Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Hiddink: Najgorszy sędzia

Treść

Jedni cieszyli się z nieprawdopodobnego szczęścia, drudzy rozpaczali, o nieszczęście obwiniając sędziego. Dramatyczna półfinałowa rywalizacja Barcelony z Chelsea Londyn zakończyła się triumfem Katalończyków, dzięki czemu w finale piłkarskiej Ligi Mistrzów dojdzie do pojedynku marzeń. Szkoda tylko, iż po drodze było tyle kontrowersji...

Nie ma co ukrywać - ogromna większość futbolowej Europy liczyła na starcie Manchesteru United z Barceloną, spodziewając się po tym meczu wyjątkowych emocji i wrażeń. We wtorek MU zrobił swoje, dzień później w jego ślady poszła "Barca". O ile jednak sukces podopiecznym sir Alexa Fergusona przyszedł łatwo, o tyle Hiszpanie mogli mówić o gigantycznym szczęściu. Wyśmienicie nastawiona przez Guusa Hiddinka - tak taktycznie, jak mentalnie - Chelsea przez ponad 180 minut (obu pojedynków) nie pozwoliła sobie zadać ciosu, ba, praktycznie nie dopuściła rywali w pobliże własnej bramki. Można było narzekać, wytykając Anglikom nadmierne skupienie się na defensywie, ale to był jedyny sposób na skuteczne radzenie sobie z ofensywnym potencjałem Barcelony. Na dodatek, wbrew malkontentom, w środowy wieczór londyńczycy pokazali, że i w ataku radzą sobie doskonale. Prowadzili już od 9. minuty, potem mieli sporo szans, by wynik podwyższyć. Nie zdołali, w trzeciej minucie doliczonego czasu gry padli na murawę jak rażeni gromem. Andres Iniesta strzałem życia wyrównał i dał Chelsea awans. - Marzyłem o takim trafieniu, pewnie gdyby nie wyjątkowa chwila i okoliczność, posłałbym piłkę w trybuny - powiedział później ze śmiechem. Świętujący wielkie chwile trener Josep Guardiola przyznał, iż spodziewał się innego scenariusza meczu. - Myślałem, że to my będziemy prowadzić grę, tymczasem szybko stracony gol wszystko zmienił. Rywale świetnie bronili, do tego zaskoczyli nas potencjałem ofensywnym. Było ciężko, ale awansowaliśmy. To jest jak sen - dodał.
Anglicy rozpaczali i wytykali błędy sędziemu. Wyliczyli trzy, nawet cztery sytuacje, w których należał się im rzut karny i przynajmniej w dwóch mieli stuprocentową rację. - Nie widziałem gorszego sędziowania, takie mecze powinni prowadzić ludzie z wielkim doświadczeniem - grzmiał Hiddink. Nerwów i emocji długo nie mogli powstrzymać jego podopieczni, którzy po meczu bezpardonowo zaatakowali arbitra. - Zrozumcie nas, jesteśmy ludźmi, byliśmy blisko celu, nie udało się, a wszyscy wiedzieliśmy, że w kluczowych sytuacjach sędzia mylił się na naszą niekorzyść - przyznał Frank Lampard. - My zrobiliśmy swoje, sędzia nie - dodał John Terry.
I to prawda - Barcelona jest wielka, ale do finału pociągnął ją Tom Henning Ovrebo. Dzięki temu... spełni się pragnienie ogromnej części piłkarskiej Europy i 27 maja w Rzymie naprzeciw siebie staną Katalończycy i Manchester United. To ma być finał marzeń.
Pisk
"Nasz Dziennik" 2009-05-08

Autor: wa