Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Grecja w zarząd komisaryczny

Treść

Wprawdzie projekt paktu fiskalnego już jest, a na rozpoczynającym się dzisiaj nieformalnym szczycie UE mają zapaść tylko ostatnie polityczne rozstrzygnięcia kwestii spornych, to jednak w rzeczywistości pakt to dokument enigma, którego prawdziwy mechanizm nie jest do końca znany. Wiadomo, że obliguje państwa, które go podpiszą, do przestrzegania ścisłej dyscypliny budżetowej. Kraje muszą przestać się zadłużać i jednocześnie redukować dotychczasowy poziom zadłużenia. Mają one wprowadzić do prawodawstwa narodowego regułę wydatkową, według której roczny deficyt strukturalny narodowych budżetów nie może przekraczać 0,5 proc. PKB, co w praktyce oznacza, że państwa te nie będą mogły pożyczać, by inwestować w infrastrukturę, lecz będą musiały zarówno inwestycje, jak i spłatę zadłużenia realizować z bieżących dochodów podatkowych oraz z przychodów z wyprzedaży majątku państwowego. Członkowie paktu są zobowiązani utrzymywać dług publiczny w granicach 60 proc. PKB. Państwa, które złamią te rygorystyczne zasady, narażają się na wysokie kary finansowe do wysokości 0,1 proc. PKB. Będzie je nakładał Europejski Trybunał Sprawiedliwości, do którego członkowie paktu mogą się skarżyć na siebie nawzajem. Trochę wglądu w te sprawy będzie miała Komisja Europejska, ale jej rola w zasadzie zostanie zmarginalizowana. Tyle wiadomo. Ale im dalej w las, tym więcej drzew i tym bardziej wątpliwości się mnożą.
Nie wiadomo, czy wspomniane kary nakładane będą tylko za przekroczenie progu deficytu czy także zadłużenia. To ostatnie bardzo niepokoi premiera Włoch Mario Montiego. Włoski dług sięga 120 proc. PKB i nic nie wskazuje na to, aby udało się go w najbliższym czasie zredukować, a nakładanie kar finansowych mogłoby tylko pogorszyć sprawę. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja pogrążonej w recesji Grecji, której zadłużenie w ubiegłym roku wzrosło ze 140 do 160 proc. PKB mimo drastycznych cięć oszczędnościowych i 250 mld euro pomocy z UE i MFW.
- Cięcia budżetowe wpędziły Grecję w recesję, a spadek PKB w ubiegłym roku o 6 proc. automatycznie zwiększył poziom zadłużenia, tj. relację długu do PKB. Ponadto należy pamiętać, że korzystanie z pakietów pomocowych odbywa się na zasadzie pożyczki oprocentowanej na 4-5 proc., która powoduje przyrost długu - wyjaśnia Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK.
W podobnej sytuacji jak Grecja jest Portugalia, a w niedalekiej przyszłości może także znaleźć się Hiszpania. Dla takich krajów podpisanie paktu fiskalnego to śmiertelny cios w suwerenność i aspiracje rozwojowe. Niemniej jako członkowie euro będą musiały go podpisać. Alternatywą jest niekontrolowane bankructwo i powrót do własnych walut, na co kraje te nie chcą przystać.
W przypadku Grecji propozycje niemieckie idą jeszcze dalej: Berlin chce wprowadzić w Grecji swoisty zarząd komisaryczny. Niemiecka propozycja zmierza do tego, aby Grecja przekazała suwerenność w kwestiach podatków, wydatków i budżetu w ręce specjalnego komisarza eurogrupy, który by pilnował rytmicznej spłaty zadłużenia. Poinformował o tym 17 stycznia "Financial Times", powołując się na niemieckie dokumenty wewnętrzne i własne źródła. Głównymi wierzycielami Grecji są niemieckie i francuskie banki.
- Pakt fiskalny jest pomyślany jako narzędzie egzekwowania wierzytelności przez europejskie banki. Już nie tylko "Wyspy za długi", lecz "Cała Grecja - za długi". Za utratą suwerenności gospodarczej i budżetowej pójdzie utrata suwerenności politycznej przez Grecję - ocenia Szewczak.

Pakt zamiast Unii?
W tych krajach paktu, gdzie sprawy zadłużenia nie są jeszcze tak zabagnione jak w Grecji - komisarza budżetowego na razie nie będzie, ale pakt fiskalny stwarza podstawy do głębokiej ingerencji w ich sprawy budżetowe. Artykuł 11 projektu stanowi, że "strony umowy zapewniają, że wszystkie najważniejsze reformy gospodarcze, jakie planują, zostaną przeanalizowane i skoordynowane między nimi". Pakt jest otwarty dla krajów spoza strefy euro, ale nie są znane skutki jego przyjęcia. Przystępując dobrowolnie do paktu, Polska musiałaby prawdopodobnie ustalać z innym krajami paktu kwestie dotyczące wieku emerytalnego, OFE, reform podatkowych etc.
Polski rząd jako warunek podpisania paktu stabilności stawia rzecz uważaną przez ekonomistów za trzeciorzędną, a mianowicie umożliwienie krajom-wolontariuszom uczestnictwa w szczytach eurostrefy w ramach paktu na prawach obserwatorów. Przeciwnikiem tego rozwiązania jest Francja. Stara się nie dopuścić krajów spoza euro do uczestniczenia w szczytach paktu, ponieważ chce, aby kraje euro w ramach paktu we własnym gronie, bez świadków, dzieliły fundusze strukturalne i fundusze spójności, czyli de facto - zarządzały wspólnym budżetem Unii. Ponadto Francja liczy na to, że pakt umożliwi przeprowadzenie harmonizacji podatkowej w strefie euro w zakresie podatków CIT, co nie udało się dotąd w ramach Unii Europejskiej. Francja obawia się, że kraje spoza eurostrefy należące do paktu mogłyby w tym przeszkodzić, choć nie do końca wiadomo, w jaki sposób, skoro i tak nie będą miały w pakcie prawa głosu.

Małgorzata Goss

Nasz Dziennik Poniedziałek, 30 stycznia 2012, Nr 24 (4259)

Autor: au