Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gotowi do prac nad lustracją

Treść

Już na początku przyszłego tygodnia nadzwyczajna komisja sejmowa rozpocznie intensywne prace nad projektem ustawy o ujawnianiu informacji dotyczących dokumentów organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego. W pierwszej kolejności parlamentarzyści chcą ustalić ostateczny kształt rozszerzonego katalogu osób podlegających lustracji. Jak się dowiedział "Nasz Dziennik", do ustalonego wcześniej zbioru osób podlegających weryfikacji pod kątem współpracy z SB zostaną dopisani nie tylko dziennikarze, lecz także urzędnicy NIK. Prace nad "ustawą lustracyjną" mogą zakończyć się jeszcze w czerwcu.
- Zakończyliśmy prace nad nowelizacją ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej i teraz, zgodnie z harmonogramem zabieramy się do pracy nad tzw. ustawą lustracyjną. Na początku przyszłego tygodnia, być może jeszcze przed posiedzeniem Sejmu, zaczniemy pracować nad tą ustawą - powiedział "Naszemu Dziennikowi" poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS), członek nadzwyczajnej sejmowej komisji do rozpatrzenia nowelizacji ustawy o IPN i ujawnieniu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego.
Przed tygodniem niemal wszyscy członkowie sejmowej komisji nadzwyczajnej zgodzili się na usunięcie z ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej zapisu mówiącego o przyznawaniu tzw. statusu pokrzywdzonego. To głosowanie praktycznie sfinalizowało prace komisji nad nowelizacją ustawy o IPN i jednocześnie otwarło pracę nad drugim, budzącym zdecydowanie więcej kontrowersji i emocji projektem ustawy o ujawnianiu informacji na temat dokumentów organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego, czyli tzw. ustawy lustracyjnej.
- Planujemy na to kilkanaście posiedzeń, ale myślę, że przy wytężonej pracy, a w większości spraw wewnątrz komisji wypracowaliśmy już kompromis, zakończymy debatę nad tą ustawą do końca czerwca, tak by jeszcze przed wakacjami mogła trafić na forum Sejmu - powiedział nam poseł Zbigniew Girzyński (PiS).

Dywersja esbeków?
Do komisji trafiły cztery projekty ustaw przygotowanych zarówno przez PiS, jak i Platformę Obywatelską, Ligę Polskich Rodzin oraz Samoobronę. Projekty "ustawy lustracyjnej" przygotowane przez PiS i LPR są w zasadzie zbieżne, najszerszą lustrację zakładał projekt Platformy, zaś najostrożniejszą wersję przedłożyła Samoobrona. Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, to właśnie projekt Samoobrony wzbudził zaniepokojenie wśród zwolenników wprowadzenia szerokiej lustracji.
- Projekt Samoobrony sprawia wrażenie jakby przygotowanego przez funkcjonariuszy SB. Znalazły się tam zapisy, które praktycznie blokują lustrację, jak zapis mówiący o tym, że - mówiąc potocznym językiem - jeśli jakiś dokument wskazujący na współpracę nie zostanie "zaprezentowany" w ciągu trzech miesięcy, to on z mocy prawa nie istnieje - mówi nam jeden z członków sejmowej komisji.
Przyjęcie projektu Samoobrony, zdaniem naszego rozmówcy, sprawiłoby, że lustrowany lub agenci SB "prowadzący" współpracownika w przeszłości mogliby ukryć na trzy miesiące dokumenty, gwarantując w ten sposób konfidentowi bezkarność. Ujawnienie bowiem materiałów o współpracy danej osoby ze służbami bezpieczeństwa po upływie takiego okresu od momentu rozpoczęcia lustracji sprawiałoby, że stawałyby się one "przeterminowane".
- Bywa przecież, że historycy napotykają dokumenty, materiały dotyczące pewnych spraw uważanych za pewnik nawet po wielu latach i całkowicie muszą weryfikować swoje wcześniejsze badania. Przyjęcie trzymiesięcznego "życia" dokumentów to jakiś absurd - mówi nasz informator.

Powszechna lustracja
Ostatecznie jednak sejmowa komisja za materiał wyjściowy do dalszych prac przyjęła projekt przygotowany przez Prawo i Sprawiedliwość. Jeżeli projekt zyska końcową akceptację najpierw członków komisji, a później - w trakcie trzeciego czytania ustawy - również Sejmu, nie będzie już "kary" 10 lat zakazu pełnienia funkcji publicznej dla osoby, która zataiła swe agenturalne związki ze służbami PRL. To organ powołujący na daną funkcję - albo wyborcy - będą decydować, czy ktoś, kto w zaświadczeniu zostanie opisany jako agent lub oficer SB, obejmie określoną funkcję publiczną. Według projektu, badane dziś przez Rzecznika Interesu Publicznego i sąd oświadczenia lustracyjne osób publicznych byłyby zastąpione publikowanymi w internecie zaświadczeniami IPN o zawartości archiwów tajnych służb PRL.
Od opinii IPN przysługiwać będzie odwołanie do sądu powszechnego. Przy sądach okręgowych zostaną powołane specjalne wydziały, które zajmą się rozpatrzeniem ewentualnych odwołań od decyzji IPN - powiedział nam poseł Zbigniew Girzyński, sekretarz klubu PiS i członek komisji.

