"Głosujemy na Jedną Rosję"
Treść
Reporter "Naszego Dziennika" obserwował przebieg wyborów w Saratowie, 800-tysięcznym mieście nad Wołgą. Ulice wyglądają tu inaczej niż w Moskwie. Z zimnych stepów Kazachstanu przyszła zamieć, w ubiegłym tygodniu temperatura osiągnęła -14 st. C. Mieszkańcy tego ubogiego regionu myślą więc raczej o opale w swoich mieszkaniach niż o polityce. Spośród grupy mężczyzn na przystanku autobusowym żaden nie idzie do wyborów. Ale taksówkarz Władimir musi. Wkrótce będzie odnawiał swoją licencję i woli się nie narażać.
W Rosji odbyły się wybory do Dumy Państwowej VI kadencji. Rządząca Jedna Rosja, chociaż utrzymała prowadzenie, osiągnęła według badań exit polls znacznie niższy rezultat niż cztery lata temu. Jeżeli te prognozy się powtórzą, partia Władimira Putina może stracić bezwzględną większość w Dumie i będzie musiała szukać koalicjanta. Wyraźnie wzrósł stan posiadania komunistów oraz Sprawiedliwej Rosji, która powoli wyrasta na siłę konsolidującą reformatorsko nastawioną opozycję. Partia Siergieja Mironowa wyprzedziła też nacjonalistów z LDPR Władimira Żyrinowskiego, których wynik także się powiększył. W parlamencie nie znajdzie się liberalne Jabłoko Grigorija Jawlińskiego, chociaż także poprawiło swój rezultat. Minimalne wyniki uzyskały pozostałe dwie partie, nowe na rosyjskiej scenie politycznej: Patrioci Rosji oraz Słuszna Sprawa.
Badania wśród głosujących prowadziło związane z Jedną Rosją Wszechrosyjskie Centrum Badania Opinii Społecznej (WCIOM) i niezależna Fundacja "Opinia Społeczna" (FOM). Frekwencja prawdopodobnie była niższa niż cztery lata temu, kiedy do urn poszło 63,7 proc. uprawnionych. Tradycyjnie najwyższa frekwencja była w republikach kaukaskich, m.in. Czeczenii, ponad 90 procent. W wielu małych obwodach na Dalekim Wschodzie głosowali wszyscy uprawnieni. Po podliczeniu protokołów z 26,5 proc. komisji wyborczych Centralna Komisja Wyborcza poinformowała, że Jedna Rosja prowadzi w wyborach do Dumy Państwowej, mając 47,34 proc. głosów. Z tych cząstkowych danych CKW wynika, że Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej zgromadziła 20,25 proc. głosów, Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji - 13,44 proc., a Sprawiedliwa Rosja - 13,36 procent.
Technika "karuzeli"
Jeszcze nigdy w Rosji nie odnotowano takiej ilości naruszeń i ograniczeń praw wyborców jak wczoraj. Niedozwolona agitacja, machinacje przy urnach, sugerowanie wyborcom oczywistego wyboru, kupowanie głosów. To ostatnie realizowane jest techniką "karuzeli". Polega to na tym, że wyborca odbiera kartkę wyborczą, wychodzi z budynku, tam za pieniądze oddaje ją kierującym procederem. Kartkę wrzuca do urny kolejny wyborca, który swoją własną wynosi, oddaje organizatorom.
