Gorsze, bo podrabiane
Treść
Już co najmniej 10 proc. rynku środków ochrony roślin stanowią podrabiane preparaty. Rolnicy kupują je przede wszystkim ze względu na niższą cenę i są nieświadomi, że takie środki zamiast pomagać roślinom, mogą niszczyć uprawy. Podróbki są również bardzo często groźne dla zdrowia i życia ludzi.
Producenci wypuszczają na rynek co roku nowe, coraz lepsze wyroby, ale nie tylko one są podrabiane. Oszuści są w stanie wyprodukować każdy preparat, choć oczywiście ze względów finansowych zajmują się wytwarzaniem podróbek najbardziej popularnych środków, zarówno tych płynnych, jak i sypkich. W takich grupach działają także nieliczni właściciele sklepów rolniczych i ogrodniczych, aby zapewnić kanał dystrybucji. Ale coraz częściej fałszerze zamieszczają swoje oferty w internecie albo rozwieszają w różnych miejscach na terenie wsi czy też sami dostarczają rolnikom. I kuszą przede wszystkim niską ceną, a ponieważ wiele oryginalnych środków jest drogich, to nic dziwnego, że znajdują nabywców. Chemik Mirosław Rustecki przekonuje, że taka produkcja nie jest droga. - Półprodukty można kupić w Polsce albo sprowadzić z zagranicy, a potem je trzeba tylko wymieszać i można sprzedawać. W dodatku fałszerze na pewno nie przejmują się jakością swoich wyrobów, więc ich mieszalnie nie przygotowują środków o takim samym składzie chemicznym i działaniu jak wyroby oryginalne - tłumaczy Rustecki. Ale z drugiej strony nie dziwi się on rolnikom, że szukają tańszych środków, gdyż wiele preparatów jest rzeczywiście bardzo drogich. Ci, którzy boją się zaryzykować, zazwyczaj ograniczają opryski, tym samym godzą się na niższe plony.
Złe wnioski płyną z analizy podrabianych preparatów, które co jakiś czas znajduje policja, czasami udaje się nawet zająć wytwórnię podróbek. Zazwyczaj takie preparaty mają mniej substancji aktywnych albo jest ich w ogóle brak i są zanieczyszczone. W trakcie badań laboratoryjnych okazuje się, że podrobione środki ochrony roślin mogą stwarzać bardzo duże niebezpieczeństwo dla środowiska i człowieka, bo zamiast pomagać roślinom, niszczą uprawy. Zdarza się, że zawierają bardzo toksyczne substancje, które mogą wywołać ciężkie choroby u ludzi, nawet śmierć.
Walka z przestępcami jest trudna, bo i metody ich działania są profesjonalne. Starają się np. posługiwać opakowaniami, które wyglądem, grafiką, oznaczeniami niczym prawie nie różnią się od oryginalnych. Przez to rolnik jest przekonany, że kupuje dobry produkt. Choć w takim przypadku wątpliwości powinno wzbudzić choćby to, że na opakowaniach bardzo często brakuje etykiet w języku polskim - obowiązek ich umieszczania dotyczy wszystkich importowanych produktów sprzedawanych w naszym kraju, także środków ochrony roślin.
Jak więc rolnicy mogą się ustrzec przed kupowaniem podróbek? Przede wszystkim powinniśmy korzystać z pośrednictwa sprawdzonych dostawców, czyli lepiej jest unikać wszelkich okazji kuszących niską ceną, jakie mogą nam stwarzać np. osoby zajmujące się handlem obwoźnym. Z dużą dozą nieufności trzeba również traktować oferty internetowe. Dobrym testem na wiarygodność sprzedającego jest to, czy wystawia faktury, gdzie przecież jest wpisana nazwa firmy, jej adres, numer NIP. Jeśli ktoś takich faktur nie wystawia, od razu powinno to wzbudzić obawy o legalność przedsięwzięcia. Rolnicy powinni też sprawdzać zabezpieczenia i oznakowanie stosowane przez producenta, czy np. nakrętka nie jest naruszona. Prostym testem może być też sprawdzenie barwy i zapachu danego środka. Jeśli te cechy odbiegają od teoretycznie takich samych preparatów, które rolnik do tej pory stosował, to może być niemal pewny, że to podróbka.
Rolnicy powinni mieć też na uwadze to, że mają obowiązek stosowania przy ochronie upraw tylko tych produktów, które są zarejestrowane i dopuszczone do użytku - to jedna z zasad zapisanych w unijnym cross compliance. Jeśli rolnik świadomie złamie taki nakaz, to grożą mu sankcje finansowe.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2011-06-16
Autor: jc