Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Hasali w służbach

Treść

Premier Leszek Miller i minister obrony narodowej, obaj z SLD, nie nadzorowali właściwie działalności Wojskowych Służb Informacyjnych, Agencji Wywiadu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Do archiwum IPN powinny bezzwłocznie trafić dokumenty, zbiory danych, rejestrów i kartotek, akta funkcjonariuszy i żołnierzy, wytworzone przez te służby do 6 maja 1990 r. - postuluje NIK. Byli szefowie AW i ABW nie udostępnili kontrolerom Izby części dokumentów zawierających przepisy regulujące prowadzenie czynności operacyjno-rozpoznawczych.
Zdaniem koordynatora ds. służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna, wnioski z raportu NIK "w wysokim stopniu uzasadniają istnienie takiej funkcji, którą mu powierzono".
- Służby pozbawione kontroli przejmują rolę kreatora życia politycznego, a w tym przypadku przejęły też rolę kreatora prawa, co absolutnie nie powinno mieć miejsca - twierdzi Wassermann. Zapewnia, że jeśli w przyszłości powstanie podobny raport, nie będzie już zawierał tak negatywnej oceny nadzoru nad służbami.
Ale zdaniem byłego szefa MON Jerzego Szmajdzińskiego, już ten opublikowany wczoraj nie powinien być taki. W piśmie skierowanym do wiceprezesa NIK Piotra Kownackiego w końcu października br. Szmajdziński stwierdza, że według stanu na ten dzień wszystkie akty prawne do ustawy o WSI zostały wydane, a zasługą tego rządu jest sam fakt, że taka ustawa powstała. Innego zdania jest Izba.
NIK zarzuca zarówno Szmajdzińskiemu, jak i jego kolegom z rządu, że zwlekali z wydawaniem rozporządzeń do ustaw, przez co do minimum ograniczali swoje ustawowe obowiązki nadzorowania podległych im służb.
"Pomimo upływu dwu i pół roku od wejścia w życie ustawy o ABW i AW nie doprowadzono do stworzenia pełnego systemu prawnego określonego ustawą, dającego podstawy funkcjonowania Agencji" - czytamy w syntezie wyników kontroli. Zdaniem kontrolerów, nie podlega wątpliwości fakt, że wszystkie akty wykonawcze do ustawy powinny wejść w życie w dniu rozpoczęcia obowiązywania nowej ustawy.
NIK nie miała możliwości przeprowadzenia kontroli sposobu uregulowania zasad prowadzenia i dokumentowania czynności operacyjno-rozpoznawczych i analityczno-informacyjnych w ABW i AW. Kontrolerzy spotkali się z odmową przedłożenia stosownych dokumentów i wyjaśnień przez szefów obu instytucji.
- Kwestia udostępniania dokumentów jest to bardzo wrażliwa rzecz w przypadku służb - lakonicznie mówi Wassermann. Jego zdaniem, jedynym kryterium w sporze "ujawniać czy nie" powinno być bezpieczeństwo państwa.
- NIK absolutnie powinien mieć dostęp do dokumentów, które mówią np., jak są wydawane środki publiczne przeznaczane na działania operacyjne - uważa Zbigniew Sosnowski (PSL) z sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Według niego, trudno sobie wyobrazić, że ktoś działa zgodnie z prawem, a potem nie chce dać się skontrolować, czy na pewno tak było. Na pytanie: czy raport powinien mieć swój ciąg dalszy w prokuraturze, poseł Sosnowski nie odpowiada wprost. Jego zdaniem, zdecydowanie za dużo dyskutuje się w Polsce o służbach publicznie. Znacznie ostrzejsi w słowach są posłowie Konstanty Miodowicz z Platformy Obywatelskiej i Robert Strąk z Ligi Polskich Rodzin. Obaj zasiadali w speckomisji w poprzedniej kadencji.
- Jeżeli jest kontrola i podczas niej stwierdza się jakieś uchybienia, to muszą się zająć tym organy ścigania - mówi Strąk.
- Zdecydowanie te materiały powinny zainspirować prokuraturę z urzędu do działań wobec wskazanych przez NIK osób - twierdzi polityk PO. Zdaniem Miodowicza, władza SLD charakteryzowała się tym, że zupełnie została uchylona cywilna kontrola nad służbami.
Co ze speckomisją? - Przez całe cztery lata w mediach mówiliśmy o tym, że komisja w takim kształcie nie ma szans na skuteczną kontrolę służb - mówi poseł Andrzej Grzesik (Samoobrona). Dodaje, że komisji koniecznie trzeba dać instrument, dzięki któremu nie będzie dochodzić do takich sytuacji jak dotąd.
Miodowicz jest zdania, że błąd leży gdzie indziej. - To sprawa mentalności i kultury politycznej, a speckomisja jest polem manipulacji i politycznych rozgrywek - uważa. Według mnie, dopóki to się nie zmieni, parlamentarna kontrola nad służbami będzie zawsze fikcją, nawet gdy pojawią się dodatkowe instrumenty.
Była to pierwsza tego typu kontrola w dotychczasowym okresie funkcjonowania NIK.
Mikołaj Wójcik

Minister Zbigniew Wassermann, koordynator ds. służb specjalnych:
Raport wpisuje się w ocenę, jakiej dokonywała w poprzedniej kadencji Komisja ds. Służb Specjalnych, w której zasiadałem. Dobrze, że teraz także NIK wskazuje te nieprawidłowości. Premier Leszek Miller zamiast odgrywać rolę zadaniującego i kontrolującego służby specjalne, traktował je jako element swojej politycznej władzy.
Dziś nikt nie zamierza używać służb do walki politycznej, a na ich czele stoją teraz nie politycy, a funkcjonariusze tych formacji. Mają za zadanie wykonywać swoje obowiązki i - jak podkreśla premier - służyć.
not. MW

Lista osób zajmujących kierownicze stanowiska, odpowiedzialnych za kontrolowaną działalność w okresie objętym kontrolą NIK

1. Leszek Miller - prezes Rady Ministrów, przewodniczący Kolegium do spraw Służb Specjalnych od 29 czerwca 2002 r. do 2 maja 2004 r.

2. Marek Belka - prezes Rady Ministrów, przewodniczący Kolegium do spraw Służb Specjalnych od 3 maja 2004 r.

3. Jerzy Szmajdziński - minister obrony narodowej.

4. Marek Dukaczewski - szef Wojskowych Służb Informacyjnych.

5. Andrzej Barcikowski - szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

6. Zbigniew Siemiątkowski - szef Agencji Wywiadu od 29 czerwca 2002 r. do 10 sierpnia 2004 r.

7. Andrzej Ananicz - szef Agencji Wywiadu od 11 sierpnia 2004 r.

Treść raportu NIK w dzisiejszym numerze "Naszego Dziennika":
* Brak szczegółowych planów i zakresu działania służb specjalnych.
* Minister obrony narodowej nie określił zakresu działania Inspektoratu WSI, a szef WSI nie ustalił regulaminów organizacji jednostek WSI.
* Szef Agencji Wywiadu nie nadał regulaminu organizacyjnego Biuru Studiów i Prognoz.

"Nasz Dziennik" 2005-12-01

Autor: ab