Grozi nam kryzys?
Treść
W wielu krajach drożejąca w zawrotnym tempie żywność staje się przyczyną niepokojów społecznych. W Szwajcarii kluczowe agencje rozwoju ONZ spotkały się, aby wypracować rozwiązania, które zahamują eskalację globalnego kryzysu żywnościowego. Zgodnie z wyliczeniami Światowego Programu Żywnościowego (World Food Programme), ze względu na wzrost cen produktów spożywczych ponad 100 milionów osób zostanie dotkniętych problemem głodu i ubóstwa.
Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun wyraził obawę, że światowy wzrost cen żywności może doprowadzić do "globalnego kryzysu". Światowy Program Żywnościowy (WFP) nazywa kryzys żywnościowy na świecie "cichym tsunami", które może pogrążyć ponad 100 milionów ludzi w głodzie i ubóstwie.
Do najpoważniejszych protestów powodowanych dramatyczną sytuacją na rynku żywnościowym, które szybko przerodziły się w zamieszki, doszło w ciągu ostatnich tygodni m.in. w Kamerunie, Senegalu, Mozambiku, Argentynie, RPA, Bangladeszu, Wietnamie, Afganistanie, Indonezji, na Haiti i na Wybrzeżu Kości Słoniowej.
W Wietnamie, drugim po Tajlandii eksporterze ryżu, oraz w Izraelu ludność masowo wykupuje to zboże. Wśród kupujących znajdują się liczni spekulanci.
Premier Wietnamu Nguyen Tan Dung zagroził surowymi karami wszystkim próbującym zarobić na obawach społeczeństwa przed brakiem ryżu. Znaczny wzrost cen tego zboża pchnął ludzi w sobotę i niedzielę do panicznego robienia zapasów. W Mieście Ho Chi Minha (d. Sajgon) na południu Wietnamu klienci szturmowali sklepy, robiąc zapasy ryżu, którego cena podskoczyła tam w ciągu zaledwie tych dwóch dni nawet o 100 procent.
Zdaniem sekretarz generalnej wietnamskiego stowarzyszenia producentów żywności Nguyen Thi Nguyet, w ostatnich dniach zboże to zaczęły wykupywać nawet firmy zajmujące się na co dzień handlem nieruchomościami, a także eksporterzy pieprzu i orzechów, licząc na łatwy i szybki zysk. Ryż magazynują też w celach spekulacyjnych hurtownicy w delcie Mekongu.
Aby ochronić krajowy rynek tego zboża, rząd wietnamski zapowiedział ograniczenie jego eksportu w tym roku o milion ton.
- Jeśli chodzi o sam ryż, to zadziałał mechanizm psychologiczny - ocenił ekspert w dziedzinie gospodarki z Instytutu Sobieskiego dr Łukasz Hardt. - Na przykład w Stanach Zjednoczonych właściciele małych restauracji i barów wystraszyli się wzrostu cen i zaczęli robić zapasy. Nie była to zatem spekulacja na skalę międzynarodową. Jeśli chodzi o rynek lokalny polski, to jest on specyficzny, więc spekulanci będą mieli ograniczony wpływ. Natomiast na rynku globalnym mogą doprowadzić do wzrostu cen. Z punktu widzenia polskiego konsumenta ważniejszy będzie urodzaj - skonstatował.
Najbardziej zagrożone będą te rynki, które będą w największym stopniu zliberalizowane, czyli ryż i zboża. - Na rynku pszenicy durum już od dłuższego czasu mamy bardzo mocne symptomy spekulacji i te ceny rosną od dłuższego czasu - ocenił Hardt, dodając, że rynki mięsa i mleka są w dużo mniejszym stopniu narażone na działania spekulantów.
Zdaniem eksperta, należy spodziewać się dalszego wzrostu cen żywności, który raczej nie powinien doprowadzić do kryzysu. - Kryzys byłby wtedy, gdybyśmy mieli niedobory żywności na rynku, grożą nam za to podwyżki cen żywności - ocenił. Zwrócił przy tym uwagę na długotrwały proces tego wzrostu spowodowany ogromnym popytem na żywność ze strony Chin i Indii oraz konkurencją ze strony biopaliw. - Niektórym rolnikom bardziej opłaca się zasianie rzepaku na komponenty do paliw niż zboże do konsumpcji - przypomniał. Przykładem mogą być Niemcy, które obecnie zmagają się z tym problemem. Innym czynnikiem stymulującym wzrost cen są działania spekulantów. - Tak jak kiedyś kupowało się surowce, ropę, tak teraz kupuje się żywność - podkreślił ekspert. Ewentualny kryzys zależeć będzie, zdaniem Łukasza Hardta, od urodzaju bądź nieurodzaju.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2008-04-29
Autor: wa