Graczyk jak Lenin. Nie umarł
Treść
- Pisząc, że były funkcjonariusz SB Edward Graczyk nie żyje, oparłem się na orzeczeniu Sądu Lustracyjnego z 2000 roku - tłumaczy dr Sławomir Cenckiewicz, jeden z autorów książki pt. "SB a Lech Wałęsa". Odpiera zarzuty o "manipulacji historycznej", twierdząc, że nie mają żadnego merytorycznego uzasadnienia.
O tym, że Graczyk, który miał prowadzić agenta "Bolka", żyje, poinformował w swoim oświadczeniu Instytut Lecha Wałęsy. W jego ocenie, "uśmiercenie" byłego funkcjonariusza SB to przejaw "historycznej manipulacji" autorów książki. Sławomir Cenckiewicz podkreśla, że przez wiele lat, zajmując się Lechem Wałęsą, szukał informacji na temat Graczyka, ale wszędzie spotykał się z informacją, że on nie żyje. Dlatego zaufał informacjom podawanym przez sąd, który ma dostęp do różnych baz danych personalnych, w przeciwieństwie do historyków. - Opieraliśmy się na orzeczeniu Sądu Lustracyjnego z sierpnia 2000 r., który napisał - i jest to opublikowane w książce w całości - że Edward Graczyk nie żyje. - wyjaśniał Cenckiewicz.
Instytut Lecha Wałęsy twierdzi, że Graczyk ma zaprzeczać współpracy byłego prezydenta z SB. Jednak według informacji rzecznika IPN Andrzeja Arseniuka, Graczyk zeznał prokuratorom IPN, że "nic mu nie jest wiadomo, jakoby koledzy zarejestrowali Lecha Wałęsę jako tajnego współpracownika". - Ponadto Graczyk potwierdził swój podpis na okazanych mu dokumentach sprawy i to, że wypłacił Wałęsie określoną kwotę pieniędzy. Co do jednego z nich potwierdził, że to jego pismo, i że wypłacił Lechowi Wałęsie 1500 zł - powiedział Arseniuk. Na te zeznania zwraca uwagę Cenckiewicz. - To jest dla mnie najciekawsze. Na jakiej zasadzie ktoś niezwerbowany odbywał z Edwardem Graczykiem regularne spotkania i jeszcze Graczyk wypłacał mu te pieniądze? - zastanawia się historyk. Podkreśla, że Graczyk jest tak samo wiarygodnym świadkiem jak każdy inny funkcjonariusz SB.
Graczyk mieszka w Gdańsku. Kilka tygodni temu przy wykorzystaniu bazy PESEL znaleźli go prokuratorzy pionu śledczego IPN w Białymstoku, którzy prowadzą śledztwo w sprawie fałszowania przez SB akt mających dowodzić, że Wałęsa był agentem o pseudonimie "Bolek". Graczyk unika mediów. Jego żona nagabywana przez reporterów powiedziała, że "pracowała cztery lata w SB i usłyszała, że jak coś powie, to kulka w łeb".
ZB
"Nasz Dziennik" 2008-12-01
Autor: wa