na Europę. Są podstawy, by oczekiwać, że w Europie wzrośnie konkurencja, będzie więcej źródeł dostaw gazu. Zresztą możliwe, że wszystkie te nowe rurociągi nie będą używane.
Z Pana punktu widzenia, jeśli coś takiego nastąpi, który rurociąg Rosja powinna poświęcić - północny czy południowy?
- Oczywiście, że z Gazociągu Południowego, według mnie, najpierw trzeba zrezygnować, dlatego że jest to hiperdrogi rurociąg. Żadne wydatki na niego nie są porównywalne z tymi stratami i ryzykiem, możliwymi przy tym samym ukraińskim tranzycie. Jeśli straty, związane z tranzytem gazu przez Ukrainę, mogą być znaczące, lecz niezbyt wielkie, to mówimy o 25 miliardach euro możliwej wartości tego rurociągu - to ogromne pieniądze, a przecież Gazprom jest cały zadłużony i powinien eksploatować nowe złoża.
Obawiam się, że to będzie za ciężki kamień u naszej szyi. Z Gazociągiem Północnym wszystko jest prostsze, mamy tam popyt, dlatego że mimo wszystko wydobywanie gazu w Morzu Północnym spada i temu segmentowi rynku - Holandii, Wielkiej Brytanii, Niemcom Północnym - potrzebny jest gaz. Dlatego Gazociąg Północny nie jest bezsensownym przedsięwzięciem z ekonomicznego punktu widzenia. Południowy z kolei jest i zbyt kosztowny, i w ogóle trudno stwierdzić, czy będziemy mogli utrzymać takie przedsięwzięcie.
Źródło: www.kresy.pl
"Nasz Dziennik" 2009-11-21
Autor: wa