Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gorąco na linii rząd - lekarze

Treść

Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy zerwał rozmowy z Ministerstwem Zdrowia. - Zrobiliśmy to w obronie godności lekarza - powiedział dziennikarzom szef OZZL Krzysztof Bukiel.

Zanim rozpoczęły się rozmowy związkowców z Ministerstwem Zdrowia, wiadomo było, że nie będzie łatwo. OZZL zapowiedział, że jeśli na spotkaniu ze Zbigniewem Religą obecni będą przedstawiciele innych związków, to rozmowy się nie odbędą. Tak też się stało. Lekarze tłumaczyli, że opuścili salę, bo ich zdaniem w rozmowach nie powinni uczestniczyć przedstawiciele innych związków. - Zrobiliśmy to w obronie godności lekarza - podkreślił szef OZZL Krzysztof Bukiel. - Jeżeli my byśmy dzisiaj rozmawiali o płacach wspólnie, to prawdopodobnie byśmy się pokłócili. Takie postawienie nas tutaj wspólnie to zagranie rządzących, aby nas skłócić - argumentował.
Z kolei minister Religa wyjaśnił lekarzom, że to na polecenie premiera rozmowy miały się toczyć z udziałem innych związków. Bukiel nie odstępował od swoich racji i uparcie twierdził, że to próba skłócenia z innymi związkami.
Paweł Trzciński, rzecznik resortu zdrowia, krytycznie ocenił decyzję strajkujących lekarzy o zerwaniu rozmów. - Źle się stało, że lekarze wyszli ze spotkania ze stroną rządową, bo pozbawili się możliwości negocjacji już na samym początku rozmów - mówił Trzciński. Tym bardziej że nie przedstawili nawet swoich oczekiwań, a minister został pozbawiony szansy na odniesienie się do ich propozycji. Zdaniem Trzcińskiego, środowisko medyczne powinno się porozumieć między sobą i zacząć mówić jednym głosem.
Lekarze doszukali się 1 mld zł nadwyżki w NFZ i chcą, by jeszcze w tym roku rząd przeznaczył te pieniądze na podwyżki. Dodatkowo OZZL postuluje też stopniowe zwiększanie w budżecie środków na ochronę zdrowia, ustalenie płacy lekarza rezydenta i stażysty na poziomie dwóch średnich krajowych i prywatyzację samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej. Ostatecznie jedyne, co rząd proponuje lekarzom, to 15 proc. wzrostu płac, ale dopiero od przyszłego roku.

Potrzeba zmiany systemu
W rozmowie z nami poseł Dariusz Kłeczek (PR), z zawodu lekarz, zaznaczył, że "ten strajk to kolejny sygnał, iż potrzebne są radykalne zmiany w całym systemie zdrowia". - Problem strajku lekarzy to jest jeden aspekt większej sprawy, ponieważ zarobki w całej służbie zdrowia, zarówno pielęgniarek, położnych, ale również personelu pomocniczego są zastraszająco niskie - uważa nasz rozmówca.
Jak zaznacza Kłeczek, w pewnym sensie można zrozumieć stanowisko rządu, że nie znajdzie tyle pieniędzy na podwyżki dla lekarzy. - Natomiast obawiam się, że w działaniach rządu zabrakło konsekwencji. Pewne działania są spóźnione chociażby o rok, np. powstanie koszyka świadczeń gwarantowanych czy sieci szpitali, a to jest punkt wyjścia dla powstania dodatkowych ubezpieczeń społecznych - argumentuje. W ocenie Kłeczka, "bez zwiększenia środków, które dopłyną do służby zdrowia, nie możemy liczyć na radykalną czy zdecydowaną poprawę". - Ale nawet jeśli te środki dodatkowe napłyną, system funkcjonowania powinien być zmieniony w taki sposób, żeby zracjonalizować wydatki - dodaje.
O spotkanie u prezydenta Lecha Kaczyńskiego w sprawie sytuacji w służbie zdrowia zaapelował w piątek lider SLD Wojciech Olejniczak. Podkreślił, że SLD chce, aby w Sejmie odbyła się debata na ten temat. Z kolei zdaniem Donalda Tuska, szefa Platformy Obywatelskiej, w obecnej sytuacji w służbie zdrowia wszyscy powinni odłożyć emocje na bok dla dobra pacjenta. W jego ocenie, to rząd próbuje skonfliktować środowiska medyczne. - To, co zrobił Religa, jak słyszymy - na polecenie premiera, to oczywista próba skonfliktowania środowiska - powiedział Tusk. Platforma żąda też "natychmiastowych decyzji" w związku z naprawą systemu ochrony zdrowia.

Bez kompromisu
Szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Dorota Gardias powiedziała dziennikarzom przed wejściem na salę rozmów, że pielęgniarki satysfakcjonuje zapowiedź strony rządowej, iż jest perspektywa wzrostu nakładów na służbę zdrowia w kolejnych latach, oraz że przyznane w ubiegłym roku 30-procentowe podwyżki dla pracowników medycznych będą obowiązywać nie tylko w 2007 roku.
Gardias oświadczyła również, że jeśli lekarze z OZZL wywalczą coś tylko dla siebie, to natychmiast pielęgniarki przystąpią do strajku.
Wcześniej lekarze z OZZL deklarowali, że nie mają nic przeciwko podwyżkom pensji dla innych grup pracowników medycznych, ale powinny one dołączyć się do ich protestu.
Magdalena M. Stawarska
"Nasz Dziennik" 2007-05-26

Autor: wa

Tagi: strajk lekarzy religa