Z wszystkimi tymi metodami Rosjanie już zetknęli się przy poprzednich wyborach, ale w tym roku pojawił się nowy element. To aktywne utrudnianie ujawniania naruszeń. Przede wszystkim w internecie. Podczas ciszy wyborczej i w dniu głosowania nagle pojawiły się problemy z dostępem do stron internetowych niezależnych mediów, na których obywatele wymieniali się informacjami o manipulacjach. Kłopoty mają strony "Nowej Gazety", radia Echo Moskwy i internetowej telewizji Deszcz. Zupełnie nie działa serwis stowarzyszenia Głos (www.golos.org), w którym proponowano użytkownikom zgłaszanie wyborczych oszustw ("mapa naruszeń"). Jak poinformowała agencja Sup-Media, zajmująca się dostarczaniem technologii cyfrowych dla potrzeb mediów, załamanie dostępu do części rosyjskiego internetu to skutek zmasowanej akcji ataków hakerskich, a także "niewyjaśnionych" przerw w łączności, w punktach infrastruktury łączności, w których nigdy się to nie zdarzało.
Odnotowano niedopuszczanie do komisji wyborczych dziennikarzy i obserwatorów, zarówno krajowych (odpowiedników mężów zaufania), jak i zagranicznych. Tym ostatnim w dniach poprzedzających wybory władze próbowały narzucić konkretne komisje, w których mieliby przez całą niedzielę przebywać, szczególnie małe ośrodki w odległych regionach. Wyraźną próbą manipulacji jest też dopisywanie do list dziesiątek wyborców spoza obwodów przedstawiających zaświadczenia z miejsca zamieszkania. Zauważono, że często w lokalach pojawiają się same zaświadczenia przynoszone przez urzędników, a za wymienione na nich osoby głosuje sama komisja! W stolicy większych naruszeń wyborczych nie odnotowano, natomiast siły porządkowe rozpędziły demonstrację lewicowych ugrupowań domagających się uczciwych wyborów. Aresztowano ponad 20 osób.
W komisji nr 120
Ogólnie dostępne media nie wspominają o naruszeniach wyborczych. Serwisy telewizyjne przez cały dzień informowały z satysfakcją o dużej frekwencji na Dalekim Wschodzie, który już zakończył głosowanie. Według państwowej telewizji jedynym problemem jest tłok w lokalach wyborczych z powodu napływu wyborców, inna stacja pokazuje zdesperowaną Rosjankę, która szuka właściwego obwodu, bo chce koniecznie zagłosować, a z jakiegoś powodu nie wie gdzie. Rano oddali głosy prezydent Dmitrij Miedwiediew i premier Władimir Putin. Przez pełnomocnika głosowali dwaj kosmonauci przebywający na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Wyboru dokonali podczas szyfrowanego połączenia z Ziemią. O godz. 18.00 czasu moskiewskiego według oficjalnych danych obywatelski obowiązek wypełniło 50,3 proc. uprawnionych.
W całej Rosji jest 95 tys. obwodów wyborczych, we wszystkich głosowano od godz. 8.00 do 20.00 czasu lokalnego, co oznacza, że wybory zakończyły się (nie licząc obwodów za granicą) o godz. 18.00 czasu warszawskiego, kiedy to zamknięto lokale w obwodzie kaliningradzkim. W dużej części komisji używany jest nowy system do automatycznego liczenia głosów. Zamiast do urny kartę wkłada się do urządzenia przypominającego drukarkę komputerową.
Reporter "Naszego Dziennika" obserwował przebieg wyborów w Saratowie, 800-tysięcznym mieście nad Wołgą. Ulice wyglądają tu zupełnie inaczej niż w Moskwie. Z nieodległych zimnych stepów Kazachstanu przyszła zamieć, w ubiegłym tygodniu temperatura osiągnęła -14 st. C. Mieszkańcy tego ubogiego regionu myślą więc raczej o opale w swoich mieszkaniach niż o polityce. W grupie mężczyzn na przystanku autobusowym żaden nie idzie do wyborów. Ale taksówkarz Władimir musi. Wkrótce będzie odnawiał swoją licencję i woli się nie narażać. Ma nadzieję, że uda mu się znaleźć w ciągu dnia czas, tak żeby nie nadrobić drogi i nie stracić klienta.