Najważniejsza zmiana - większy zakres lustracji
Jedną z najważniejszych zmian, jakie w lustracji przyniesie nowa ustawa, będzie rozszerzenie katalogu osób objętych lustracją. Dziś oświadczenia mówiące o ewentualnej współpracy ze służbami specjalnymi reżimu komunistycznego muszą składać tylko osoby pełniące najważniejsze kierownicze funkcje w państwie, parlamentarzyści, sędziowie, adwokaci i prokuratorzy oraz szefowie mediów publicznych - PAP, TVP i Polskiego Radia. Po pozytywnym zaopiniowaniu projektu ustawy przez komisję i przyjęciu jej przez Sejm lustracja obejmie także: osoby pełniące funkcje w samorządach, dyplomatów, członków zarządów spółek z udziałem Skarbu Państwa, wszystkich nauczycieli akademickich szkół publicznych i prywatnych od stopnia doktora habilitowanego, radców prawnych, notariuszy, szefów oraz wydawców mediów prywatnych i publicznych. I wreszcie - co najważniejsze - w trakcie prac komisji, na jednym z pierwszych posiedzeń poświęconych właśnie lustracji, pojawi się poprawka rozszerzająca katalog osób lustrowanych dodatkowo, o czym już informowaliśmy - o dziennikarzy oraz, jak powiedział nam wczoraj poseł Girzyński, pracowników Najwyższej Izby Kontroli.
- Jest powszechna zgoda co do zwiększenia tego katalogu. Wszyscy, zarówno w gronie koalicji parlamentarnej, jak i nasi koledzy z PO, widzą konieczność lustracji dziennikarzy. Natomiast dodanie zapisu o lustracji pracowników NIK to poprawka kosmetyczna, po prostu ta grupa "uciekła" nam przy przygotowywaniu projektu - tłumaczy sekretarz klubu parlamentarnego PiS.
Członkowie nadzwyczajnej komisji, z którymi rozmawiał "Nasz Dziennik", mówią wprost: tylko przedstawiciele SLD mogą zagłosować przeciwko tym zmianom, jednak w gronie samej komisji nie mają oni większości wystarczającej, by zablokować poprawki. Pozostali parlamentarzyści mówią jednym głosem - powszechna lustracja jest niezbędna dla oczyszczenia życia publicznego w Polsce.

Dziennikarze konfidenci przynoszą wstyd
Przyszłotygodniowe posiedzenie sejmowej komisji najprawdopodobniej poświęcone będzie formalno-prawnym kwestiom prac nad ustawą lustracyjną, jednak kolejne czerwcowe posiedzenia poświęcone będą właśnie następnym poprawkom. Niewykluczone jest, że planowany na dzień dzisiejszy zbiór osób objętych lustracją do końca prac komisji zostanie jeszcze zwiększony. Jak mówią sami posłowie, niemal każdy tydzień przynosi bowiem medialne doniesienia o kolejnych agentach SB w gronie osób wykonujących zawód zaufania publicznego lub mających wpływ na opinię publiczną. Wystarczy wszak przypomnieć, że w samym tylko środowisku "czwartej władzy" nie brakowało konfidentów kolaborujących ze zbrodniczym reżimem komunistycznym. Zdaniem historyka IPN Antoniego Dudka, w każdej ważniejszej redakcji był pracownik - z reguły na szczeblu redaktora naczelnego lub zastępcy - odpowiedzialny za kontakty z oficerem SB, który "opiekował się" daną redakcją, zaś w zawodzie mogą pozostawać dziennikarze, których SB zwerbowała do współpracy w latach 80., podczas ich studiów.
W 2001 r. działacze podziemia z Krakowa ujawnili, na podstawie akt IPN, że dziennikarz "Gazety Wyborczej" Lesław Maleszka był niebezpiecznym agentem SB, z kolei w 2005 r. działacze "Solidarności" z Małopolski zidentyfikowali innego konfidenta SB - Roberta Żurka z krakowskiej TVP. Dotychczas sąd lustracyjny uznał za kłamców lustracyjnych m.in. byłego szefa Telegazety TVP Czesława Berendę oraz byłych szefów publicznego Radia Koszalin - Ryszarda Zalewskiego, i Radia Lublin - Jana Nowackiego. Ostatnio sąd lustracyjny wszczął proces znanego dziennikarza Karola Małcużyńskiego, który chce się oczyścić z zarzutu, jakoby był agentem kontrwywiadu - co ma wynikać z jego akt w IPN. Trwa autolustracja Małgorzaty Niezabitowskiej, dziennikarki z PRL i rzeczniczki rządu Tadeusza Mazowieckiego. Z kolei obecny poseł SLD, a były dziennikarz Wiadomości TVP, Sławomir Jeneralski sam przyznał w oświadczeniu lustracyjnym, że służył w organach bezpieczeństwa.
Wojciech Wybranowski

"Nasz Dziennik" 2006-05-31

Autor: ab