Gniew, jak wino, uderza do głowy
Treść
U Ewagriusza, jak i w książce o. Gabriela zaskakująca analiza jest asymetrycznej dynamiki gniewu i przeciwstawnej mu cnoty – łagodności. O gniewie mówimy, że wybucha, jest to gwałtowna reakcja na zachodzące zdarzenia, najczęściej niepoprzedzona refleksją i krytycznym osądem.
Książka o. Gabriela Bunge Wino demonów ukazała się w 2009 roku, jednak – moim zdaniem – jest szczególnie na czasie. Zbyt wiele różnych przejawów gniewu pojawia się w przestrzeni społecznej i coraz trudniej o rzeczową dyskusję, że nie wspomnę o konstruktywnym sporze. Z czym wiąże się to zjawisko? Dlaczego narasta właśnie teraz? Chciałoby się zapytać „kto za tym stoi”? Prostą odpowiedzią jest stwierdzenie, że to demony. Dla człowieka wierzącego oczywistym jest fakt inspiracji z tej strony wszystkiego co złe. O. Gabriel omawia w swojej książce, zgodnie z systematyką wprowadzoną przez Ewagriusza z Pontu, jedną ze złych myśli, czy też złych podszeptów: orge, czyli gniew. Ewagriusz podaje dwa źródła złych myśli i decyzji: podszepty złego (wpływ zewnętrzny) oraz wolna wola skłaniająca się ku złemu (czynnik wewnętrzny). Natomiast dobre myśli i decyzje pochodzą według niego z trzech źródeł: zewnętrznego – natchnienia pochodzące od aniołów, wewnętrznego – wolnej woli skłaniającej się ku dobru oraz trzeciego, do którego złe duchy nie mają dostępu, czyli natury ludzkiej. Jest ona istotą stworzenia, i tylko Bóg ma w nią wgląd. W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję. Medytacja Dalekiego Wschodu, w bardzo dużym uproszczeniu, ma prowadzić do wnętrza w poszukiwaniu ukrytego „ja”. Natomiast medytacja chrześcijańska prowadzi do uświadomienia sobie swojej prawdziwej natury jako dzieła Boga, czyli łączy bezpośrednio z Osobą w nas.
Jak te wstępne uwag mają się do treści Wina demonów? Pierwszy wniosek nasuwa się sam: to co w nas nienaruszalne, to nasza natura, stworzona przez Boga, do której tylko On ma pełny i wyłączny dostęp. Warto o tym pamiętać, kiedy narastają emocje w konfrontacji z oponentami i po pewnym czasie nie da się już rozróżnić tzw. świętego oburzenia od jadu wylewanego przez drugą stronę. Linia podziału przebiega przez dwa pierwsze poziomy, czyli wpływom, jakim ulegamy oraz poruszeniom naszej woli, jakie dopuszczamy do głosu. To, co wspólne, to nasza natura. Ewagriusz z Pontu słynął z plastycznych określeń. Nie mając jego umiejętności pozwolę sobie przyrównać naturę ludzką do nieśmiałej, cichej istoty, która stara się, przerażona, ukryć w najgłębszych zakamarkach duszy czując wzbierające fale gniewu. Rodzaj gniewu jest tu nieistotny, nie ma „dobrego” gniewu. Gdybym w tej chwili o tym z kimś dyskutował, padłyby przykłady gniewu Boga, tak często opisywanego w Starym Testamencie, albo wyrzucenia przekupniów ze świątyni przez Jezusa. Należy jednak zauważyć, że o ile w przypadku starotestamentowego gniewu Bożego chodzi o podkreślenie wagi odstępstwa narodu wybranego od prawa (Bóg nie był kiedyś bardziej zagniewany), o tyle wypędzenie przekupniów biczem ze sznurków ukazuje Jezusa zatroskanego o sprawy Boże i Jego chwałę, nie zaś gniew na ludzi pozwalających sobie na robienie interesów w świątyni.
