Hemarowe klimaty
Treść
Wczoraj obchodziliśmy 90. rocznicę odzyskania niepodległości. Jednak przeglądając repertuary teatralne, zasadniczo można by sądzić, że takiej rocznicy nie ma. Nie mówię tu o salach teatralnych wynajętych na uroczystości niepodległościowe, lecz o przedstawieniach znajdujących się w repertuarach teatrów przygotowanych z myślą o tej pięknej, wyjątkowej, patriotycznej rocznicy. Tymczasem na scenach teatralnych można oglądać rozmaite farsy, sztuki brutalistów utrzymane w konwencji brzydoty estetycznej i nasycone wulgaryzmami językowymi albo jakieś obce dramaty podejmujące problemy niewiele mające wspólnego z naszą polską tradycją, historią. Można by wysnuć z tego wniosek, że wszystko, co łączy się z pojęciem patriotyzmu, jest jakoś wstydliwie omijane przez teatry. Może warto, by teatry na płaszczyźnie artystycznej podjęły jakiś dyskurs nad zanikaniem przejawów polskiego patriotyzmu wraz z zastanowieniem się, jakie są tego przyczyny. Na przykład, dlaczego w polskich sztukach współczesnych, jeśli już pojawia się wątek patriotyzmu, to wyłącznie w formie karykaturalnej, ośmieszającej i koniecznie w kontekście jakiejś patologii. Teatr nie może umywać piłatowych rąk i twierdzić, że to nie jego sprawa. Owszem, jego sprawa, albowiem sztuka jest silnym nośnikiem treści formujących widza, zwłaszcza młodzież. Kiedy nasza Ojczyzna utraciła niepodległość na ponad sto dwadzieścia lat, to przecież mimo braku państwowości polska kultura nie umarła. Powstawały najwybitniejsze dzieła w literaturze, w malarstwie, w muzyce. Jakże pięknie, prosto, a zarazem głęboko o miłości do Polski pisał Marian Hemar. Ten, który "z urodzenia był lwowiakiem, z pochodzenia Żydem, a z wyboru Polakiem". Pod koniec życia pisał we wzruszającym wierszu m.in.: "Ja w ogóle nie jestem Polakiem od króla Piasta (...) I z metrykalnych przyczyn (...) Jestem Polakiem ochotniczym (...). Mógłbym być w Izraelu / Satyrycznym gwiazdorem / W tym sęk, że bym nie mógł, bo jestem / Polakiem amatorem. / Z miłości od pierwszego wejrzenia, a nie z przymusu (...)". No właśnie, z miłości, a nie z przymusu. Ten wielki patriota, którego losy wojenne zaprowadziły daleko od Ojczyzny, tęsknił za Polską bardzo. Po wojnie już do niej nie powrócił, nie mógł zaakceptować nowej, komunistycznej władzy będącej w dyspozycji Kremla. I pewnie nosił w sobie tę bolesną świadomość - jak zresztą i inni poeci, na przykład Lechoń czy Wierzyński - że przyjdzie mu dokonać dni na obczyźnie. Utwory powstające na emigracji były na wskroś polskie, czy to wiersze, czy piosenki, czy sztuki teatralne, czy skecze kabaretowe. Czuło się w nich polskiego ducha. Słowami wierszy i piosenek malował ojczysty pejzaż, ulice ukochanego Lwowa, warszawskie aleje. Dorobek twórczy Mariana Hemara jest tak ogromny, że teatry - gdyby tylko zechciały - mogłyby tę spuściznę znakomicie wykorzystać. Hemar napisał kilka tysięcy wierszy, piosenek, skeczy, utworów satyrycznych. Kilka miesięcy temu Barbara Dobrzyńska wyreżyserowała według własnego scenariusza doskonały spektakl "Okiem Hemara i nie tylko". Nie wiem, jakie są obecnie losy tego przedstawienia, albowiem zostało zrealizowane impresaryjnie i nie jest przypisane repertuarowo do żadnego teatru. Wielka