Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gorszy, bo Polak i ze Wschodu

Treść

Białorusini i Ukraińcy służący w niemieckich jednostkach paramilitarnych, a następnie wcieleni do armii gen. Władysława Andersa będą mogli ubiegać się o polskie obywatelstwo. Muszą złożyć tylko odpowiedni wniosek do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Takie rozwiązanie zakłada projekt ustawy o obywatelstwie polskim uchwalony przez Sejm. Tej szansy są natomiast pozbawieni Polacy mieszkający na Wschodzie. Mimo że posiadają obywatelstwo II RP - oni lub ich potomstwo - nie są uznawani za takich w świetle obecnego prawa.

W czasie II wojny światowej Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie wcielały w swoje szeregi dezerterów z Wehrmachtu, którzy sami zgłosili się do służby w Wojsku Polskim, oraz wziętych do niewoli robotników z Organizacji Todta i innych oddziałów paramilitarnych. Byli oni m.in. narodowości białoruskiej i ukraińskiej. - W obozach jenieckich okazywało się, że przed wojną mieli polskie obywatelstwo. Tak się zresztą deklarowali i byli wcielani m.in. we Włoszech do II Korpusu Polskiego - twierdzi dr Robert Wyszyński, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Uchwalona przez Sejm w kwietniu ustawa o obywatelstwie polskim przywraca takim osobom obywatelstwo, natomiast nie czyni tego w stosunku do Polaków mieszkających na Wschodzie, którzy byli przed wojną pełnoprawnymi obywatelami II Rzeczypospolitej. Nie ulega wątpliwości, że żołnierze gen. Władysława Andersa, którzy nie wrócili po wojnie do Polski, zostali bezprawnie pozbawieni obywatelstwa na mocy ustawy o obywatelstwie polskim z 1951 r., i te jej zapisy znosi obecny projekt legislacyjny. Problem jednak w tym, iż obecny projekt różnicuje Polaków na tych z Zachodu i ze Wschodu. - To jest dziwne, że Kresowiacy, m.in. z Białorusi i Ukrainy, nie otrzymają obywatelstwa, natomiast zostanie ono udzielone tym, którzy służyli w PSZ na Zachodzie. To podział na lepszych i gorszych, jakaś aberracja i totalna niesprawiedliwość - uważa Wyszyński. Zwraca uwagę, iż zarówno jedni, jak i drudzy byli Polakami z Kresów. - Andersowcy to też są Kresowiacy, którzy trafili na Zachód. Otrzymają oni obywatelstwo, natomiast ich rodziny, które pozostały na Wschodzie, nie mają takiej szansy - zauważa.
Okazuje się w dodatku, że o polskie obywatelstwo będą mogli starać się Białorusini i Ukraińcy wcześniej służący w niemieckich organizacjach paramilitarnych, którzy jako jeńcy zostali następnie wcieleni do PSZ na Zachodzie. - Z armii gen. Andersa wyszło generalnie kilkaset osób narodowości ukraińskiej i z Syberii, a około 2 tys. z Kresów Północno-Wschodnich, których można określić jako Białorusini, ale właściwie były to osoby bez świadomości narodowej - informuje prof. Czesław Partacz, historyk, dziekan Wydziału Ekonomii i Zarządzania Politechniki Koszalińskiej. Podkreśla, iż osób z organizacji uznanych już w latach 1944-1945 za zbrodnicze, takich jak: SS Galizien lub Ukraińska Powstańcza Armia, nie przyjmowano do PSZ na Zachodzie, ponieważ było to weryfikowane w obozie przejściowym.
Projekt ustawy wyklucza wprawdzie przywrócenie obywatelstwa cudzoziemcowi, który dobrowolnie wstąpił w okresie od 1 września 1939 r. do 8 maja 1945 r. do służby w wojskach państw osi lub ich sojuszników lub działał na szkodę Polski. Nie zmienia to jednak paradoksu, że osoba innej narodowości będzie miała szansę na polskie obywatelstwo w przeciwieństwie do Polaka z Kresów, który znalazł się poza granicami Polski po 1945 r. nie z własnej winy. - Ta ustawa w ogóle nie przewiduje potwierdzenia obywatelstwa dla Kresowiaków, polskich obywateli II RP lub ich potomków, którzy przed wojną mieszkali na terytorium Polski. Obecny projekt dyskryminuje - można powiedzieć - miliony ludzi, którzy mieszkają na Białorusi i Ukrainie - podkreśla Wyszyński.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2009-08-06

Autor: wa