Coś, co ostatnio często przychodzi mi na myśl w kontekście książki o. Gabriela Bunge i nauki Ewagriusza z Pontu to wezwanie „dbaj o jedność”. Przyznam, że staję prze tym jak przed murem, i to coraz wyższym. Dyskutowanie na forach społecznościowych traci sens. Poziom zacietrzewienia rośnie z każdym dniem. Brak autorytetów i przywiązanie do własnego, często infantylnego, oglądu rzeczywistości stają się normą. Internet, szczególnie dla młodego pokolenia, jest podstawowym źródłem informacji, co przy braku zdolności do ich krytycznego selekcjonowania i oceniania stanowi poważne zagrożenie. Jedna z celebrytek mówi otwarcie, że słucha wyłącznie siebie. Natura takich osób, to, co w nich najistotniejsze, przerażona ukrywa się coraz głębiej, a z nią możliwość porozumienia, zgody, a przynajmniej łagodzenia sporów. Czy można sobie z takim zjawiskiem poradzić systemowo? Wątpię. Zmiany zachodzą w makroskali, powoli, ale nieubłaganie. W pewnym filmie sci-fi (Serenity) osią akcji byłą sprawa ukrywania przez władze skutków nieudanego eksperymentu związanego z eliminacją agresji. Na planecie Miranda do układów wentylacyjnych budynków we wszystkich miastach wpuszczono gaz Paxilon G23. 90% populacji zareagowała całkowitym zaniechaniem jakiejkolwiek aktywności i po prostu umarła. 10% zareagowała całkiem inaczej: ta grupa stała się niezwykle agresywna i okrutna. Jest to pewna wariacja na temat traktowania agresji jako czegoś całkowicie naturalnego. Nie jest to zgodne z modelem rozwijanym przez Ewagriusza z Pontu.
Należałoby tu wspomnieć o późno antycznym opisie duszy ludzkiej, który dzieli ją na część rozumną i nierozumną, a tą drugą na części pożądliwą i popędliwą. Na tym schemacie Ewagriusz rozwija swoją naukę o ośmiu złych myślach, pośród których znajduje się gniew. Gniew, jako „wino demonów”, upaja, jednak, jak to już było wcześniej powiedziane, to upojenie nie pochodzi z natury człowieka. Zło u Ewagriusza nie jest czymś abstrakcyjnym, zawsze ma charakter osobowy, zewnętrzny. Kolejny pisarz ascetyczny, który podejmuje ten wątek, św. Jan Kasjan, mówi już o wadach, czyli wewnętrznych skłonnościach woli ku złemu. Św. Grzegorz Wielki, papież i Doktor Kościoła, przekuł to na siedem grzechów głównych, czyli od pokusy, której należy się oprzeć (Ewagriusz), poprzez wady, które należy eliminować (Jan Kasjan), doszedł do skutku – grzechu, który ostatecznie dosięga człowieka. Dlatego też, by się temu złu skutecznie, z Bożą pomocą przeciwstawić, należy poznać, zrozumieć i praktykować jego przeciwieństwo, czyli cnoty Ewangeliczne.
Gdyby Ewagriusz z Pontu, a za nim o. Gabriel Bunge skupiali się wyłącznie na wpływie złych duchów, powstałyby dzieła na temat demonologii, być może ekscytujące i poczytne, ale dla chrześcijanina kompletnie nieprzydatne. Starajcie się naprzód o królestwo / Boga / i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane – Mt 6,33. Druga część książki o. Gabriela dotyczy tego wszystkiego, co można nazwać lekarstwem. Gdyby choroba była częścią natury ludzkiej, ani lekarstwo, ani jakiś cudowny gaz nie byłyby skuteczne.
U Ewagriusza, jak i w książce o. Gabriela zaskakująca analiza jest asymetrycznej dynamiki gniewu i przeciwstawnej mu cnoty – łagodności. O gniewie mówimy, że wybucha, jest to gwałtowna reakcja na zachodzące zdarzenia, najczęściej niepoprzedzona refleksją i krytycznym osądem. Gniew może być także zapiekły, powoli trawiący wnętrze człowieka, prowadzący od mrocznych myśli do wyrachowanych, okrutnych czynów. Cnota przeciwnie, nigdy nie rozwija się gwałtownie, bardzo rzadko jest odruchowa, wymaga ciągłej uwagi i pielęgnowania. Wiele na ten temat przekazali nam Ojcowie Pustyni, którzy często przez dziesięciolecia pracowali nad doskonaleniem jednej cnoty. Dlatego różne przejawy gniewu wydają się pociągające, a doskonalenie cnót nudne. Przykładem niech będzie kino akcji i filmy o świętych, albo po prostu biograficzne. Które przyciągają większą widownię? Książka Wino demonów plasuje się – moim zdaniem – gdzieś pomiędzy akcją i spokojną opowieścią.
