Grypa opanowana, ale wciąż groźna
Treść
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uspokaja, że nigdzie poza Ameryką Północną nie doszło do "ustawicznego rozprzestrzeniania się wirusa H1N1". Mimo to WHO nadal uważa pandemię świńskiej grypy za "bliską". W różnych miejscach globu odnotowuje się nowe, pojedyncze przypadki zachorowań. Jednocześnie władze sanitarne Stanów Zjednoczonych informują, że wysoce prawdopodobne jest to, iż władze Meksyku mają rację, twierdząc, że to USA są krajem, z którego rozpoczęła się inwazja choroby.
- Nie mamy dowodów na trwałe rozprzestrzenianie się tej grypy poza Ameryką Północną - powiedział Michael Ryan, dyrektor WHO ds. reagowania na globalne zagrożenie. WHO wcześniej wprowadziła piąty (w skali sześciostopniowej) stopień zagrożenia pandemią tej choroby. Jednakże - jak ostrzegają władze organizacji - nadal możliwe jest podniesienie stopnia zagrożenia na najwyższy.
Z kolei władze Meksyku twierdzą, że epidemia na terenie ich kraju weszła w fazę stabilizacji. Jednocześnie rząd ostrzega przed nadmiernym optymizmem, informując, iż jest zbyt wcześnie, aby twierdzić, że kraj ma już najgorsze za sobą. Rządzący podali także, że nowy wirus nie jest aż tak agresywny, jak sądzono, ale jego rozpowszechnianie się jest nie do przewidzenia.
Coraz to nowe kraje odnotowują przypadki zakażeń wirusem H1N1. Najczęściej wśród obywateli, którzy właśnie wrócili z Meksyku lub wśród osób, które miały z nimi bliski kontakt. W sobotę pierwszy przypadek świńskiej grypy odnotowano we Włoszech. Jednocześnie poinformowano, że pacjent z Toskanii, przebywający w szpitalu w mieście Massa, został natychmiast wyleczony. Przebadano także jego znajomych i rodzinę, ale nie stwierdzono kolejnych przypadków choroby.
Do niecodziennej sytuacji doszło w Hongkongu, gdzie około 200 gości i 100 pracowników jednego z hoteli zostało poddanych tygodniowej kwarantannie, gdy stwierdzono grypę A/H1N1 u mieszkającego tam Meksykanina. W tej bardzo uciążliwej sytuacji znalazło się także dwóch goszczących w tej placówce Polaków. Hotel został niezwłocznie zabezpieczony przez policję. Wprowadzono zakaz wychodzenia z budynku. Dwanaście osób odmówiło jednak pozostania we wnętrzu, toteż przewieziono je w inne miejsce w pobliżu granicy Hongkongu z Chinami. Goście hotelowi są niezadowoleni. Relacjonują, że większość z nich ma poczucie zamknięcia w pułapce. Polacy, którzy również zostali w tak nietypowy sposób "uwięzieni", poinformowali, iż czują się dobrze. Wszystkim poddanym kwarantannie dostarczono zapas leku na grypę. Przedstawiciele służby zdrowia zapewnili, że "podstawowe potrzeby" gości zostaną zaspokojone. Będą też regularnie badani i będą mogli korzystać z pomocy psychologów. Zdaniem części ekspertów ds. chorób zakaźnych reakcja władz była nieco przesadna, gdyż Meksykanin zarażał już dużo wcześniej niż w samym hotelu, np. na pokładzie samolotu, którym przyleciał.
W Wielkiej Brytanii do tej pory przebadano około 650 osób na obecność wirusa grypy H1N1. Stwierdzono go dotąd u 13 osób. 11 spośród nich zaraziło się nim w Meksyku, a dwie od tych, którzy stamtąd wrócili. Z kolei Niemcy poinformowały o odnotowaniu 8 przypadków zachorowań. Niemieckie ministerstwo zdrowia uspokaja jednak, że życiu żadnej z osób nie zagraża niebezpieczeństwo.
Jeszcze większą profilaktyką wykazują się władze Egiptu, pomimo niestwierdzenia ani jednego przypadku zakażenia. Rząd nakazał bowiem wybicie wszystkich 300 000 świń w kraju w związku z ewentualnym rozprzestrzenieniem się grypy. W wyniku tej decyzji doszło do ostrych starć między policją a hodowcami świń. Około 400 hodowców zaczęło obrzucać kamieniami i butelkami policjantów, którzy zostali przysłani na miejsce w celu wykonania decyzji i wybicia całej trzody. Funkcjonariusze odpowiedzieli gazem łzawiącym i kulami kauczukowymi.
Amerykańskie władze sanitarne podały do wiadomości, iż jest całkiem prawdopodobne, że to nie z Meksyku, lecz ze Stanów Zjednoczonych rozpoczął swą inwazję wirus nowej grypy H1N1. Według piątkowego "Wall Street Journal", pierwszy przypadek świńskiej grypy odkryto bowiem w San Diego w Kalifornii, niedaleko granicy Meksyku, w dniu 3 marca. Chorym był 10-letni chłopiec. Amerykański Ośrodek Zwalczania i Prewencji Chorób (CDC) poinformował, że w okresie od grudnia 2005 roku do stycznia 2009 roku CDC zbadało dwanaście przypadków zarażenia atypowym wirusem pochodzącym od świni u mieszkańców USA. Ich zdaniem, może to oznaczać, że duża liczba Amerykanów została zakażona i wyzdrowiała, co z kolei nasuwa wniosek, że symptomy tej grypy są zbliżone do grypy sezonowej. To zaś, jak informuje CDC, pozwalałoby stwierdzić, że obecna fala zarażeń w Stanach Zjednoczonych nie będzie aż tak brzemienna w skutki.
Łukasz Sianożęcki, PAP, Reuters
"Nasz Dziennik" 2009-05-04
Autor: wa