szkoda, bo to wybitny spektakl, z prawdziwą przyjemnością zgłosiłam go jako najlepsze przedstawienie ubiegłego sezonu w rankingu miesięcznika "Teatr". A najnowszy Hemarowy spektakl zaprezentował warszawski Teatr Rampa. "Perły kabaretu Mariana Hemara" w reżyserii Janusza Szydłowskiego (także autor scenariusza) mają formę spektaklu kabaretowo-rewiowego. Janusz Szydłowski według tego samego scenariusza wyreżyserował już wcześniej "Perły kabaretu" w kilku innych teatrach. Jednak każda obsada wnosi inny klimat i nieco inną interpretację. W Rampie słuchamy i oglądamy znane przedwojenne przeboje kabaretowe przetykane skeczami i od czasu do czasu czymś w rodzaju konferansjerki bardzo dobrze prowadzonej przez Janusza Szydłowskiego. Ale ta konferansjerka chwilami zamienia się w występ postaci samego Hemara. Janusz Szydłowski z dużym taktem i wyczuciem niuansów wciela się na chwilę w Mariana Hemara. Podpierając się autentyczną laską poety, którą przywiózł z Londynu, i dyskretnie dozując środki ekspresji, prezentuje szyk, elegancję manier i ten ujmujący Hemarowski charme. Zaś we wzruszającej piosence, gdzie "W ciszy nagle grają słowiki", a jeden z nich śpiewa Szopena, Janusz Szydłowski swoją interpretacją znakomicie podkreśla piękną, poetycką metaforę utworu i wydobywa ów klimat nostalgii za tamtym lwowskim sadem i za tamtą lwowską rzeką. Te klimaty wybrzmiewają także w wierszu "Maj", pięknie, spokojnie wypowiedzianym przez reżysera spektaklu. Kolorowe, bardzo żywe przedstawienie ma dobre tempo. Małgorzata Duda-Kozera w skeczowych scenkach kipi wręcz energią. Za bardzo. Koniecznie trzeba by choć trochę tej energii powściągnąć. Tak, zresztą jak i u większości pozostałych wykonawców, zwłaszcza w scenkach sytuacyjnych. Ponadto nadbudowywanie minami i gestami wypowiadanych kwestii czy interpretacji piosenek w kilku przypadkach prowadzi do niepotrzebnego przerysowania postaci i tematu, tak jak to się dzieje na przykład u Zbigniewa Konopki w piosence "Czy ty wiesz moja mała". Podobnie silnie przerysowaną formę ma skecz muzyczny "Polka" w wykonaniu całego zespołu z wyjątkiem Janusza Szydłowskiego. Natomiast w ogromnie zabawnej piosence "Dieta", świetnie aktorsko wykonanej przez Małgorzatę Dudę-Kozerę, ów naddatek ekspresji zafunkcjonował, stając się charakterystycznym środkiem wyrazu. Konrad Marszałek zaś w piosence "Nie będziesz ty, to będzie inna", zastosowawszy tzw. żartobliwy cudzysłów, rozbawił widownię. Z wokalną perfekcją, wyciszoną ekspresją i bardzo dyskretnym gestem pięknie zaśpiewała znany przedwojenny przebój "Nikt tylko ty" Julita Kożuszek-Borsuk. Wykonane zaś przez cały zespół finałowe piosenki: "Pojadę na spacer w Aleje", "No to serwus, do widzenia" i "Byle do wiosny", chętnie podchwytywała widownia, włączając się miejscami wokalnie. Okazuje się, że gdzieś tam w naszej pamięci funkcjonują fragmenty Hemarowych piosenek, nutki skądś znane i zapomniane. Wystarczy je tylko przywołać, na przykład spektaklem teatralnym. Temida Stankiewicz-Podhorecka "Perły kabaretu Mariana Hemara", scen. i reż. Janusz Szydłowski, scenog. i kost. Elżbieta Krywsza, chor. Jacek Tomasik, kier. muz. i aranżacja Artur Jerzy Zieliński, Teatr Rampa, Warszawa. "Nasz Dziennik" 2008-11-12
Autor: wa