Groźba podwyżek gazu
Treść
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo musi kupić dodatkowe ilości gazu z zagranicy na najbliższe 12 miesięcy, by pokryć potrzeby kraju. I najpewniej zdobędzie kontrakt, ale znacznie droższy niż dotychczasowe.
Jak dowiedziała się "Rz", największa polska firma gazownicza może stanąć przed koniecznością zawarcia umowy na zakup gazu na mało korzystnych warunkach. PGNiG brakuje do zamknięcia przyszłorocznego bilansu (czyli pokrycia popytu) około 2 mld m sześc. surowca. Z końcem tego roku wygasa bowiem umowa z firmą RosUkrEnergo i dlatego poszukiwania nowego kontrahenta. Jeśli nowo pozyskany gaz będzie kosztował więcej niż ten z umów wieloletnich z Rosją oraz Norwegią i Niemcami, PGNiG zażąda od Urzędu Regulacji Energetyki zgody na podwyższenie cen dla swoich klientów. I to nawet od początku przyszłego roku.
Wprawdzie potrzebna ilość stanowi tylko 15 proc. potrzeb, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, iż już kupujemy bardzo drogo gaz norweski i niemiecki (około 1 mld m sześc. rocznie), to groźba podwyżki jest bardzo realna. Polska firma nie ujawnia, ile płaci za importowany gaz. Można przypuszczać, że ten z Zachodu kosztuje ok. 300 dolarów za 1000 m sześc., a rosyjski jest tańszy o ok. 50 dolarów. Nie można wykluczyć, że za surowiec od nowego dostawcy PGNiG będzie musiało zapłacić ok. 300 dolarów. Polskich odbiorców przed horrendalnymi podwyżkami chroni tylko fakt, że jedna trzecia gazu, jaki zużywają, pochodzi z krajowych złóż. A ich eksploatacja jest tania (80 - 90 dol.).
PGNiG jako nabywca surowca znalazło się w kłopotliwej sytuacji. Mało prawdopodobne, by spełniło oczekiwania Gazpromu, a to właśnie ten koncern rozdaje karty w dostawach gazu dla Europy. Rosyjska firma liczy na większe przywileje w spółce EuRoPol Gaz odpowiadającej za tranzyt rosyjskiego surowca rurociągiem Jamał przez Polskę do Niemiec. Poza tym chętnie - poprzez jedną z kontrolowanych przez siebie firm - Gazprom zacząłby dostarczać bezpośrednio gaz do największych naszych zakładów, na przykład puławskich Azotów.
Dla PGNiG żadne z tych oczekiwań jest nie do przyjęcia.
Agnieszka Łakoma
"Rzeczpospolita" 2006-08-07
Autor: wa