Gotowi strajkować
Treść
0Pracownicy Telekomunikacji Polskiej w obronie miejsc pracy są gotowi strajkować. W zakończonym wczoraj referendum ponad 90 proc. głosujących powiedziało "tak". Jednak czy dojdzie do strajku, nie wiadomo. Decyzja w tej sprawie zapadnie dopiero po rozmowach liderów związkowych z zarządem w sprawie zwolnień grupowych.
Zakończone wczoraj referendum miało bezpośredni związek ze zwolnieniami grupowymi, które zapowiedział zarząd Telekomunikacji Polskiej. Zarząd firmy zamierza w tym roku zwolnić ponad 3,5 tys. osób, a więc 12 proc. obecnej załogi. Pracownicy mieli opowiedzieć się, czy są gotowi do strajku, jeśli pracodawca zechce zredukować zatrudnienie. Sprawa nie jest błaha. Od momentu przejęcia TP S.A. przez France Telecom w 2000 roku spółka drastycznie ograniczyła zatrudnienie z ok. 70 tys. pracowników do 29 tys. pod koniec 2004 roku. Teraz, po zapowiedziach kolejnych zwolnień, zatrudnienie w spółce zmniejszy się do 26 tys. 420 pracowników. Nic więc dziwnego, że załoga opowiedziała się za strajkiem. - Ponad 90 proc. osób biorących udział w referendum opowiedziało się za strajkiem. Głosowało ponad 50 proc. pracowników - stwierdził Waldemar Stawski, wiceprzewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ "Solidarność" Pracowników Telekomunikacji. Poinformował, że na piątek zostały zaplanowane rozmowy z zarządem. - Referendum było zorganizowane po to, aby zobaczyć, co ludzie chcieliby zrobić i czy są skłonni się bronić. Czekamy teraz na rozmowy z zarządem - dodał.
Pracownicy czują się oszukani, gdyż zwolnienia w ich odczuciu są nieuzasadnione. Przypominają, że kierownictwo TP zapewniało ich, że restrukturyzacja zatrudnienia dobiegła końca wraz z ustaniem obowiązywania pakietu socjalnego, czyli w lutym 2004 r., a 30 tys. pracowników to poziom minimalny, przy jakim spółka jest w stanie poprawnie funkcjonować. Teraz okazało się, że firma zmieniła zdanie. Załoga sądzi, że kierownictwo nie ma żadnej strategii, a jedynym sposobem szukania oszczędności jest pozbywanie się pracowników. Oczywiście nikt nie myśli o klientach. Tragiczne funkcjonowanie Błękitnej Linii było spowodowane niewystarczającą liczbą konsultantów. Teraz zwolnienia dotkną inne działy, tak więc znowu odbije się to na usługach, a w konsekwencji na klientach.
Robert Popielewicz
"Nasz Dziennik" 2005-03-17
Autor: ab