Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Grobelny chce pieniędzy

Treść

Lech Grobelny, którego nazwisko związane jest z pierwszą wielką aferą finansową III RP, domaga się od Skarbu Państwa ok. 16 mln zł odszkodowania za - jego zdaniem - niesłuszne tymczasowe aresztowanie. Wyrok w tej sprawie ma zapaść w najbliższy poniedziałek.

Były biznesmen, obecnie bezrobotny, Lech Grobelny domaga się tak wysokiego odszkodowania za 5 lat pobytu w więzieniu, gdzie trafił jako podejrzany o zagarnięcie w latach 1989-1990 ponad 700 tys. starych złotych ze swojej spółki Dorchem. Wczoraj przed sądem uzasadniał, że przed wybuchem afery z założoną przez niego Bezpieczną Kasą Oszczędności (powiązaną z Dorchemem) był "ogólnie szanowanym biznesmenem", a obecnie - mimo uniewinnienia - funkcjonuje w społecznym odbiorze jako "aferzysta, hochsztapler, złodziej". Dlatego też oczekuje od państwa odszkodowania i zadośćuczynienia w wysokości 16 mln zł za lata spędzone w więzieniu. O nieuwzględnienie i oddalenie tych roszczeń wniosła prokurator Krystyna Nogal-Załuska, stwierdzając, że w tej sprawie nie mieliśmy do czynienia z niesłusznym aresztowaniem. - Niewątpliwie ukrywał się przed organami sprawiedliwości - oceniła zachowanie Grobelnego prokurator, podkreślając, że wyjechał on z kraju w nagłych okolicznościach, zostawiając jedynie lakoniczną notatkę.
Bezpieczna Kasa Oszczędności, będąca swoistym bankiem, powstała w 1989 r. i oferowała znacznie wyższe oprocentowanie (sięgało 250 proc. rocznie) niż zwykłych wkładów bankowych. Swoje oszczędności w wysokości 26 mld starych złotych ulokowało w niej ok. 11 tys. osób. W latach 1989-1990 Grobelny pobrał ze spółki Dorchem blisko 12 mld starych złotych, a BKO stała się niewypłacalna. Po jego ucieczce za granicę w czerwcu 1990 r. ludzie próbowali odzyskać swoje pieniądze z BKO. Ujętego w Niemczech Grobelnego wydalono do Polski, a w 1996 r. sąd skazał go na 12 lat więzienia za zagarnięcie 736 tys. starych zł z kasy Dorchemu. Rok później sąd apelacyjny zwrócił całą sprawę prokuraturze, a ta w 2002 r. umorzyła śledztwo z powodu "braku dowodów winy". Takie stwierdzenie musiało wystarczyć klientom BKO, którym syndyk zwrócił zaledwie 15 proc. złożonych u Grobelnego pieniędzy.
Zenon Baranowski

"Nasz Dziennik" 2005-10-05

Autor: ab