Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Graf Stauffenberg skarży traktat lizboński

Treść

Do Trybunału Konstytucyjnego (Bundesverfassungsgericht) w Karlsruhe wpłynęła druga skarga na traktat lizboński, co jeszcze bardziej opóźni jego ratyfikację w Niemczech.

Rzecznik prasowy Trybunału Anja Kersting potwierdziła w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że w zeszłym tygodniu wpłynęła do Trybunału w Karlsruhe kolejna skarga na ratyfikację traktatu lizbońskiego skierowana przez cztery osoby: byłego szefa zarządu koncernu Thyssen AG Dietera Spethmanna, byłego europosła z ramienia CSU Franza Ludwiga grafa Stauffenberga (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa, gdyż jest to syn zamachowca na Hitlera), specjalistę od spraw gospodarczych Joachima Starbatty i berlińskiego profesora prawa Markusa Kerbera.
Kersting potwierdziła nam także, że 10 i 11 lutego Federalny Trybunał Konstytucyjny zajmie się skargą na traktat lizboński złożoną przez deputowanego CSU Petera Gauweilera, który także zarzuca unijnemu dokumentowi niezgodność z niemiecką konstytucją. Gauweiler uznał, że przekazywanie tak dużych kompetencji Brukseli jest sprzeczne z głównymi zasadami demokracji. Jego zdaniem, oprócz wyzbywania się kompetencji przez niemieckie państwo, Bundestag, decydując się na ratyfikację nowej europejskiej konstytucji, przekroczył swoje kompetencje, bowiem o takich kwestiach powinno decydować jedynie społeczeństwo w referendum.
Rzecznik Trybunału Konstytucyjnego nie sprecyzowała, kiedy konkretnie sędziowie z Karlsruhe zajmą się najnowszą skargą i czy jest możliwe, aby odbyło się to podczas rozpatrywania skargi Gauweilera.
- Tego jeszcze nie ustalono - powiedziała nam Kersting i dodała, że Bundesverfassungsgericht wyda w tej sprawie oświadczenie prasowe dziś.
Dziennik "Handelsblatt" już dzisiaj twierdzi, że skarga złożona m.in. przez Stauffenberga i Spethmanna nie będzie rozpatrywana razem ze skargą Gauweilera, gdyż jest merytorycznie tak dobrze przygotowana przez znanego berlińskiego prawnika Markusa Kerbera, że sąd, aby ją merytorycznie rozpatrzyć, będzie musiał zebrać się ponownie. Skarżący odmówili zresztą wzięcia udziału w rozprawie 10 i 11 lutego, ponieważ chcą, aby ich argumentacja została rozpatrywana na odrębnej rozprawie. Jeżeli tak się stanie (co jest bardzo prawdopodobne), to ratyfikacja traktatu lizbońskiego może opóźnić się w Niemczech o kilka miesięcy.
Stauffenberg i Spethmann zarzucają rządowi, że ratyfikując traktat lizboński, złamie konstytucję, stwarzając zagrożenie dla stabilności pieniądza. Zdaniem skarżących, przewidywania Trybunału Konstytucyjnego dotyczące integracji europejskiej w wyroku z 1993 r. w sprawie traktatu z Maastricht, który w konsekwencji zezwolił na wprowadzenie euro, okazały się fałszywe. Zamiast tego w UE dominuje ciągłe naruszanie paktu stabilności, aroganckie przekraczanie uprawnień przez Komisję Europejską, niepoczytalne przywództwo i rozkład podziału uprawnień. Innymi słowy - skarżący twierdzą, że ratyfikując traktat lizboński, rząd wyrazi zgodę na oficjalne ograniczenie niemieckiej konstytucji, poddając się całkowicie dyktatowi Brukseli.
Nie ulega wątpliwości, że nowa skarga jeszcze bardziej skomplikuje sprawę z ratyfikacją, bo bez rozstrzygnięcia TK prezydent nie może podpisać traktatu. Zgodnie z literą prawa prezydent Hoerst Koehler nie może złożyć końcowego podpisu pod niemiecką ratyfikację traktatu, zanim sędziowie nie rozstrzygną problemu.
Traktat lizboński to oczko w głowie Angeli Merkel, która od początku nie kryła, że porozumienie w sprawie ostatecznego kształtu nowego traktatu reformującego UE to wielki sukces, w którym Niemcy odegrały ważną rolę, gdyż to za ich prezydentury został skrystalizowany proces traktatu. Kanclerz chciała, by traktat lizboński wszedł w życie od pierwszego stycznia roku 2009 r. Wiadomo już jednak, że plany się nie spełnią, pokrzyżowała je przede wszystkim Irlandia, ale także politycy niemieccy, o czym Merkel wydaje się zapominać.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2009-01-30

Autor: wa