Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gronkiewicz-Waltz donosi

Treść

Do Prokuratury Okręgowej w Warszawie trafiło wczoraj zawiadomienie o niegospodarności, jakiej mieli dopuścić się urzędnicy warszawskiego Ratusza, kiedy prezydenturę w Warszawie sprawował Lech Kaczyński. Zdaniem obecnej prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, opiewające na ponad 1,9 mln zł nieprawidłowości mają dotyczyć wydawania funduszy reprezentacyjnych. Według Hanny Gronkiewicz-Waltz, niegospodarność ekipy prezydenta Lecha Kaczyńskiego miała przejawiać się wydatkami m.in. na posiłki w restauracjach, bankiety i konferencje. Chodzi np. o wydatki dokonywane przez urzędników warszawskiego Ratusza służbowymi kartami kredytowymi. W doniesieniu do prokuratury zwracano uwagę na brak katalogu wydatków mających charakter reprezentacyjny, nieprowadzenie ewidencji takich wydatków czy nieprawidłowości przy wykorzystywaniu do tych celów kart płatniczych i przelewów. Obecne władze Warszawy chcą też sprawdzić wydatkowanie pieniędzy na upominki. Zdaniem posłanki Prawa i Sprawiedliwości Elżbiety Jakubiak, która w warszawskim Ratuszu kierowała gabinetem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wszystkie środki wydawano zgodnie z prawem, co potwierdzały zarówno coroczne kontrole Najwyższej Izby Kontroli, jak i kontrola Regionalnej Izby Obrachunkowej. Jej zdaniem, 2-milionowa kwota rzekomych nieprawidłowości wskazuje, że musi ona obejmować również wydatki na obiady dla kombatantów w czasie obchodów 60. rocznicy Powstania Warszawskiego. - Nie uważam, że wydatek kilku tysięcy na kolację przy okazji konferencji o ubóstwie czy koszty cateringu związanego z rocznicą Powstania Warszawskiego to dużo. Rozumiem, że to dla prezydent Warszawy jest nadużycie, podobnie jak rachunek za butelkę wina dla kobiety, która zaprosiła prezydenta na spotkanie z Klubem 22. Prezydent zaniósł tam kwiaty i wino. Otóż nie było w Ratuszu funduszu reprezentacyjnego - mówiła Jakubiak. Jak wyjaśniała, to z racji tego, że Ratusz ma konto w banku i prezydent miał do dyspozycji złotą kartę kredytową. Według Jakubiak, przez cały czas swojego urzędowania prezydent Kaczyński wydał przy użyciu karty 35 tysięcy złotych. W tym były wydatki na delegacje. - Przypominam, że kartami płaci się między innymi za hotel, będąc w delegacji. W cywilizowanym świecie nie nosi się gotówki - dodała Jakubiak. Stwierdziła, że wystąpi na drogę cywilną wobec Gronkiewicz-Waltz, jeśli prezydent Warszawy nadal będzie przekonywać, że posłanka "jest złodziejem czy malwersantem". Oświadczenie w sprawie doniesienia do prokuratury złożył prezes Narodowego Banku Polskiego Sławomir Skrzypek, który za kadencji Lecha Kaczyńskiego był wiceprezydentem Warszawy. Tak jak Jakubiak przypomniał, że prawidłowość wszystkich wydatków potwierdzały kontrole NIK i RIO, a wydatki z funduszu reprezentacyjnego były planowane, zatwierdzane i kontrolowane przez Radę Miasta. - Jako wiceprezydent byłem odpowiedzialny m.in. za politykę finansową, inwestycje i nadzór właścicielski. Wiązało się to z koniecznością odbywania oficjalnych spotkań. W celu zachowania niezbędnej bezstronności zasadą przy takich spotkaniach, podobnie jak przy spotkaniach z dziennikarzami, było to, że lunch był opłacany z funduszu reprezentacyjnego prezydenta. Było nie do pomyślenia, aby za lunch płacił klient - wyjaśniał Skrzypek. Zdaniem prezesa PiS, cała sprawa ośmiesza Hannę Gronkiewicz-Waltz. - Pani Gronkiewicz-Waltz się zabawia, zamiast pracować w mieście - skomentował Jarosław Kaczyński. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-01-08

Autor: wa