Przechodząc do tego, jak gniew wpływa na stan ducha i umysłu, o. Gabriel Bunge wskazuje na jego destruktywny wpływ na modlitwę. Człowiek w stanie zagniewania nie może stawać przed Bogiem. Życie duchowe to życie cnotliwe, czyli wolne od wad. Wady, w tym skłonność do gniewu, należy przed modlitwą wypędzać z domu jak psy, oczywiście w znaczeniu symbolicznym. Osobiście bardzo lubię psy, jednak należy zrozumieć stosunek ludzi do tych zwierząt w starożytności. Poza tym pies kojarzy się ze szczekaniem, ujadaniem, czasem kąsaniem. Podobnie jest z gniewem: ujada i kąsa, jest hałaśliwy, rzuca się na wszystko, co się rusza. Jak takie reakcje, choćby tylko myślowe, mogą być „wspierane” przez demony? Otóż śledzą one, według Ewagriusza, nasze reakcje, zachowania, nawet takie, z których nie zdajemy sobie sprawy. Ile to razy przerzucamy na przedmioty nasze zniecierpliwienia mówiąc o złośliwości rzeczy martwych? Jakie poruszenie wywołuje w nas szklanka, która wypada nam z rąk? To drobnostka, jednak warto się zastanowić nad swoją reakcją przy najbliższej okazji, kiedy stanie się coś nie po naszej myśli. Dobrym testem jest też zaobserwowanie swoich reakcji na zdjęcia polityków ukazujące się przy okazji różnych wiadomości. Tych, których media chcą ukazać w niekorzystnym świetle, pokazuje się z jakimś złym grymasem twarzy. To oczywista manipulacja, mająca na celu wywołanie określonych reakcji i skojarzeń, niezwykle prosta w czasach, gdy aparaty cyfrowe wykonują serie zdjęć z częstotliwością kilku klatek na sekundę. Człowiek nie panuje nad mimiką twarzy, czy mimowolnie wykonywanymi gestami, dlatego łatwo jest wybrać niekorzystne ujęcie spośród setek wykonanych ujęć. Kreowanie wizerunku, manipulowanie reakcjami odbiorców to wyrafinowana, chciałoby się rzec, szatańska sztuka. W drugą stronę działa to trochę inaczej, tu z pomocą przychodzą techniki i algorytmy dostępne w programach typu Photoshop. Ze zwykłej fotografii można wykreować olśniewający wizerunek, z czego masowo korzystają celebryci. Tu wkroczyłem na obszar innej pokusy, zwanej pożądliwością oczu. Ktoś, nie pamiętam kto, określił środek zaradczy mianem „ascezy oczu”, czyli sposobu właściwego dobierania tego, co oglądamy i na co patrzymy. Można by to odnieść do oczu duszy – według starożytnych człowiek wewnętrzny miał podobną strukturę do ciała. Czemu z upodobaniem „przygląda się” nasza dusza? Czysta modlitwa, kontemplacja Boskiego poznania, nie może współistnieć z wewnętrznym ujadaniem i oczami skierowanymi na wszystko, co oferuje świat, ten świat. Mojżesz mógł oglądać Boga tylko z tyłu, my możemy oglądać Jezusa twarzą w Twarz. Oglądanie to nie tylko rozmawianie, to większa bliskość, a nawet zażyłość. Do modlitwy, jako obcowania z Bogiem, możemy przystępować z oczyszczonym wnętrzem, jednak – paradoksalnie – musimy się modlić, by to osiągnąć.
Henryk Metz – kierownik projektów i programów w branży IT oraz ekspert/trener metod ciągłego doskonalenia. Ikonopisarz, członek Senatu Śląskiej Szkoły Ikonograficznej, reprezentuje Wydział Światło i Zbawienie ŚSI. Wraz z żoną Zofią pomaga zainteresowanym poznawać i doskonalić się w sztuce pisania ikon we wspólnocie Ikonopisarzy Wszystkich Świętych przy parafii pw. Wszystkich Świętych w Gliwicach.
Żródło: cspb.pl, 14 listopada 2020
Autor: mj