Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Grożą jej śmiercią, gdyż jest katoliczką

Treść

Przedstawicielce malezyjskiego parlamentu Teresie Kok Suh Sim już drugi raz w tym roku grożono śmiercią. Choć - jak tłumaczą miejscowe władze - groźby te związane są z zaangażowaniem Kok w tworzenie partii opozycyjnej, to dla postronnych obserwatorów nie ulega wątpliwości, że ataki na nią mają podłoże religijne. Kok bowiem otwarcie przyznaje się do katolicyzmu w kraju, w którym islam jest religią państwową.

Teresa Kok Suh Sim, członkini parlamentu Malezji reprezentująca okręg Seputeh, już po raz kolejny spotkała się z groźbą pozbawienia życia. - Te groźby pojawiły się na moim blogu po tym, jak zaangażowałam się w tworzenie drugiej gałęzi Partii Akcji Demokratycznej, składającej się głównie z osób narodowości chińskiej - poinformowała. Owa druga gałąź miała gromadzić także rodowitych Malajów, co nie spodobało się części radykalnych muzułmanów.
Wiadomość przesłana na elektroniczną skrzynkę pocztową, która wyjątkowo zaniepokoiła deputowaną, była następującej treści: "Tereso, musisz dostać nauczkę, napisaną Twoją krwią". O wydarzeniu postanowiła niezwłocznie powiadomić policję i poprosić o ochronę siebie i swojej rodziny. Jak podkreśla, została zmuszona do tego kroku, ponieważ już raz ktoś czyhał na jej życie. Wcześniej dom jej rodziców w Kuala Lumpur został obrzucony butelkami z łatwopalną cieczą. Nikt na szczęście nie ucierpiał w wyniku tego incydentu. Jednakże również wówczas do jednej z butelek, które pozostawiono przed domem, przyczepiony był list z wyzwiskami i groźbami pozbawienia życia Kok i jej bliskich.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-10-09

Autor: wa