Gotowi na podbój świata?
Treść
Jeżeli Chiny będą mogły nadal rosnąć gospodarczo o ponad 9 proc. rocznie, to ich gospodarka prześcignie wielkością gospodarkę USA w roku 2041. Są to prognozy ekonomisty Lee Kwan Yu z Singapuru, który uważa, że gospodarczy i demograficzny wzrost tego kraju spowoduje przesunięcie równowagi sił do Azji. Problemem rządu tego kraju jest spójność społeczeństwa, które żyje w środowisku zdegradowanym przez nagłe uprzemysłowienie pod rządami skorumpowanych biurokratów.
Chaotyczny wzrost Chin destabilizuje ludność, wśród której setki milionów ludzi nie ma ani stałej pracy, ani stałego miejsca zamieszkania. Mieszkańcy bogatszych prowincji nadmorskich żyją na znacznie wyższej stopie niż pozostali mieszkańcy. Różnica ta jest tak wielka, jak różnica stopy życiowej USA, w porównaniu do Północnej Afryki. 200 milionów ludzi w miastach jest bez pracy, a 100 milionów robotników rolnych jest zagrożonych utratą pracy z powodu importu żywności, wynikającego z przystąpienia Chin do WTO (Światowej Organizacji Handlu).
Uregulowana wymiana gospodarcza, według regulacji WTO, jest z natury pokojowa. Natomiast konkurencja o płynne paliwo prowadzi do zmagań geopolitycznych. W ciągu ostatnich dziesięciu lat wartość eksportu Chin do USA wzrosła z 35 do 200 miliardów dolarów. Chiny stanowią napęd globalizacji i jednocześnie nazywane są "przedsiębiorstwem, które ma potężną armię". Wzrost potęgi gospodarczej Chin powoduje odwrotnie proporcjonalny spadek potęgi politycznej USA. Ten stan rzeczy jest porównywany do współzawodnictwa Niemiec i Anglii przed I wojną światową. Porównywanie Europejczyków z Chińczykami jest ryzykowne, ponieważ istnieją między nimi głębokie różnice w stylu życia i pracy. Porównywanie fiaska pierestrojki i demoralizacji ludności pod rządami komunistów w Europie z tym, co się dzieje w Chinach, jest bardzo trudne. W Chinach całkowita nędza, którą obrazowo określa fakt, że utrzymanie jednego człowieka wynosi mniej niż dolara dziennie, spadła z 64 proc. do 17 proc. Kontrola nad budżetem jest decentralizowana, natomiast partia komunistyczna zachowuje monopol kontroli politycznej i jednocześnie pozwala Chińczykom się bogacić.
Tak więc kolosalny zasób robotników w Chinach i Indiach w czasie kiedy komunikacja odbywa się elektronicznie i samolotami, produkcja przemysłowa w USA jest skazana na upadek, wraz z amerykańską stopą życiową, do czego przyczynia się "amerykańskie życie nad stan", zwłaszcza pod presją "konsumeryzmu". Przy wzroście oszczędności i przy rosnących zyskach nikt nie może zabronić Chińczykom kupowania na giełdzie udziałów w międzynarodowych korporacjach. Natomiast po 1972 roku Amerykanie drukowali nieograniczoną ilość pieniędzy i bonów skarbowych, żeby móc robić nieograniczone zakupy za granicą. Dziś Chiny mają akumulację bonów skarbowych USA o wartości ponad 3 bilionów dolarów. Kapitał traci na wartości, kiedy spada wartość dolara.
Już dziś w gospodarce światowej Chińczycy są liczącym się udziałowcem. Produkują dwie trzecie kopiarek, butów, zabawek, kuchenek mikrofalowych oraz połowę odtwarzaczy DVD, cyfrowych aparatów fotograficznych, cementu i tkanin, 40 proc. wyrobów tekstylnych, jedną trzecią komputerów i jedną czwartą telefonów komórkowych. Natomiast gospodarka Indii opiera się na dobrze wykształconych i mówiących po angielsku ludziach pracujących przy tworzeniu programów komputerowych i w elektronice, jak również w księgowości za pomocą internetu. Indyjska telesprzedaż i teleinformacja rozpowszechniane są po bardzo niskich kosztach. Do tych zjawisk zaliczyć należy "turystykę leczniczą", która pociąga za sobą bardzo niskie w porównaniu z amerykańskimi koszty zabiegów w indyjskich szpitalach. W rezultacie Chińczycy i Hindusi mają przemysł, który ze względu na swoją innowacyjność jest gotowy do rywalizacji z resztą świata.
prof. Iwo Cyprian Pogonowski, Blacksburg, USA
www.pogonowski.com
"Nasz Dziennik" 2005-11-25
Autor: ab