Hazard genetyczny
Treść
Zdjęcie: Ewa Sądej/ Nasz Dziennik
Dziś upływa ostatni dzień konsultacji społecznych nad projektem ustawy o in vitro. Specjaliści z dziedziny ginekologii na określenie proponowanych zapisów znajdują wiele określeń, z których najłagodniejsze to „skandal”.
Według ginekologów-położników, z którymi rozmawiał „Nasz Dziennik”, projekt ustawy forsuje ideologiczny pogląd, jakoby procedura zapłodnienia pozaustrojowego metodą in vitro była sposobem leczenia niepłodności, do tego jedynym. To grube nadużycie, akcentują lekarze: nawet po udanym zabiegu zapłodnienia na szkle powód niepłodności nie zostaje usunięty. Kobieta nadal nie jest w stanie naturalnie zajść w ciążę.
W myśl projektu podejście do in vitro nie musi być nawet poprzedzone właściwym leczeniem niepłodności ani diagnostyką, jaką oferuje chociażby naprotechnologia. Jak podkreśla dr Andrzej Banach, specjalista ginekolog-położnik, a także naprotechnolog, ustawa tego nie definiuje. Zabrakło listy koniecznych badań w diagnozowaniu przyczyny niepłodności (np. u kobiety sprawdzenie drożności jajowodów, badań TSH, ATPO, ATG, PRL, AMH i innych). To ważne z punktu widzenia zdrowia dziecka. – Para musi być przecież wyleczona np. z insulinooporności, cukrzycy, choroby tarczycy, hiperprolaktynemii, zaburzeń hormonalnych. Niedopuszczalne jest powtarzanie procedury in vitro przy nawracających poronieniach – stwierdza dr Banach, autor petycji do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, w której wnioskuje o odrzucenie projektu ustawy. Petycję można podpisać na stronie citizengo.org.
Zdaniem dr. Banacha, brak listy chorób dziedzicznych będących wskazaniem do preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej otwiera pole do nadużyć eugenicznych. W projekcie ustawy zawarte są zapisy zezwalające na testowanie ludzkich embrionów w celu dokonania wyboru płci, który ma pozwolić uniknąć ciężkiej, nieuleczalnej choroby dziedzicznej. Ponadto, zdaniem lekarza, zastosowanie gamet pobranych od dawcy w celu dawstwa innego niż małżeńskie promuje antyrodzinny sposób wychowania potomstwa i nasili socjopatię sierot z niepełnych związków oraz powielanie tego modelu.
Na wiele innych kardynalnych błędów w projekcie zwracali uwagę również specjaliści genetycy, a także lekarze, którzy procedurę in vitro znają od podszewki. Profesor Andrzej Kochański, genetyk z Instytutu Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej im. M. Mossakowskiego Polskiej Akademii Nauk, podkreśla, że ludzki embrion, najwcześniejsze stadium rozwoju biologicznego człowieka, został potraktowany w projekcie jak przedmiot – produkt i określony jako „grupa komórek”, co jest skandaliczne. Ustawa nie zawiera bardzo ważnych informacji: ile zarodków można utworzyć podczas jednej procedury IVF, ile z nich można przenieść podczas transferu do jamy macicy, co będzie działo się z „nadliczbowymi” embrionami i jak długo będą przechowywane. Bardzo ważną kwestią jest również ocena zdrowia dzieci poczętych w procedurze in vitro. Doktor Banach zwraca uwagę, że należy określić, do którego momentu będzie monitorowany stan zdrowia dzieci poczętych pozaustrojowo, ponieważ wiele wad ujawnia się dopiero w wieku dojrzewania.
Kogo Arłukowicz nie pyta
Projekt ustawy „o leczeniu niepłodności” został skierowany do konsultacji społecznych do 33 podmiotów, m.in. Naczelnej Rady Lekarskiej, Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych i Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych. Do konsultacji zaproszono też proaborcyjną Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Pominięto natomiast tak ważną grupę specjalistów, szczególnie w odniesieniu do tematu zapłodnienia pozaustrojowego, jaką są genetycy. Jak podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” prof. Alina Midro, genetyk, były konsultant wojewódzki w dziedzinie genetyki klinicznej, Ministerstwo Zdrowia widocznie nie jest zainteresowane opinią specjalistów genetyków w tak powiązanej z genetyką kwestii zapłodnienia pozaustrojowego.
Według planów ministra zdrowia, po wakacjach parlamentarnych projekt będzie procedowany przez posłów i senatorów.
Izabela Borańska-ChmielewskaNasz Dziennik, 18 sierpnia 2014
Autor: mj