Gra o miliardy
Treść
Donald Tusk robi dobrą minę do złej gry. Antycypując przyznanie Polsce mniejszej od spodziewanej czy od obiecywanej kwoty środków w nowym unijnym budżecie, przekonuje, że zgoda na taki „kompromis” to „elastyczność” i „brak egoizmu”.
Jeszcze przed ostatecznym ogłoszeniem kształtu budżetu premier stwarza podglebie do tego, by ewentualną, faktyczną porażkę w Brukseli móc przedstawiać w Warszawie jako sukces. Donald Tusk zapewniał wczoraj w Brukseli, że od Hermana Van Rompuya i José Manuela Barroso usłyszał deklaracje, iż nowy unijny budżet nie powinien przewidywać redukcji środków na politykę spójności. Na ich utrzymaniu Polsce zależy najbardziej.
Nagrodę „Zasłużony dla Europy”, przyznawaną osobom działającym na rzecz „budowy wspólnej Europy”, Donald Tusk odebrał w środę w Luksemburgu faktycznie nie za darmo. W dniach poprzedzających unijny szczyt dotyczący konstrukcji nowej perspektywy finansowej Unii Europejskiej na lata 2014-2020 premier kilkakrotnie pochylał się nad losem Europy. Tuż przed wylotem do Luksemburga, skąd wczoraj udał się bezpośrednio na szczyt Rady Europejskiej do Brukseli, podkreślał, iż „przebieg szczytu rozstrzygnie o przyszłości Europy”, a do Brukseli udaje się, by walczyć „nie tylko o to, by pieniądze dla Polski były w takiej ilości, jakiej oczekujemy, ale także o to, by osiągnięto kompromis”. Odbierając w środę medal dla „Zasłużonego dla Europy”, zaznaczył: – Jeśli miałoby się okazać, że nie umiemy szybko znaleźć porozumienia, to oznaczałoby, że nie jesteśmy warci tej idei wspólnej, wielkiej Europy, o której nasze pokolenia marzyły, bez pewności, że to marzenie się ziści.
Elastyczny Tusk
Wczoraj, jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem szczytu, premier zaznaczył, że bardziej niepokoi się o zawarcie kompromisu budżetowego wszystkich członków Unii Europejskiej niż o zadośćuczynienie oczekiwaniom naszego kraju. Sugerował jednak, iż spełnienie postulatów polskiego rządu jest w dużym stopniu możliwe do zrealizowania. – Jestem ostrożnym optymistą, jeśli chodzi o polskie postulaty, ale jestem ciągle pełen niepokoju, jeśli chodzi o możliwość przekonania niektórych innych partnerów, szczególnie Brytyjczyków, do uzyskania kompromisu jako takiego. Czyli mniej dzisiaj obaw czuję, jeśli chodzi o polską pozycję, więcej obaw, jeśli chodzi o Europę jako całość.
Nie dlatego, żebym nagle stał się jakimś ultra-Europejczykiem, tylko trudniej chyba będzie przekonać do kompromisu jako całości niż do polskich postulatów – mówił wczoraj Tusk. Podkreślał, że współpraca z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem i szefem Komisji Europejskiej José Manuelem Barroso oraz z instytucjami europejskimi w ogóle „jest dla nas najlepszą przesłanką do osiągnięcia sukcesu”. – Ponieważ Polska, podobnie jak instytucje europejskie, opowiada się od początku za możliwie dużym, możliwie elastycznym budżetem, i to jest na pewno dobry punkt startu, że nie jesteśmy sami – jak takie duże, egoistyczne państwo, które chce więcej dla siebie. To polskie stanowisko jest równocześnie traktowane jako bardzo proeuropejskie i to nam daje dodatkową amunicję w tych negocjacjach – dodał premier.
Z walki o miliardy złotych dla polskich rolników i zrównanie dopłat bezpośrednich z tymi, jakie otrzymują ich konkurenci w Europie Zachodniej, a które w nowej perspektywie budżetowej Unii Europejskiej powinny być równe, rząd Donalda Tuska zrezygnował już dawno. Do Brukseli premier pojechał ze stanowiskiem, iż powinny zostać wypracowane takie rozwiązania, które „umożliwią polskim rolnikom konkurowanie na jednolitym rynku na sprawiedliwych zasadach poprzez mechanizmy wyrównywania płatności bezpośrednich w kierunku średniej UE”. W przyjętym we wtorek przez rząd stanowisku zapisano, że „w przypadku konieczności wprowadzenia cięć” Polska stoi na stanowisku, by dotyczyły one tych działów budżetu, które wzrosły realnie najbardziej w stosunku do lat 2007-2013 lub roku 2013, jednocześnie – iż sprzeciwiamy się ograniczaniu budżetu przeznaczanego z polityki spójności na kraje najbiedniejsze, ponieważ w dłuższej perspektywie powodować to będzie dalsze pogłębianie się różnic między krajami bogatymi i biednymi. – Byłoby to również sprzeczne z zasadą solidarności UE – podkreślono w stanowisku rządu na szczyt Rady Europejskiej. To właśnie wywalczenie środków w ramach polityki spójności w kwocie 300 miliardów złotych obiecywali Polakom w telewizyjnym spocie wyborczym – określonym po wyborach przez biorącego w nim udział Janusza Lewandowskiego „nieco durnym” – politycy Platformy Obywatelskiej: Donald Tusk, Jerzy Buzek, Janusz Lewandowski i Radosław Sikorski. Tyle że już podczas zakończonego fiaskiem listopadowego szczytu Rady Europejskiej Polsce w ramach polityki spójności zaproponowano około 72 miliardów euro zamiast wcześniej projektowanych 80 miliardów.
Szczyt z poślizgiem
Zakończenie niepowodzeniem listopadowego szczytu w sprawie budżetu oznaczało, iż w unijnym planie finansowym na lata 2014-2020 zostaną wprowadzone kolejne propozycje cięć, choć wcale nie musi to dotyczyć akurat polityki spójności. Propozycja Hermana Van Rompuya zmierzała do dalszego obcięcia blisko bilionowego budżetu o 75 miliardów euro. To m.in. dla Niemiec i Wielkiej Brytanii było jednak za mało. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron zapowiedział wczoraj – jeszcze przed rozpoczęciem oficjalnych rozmów na szczycie – iż nie dojdzie do porozumienia w sprawie unijnego budżetu, jeśli nie będzie dalszego ograniczenia wydatków. Kanclerz Niemiec Angela Merkel oceniła natomiast, iż stanowiska w sprawie budżetu są zbyt daleko od siebie.
Oficjalne rozpoczęcie szczytu opóźnione zostało o kilka godzin. Zamiast o planowanej 15.30 przywódcy państw Unii Europejskiej zebrali się wspólnie około godziny 21.00. W tym czasie starano się wypracować m.in. podczas spotkań dwustronnych projekt budżetu mający zawierać rozwiązania, na które zgodzą się wszyscy członkowie Unii. Przed rozmowami na szczycie premier Donald Tusk spotkał się wczoraj z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem i szefem Komisji Europejskiej José Manuelem Barroso, prezydentem Francji François Hollande’em i kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Doszło również do rozmów premiera w grupie państw „Przyjaciół Spójności”.
Autor: jc