Jadę z nim do komisji nr 120. Punktualnie o godz. 8.00 niewielki pokój (normalne pomieszczenie socjalne dla kolejarzy pociągów podmiejskich) zostaje otwarty i zaraz ustawia się kolejka. Porządku pilnuje aż czterech policjantów. - Czy mogę obejrzeć urnę? - pytam. - Tu nie ma nic do oglądania. Nie wolno - odpowiada przewodniczący komisji. Ilia Zubajew ma 25 lat. Jako jedyny w komisji jest robotnikiem - skrawaczem metalu. - Ale nie w fabryce, tylko prywatnym biznesie - podkreśla. Poza nim w komisji jest sześć kobiet: urzędniczki, krewne działaczy Jednej Rosji. Ilia też należy do partii i działa w młodzieżówce. Za pięć lat sam chciałby kandydować. Zapewnia, że nie może być mowy o żadnych fałszerstwach. Patrzę z niepokojem na półprzezroczystą skrzynię z dwugłowym orłem i grubego podpułkownika, który chociaż nie głosuje, to ciągle podchodzi do stolika komisji albo do urny. - Chyba że jacyś wrogowie spokoju publicznego coś zrobią - dodaje przewodniczący.
Już interweniowałem
Rozmawiam jeszcze z kierowcami trolejbusów. Pracują, więc nie mogą głosować u siebie. - Głosujemy na Jedną Rosję w dyspozytorni - mówi jeden. - Wszyscy na Jedną Rosję? - dziwię się. - Przecież chodzi o nowy tabor, pieniądze na remonty, na nasze pensje. Nie możemy mieć gorszego wyniku niż inne zajezdnie albo ci z Engelsa [miasto po drugiej stronie Wołgi] - wyjaśnia jeden, dziwiąc się wyraźnie, że nie rozumiem takiej prostej rzeczy.
W szpitalu miejskim jest obwód zamknięty do głosowania dla chorych. Ale dyrektor (główny lekarz) kazał wszystkim pracownikom wziąć zaświadczenia i głosować w pracy, w tym obwodzie. Gdy dwa lata temu wybierano Dumę Obwodową, dwóch pracowników nie posłuchało podobnego polecenia - już nie pracują. Wracam do Moskwy. Na lotnisku ktoś rozdaje "Komsomolską Prawdę". Na drugiej stronie omówienie piątkowego orędzia Dmitrija Miedwiediewa. I oczywiście zdjęcie prezydenta. Tylko że głowa państwa jest kandydatem w wyborach. - To naruszenie ciszy wyborczej, powinien pan interweniować - mówię bez nadziei na efekt do starszego policjanta. - Ja już interweniowałem. W Czechosłowacji... - odpowiada.
Pierwsze komentarze są oczywiście zróżnicowane. Borys Gryzłow, obecny przewodniczący Dumy i jeden z liderów Jednej Rosji, w swoim wystąpieniu położył akcent na zwycięstwo swojej partii, zasugerował też, że niższy wynik to efekt światowego kryzysu i koszt podejmowania przez rząd koniecznych reform. - Możemy być wdzięczni naszemu liderowi prezydentowi Miedwiediewowi i przewodniczącemu partii Władimirowi Putinowi, że możemy pracować pod ich kierownictwem - stwierdził. Prezydent określił wynik swojej partii mianem "godnego i zgodnego z jej politycznym znaczeniem". Niższy wynik Jednej Rosji ma według głowy państwa dowodzić braku jakichkolwiek manipulacji. Od słabego wyborczego rezultatu odwraca uwagę otwarcie wczoraj przez Miedwiediewa stacji radiolokacyjnej w obwodzie kaliningradzkim. To odpowiedź na amerykańską tarczę antyrakietową. Położona tuż przy polskiej granicy instalacja obejmuje zasięgiem całą Europę.
Eksperci zwracają uwagę na wzrost znaczenia opozycji w Dumie niezależnie od tego, czy ostatecznie Jedna Rosja obejmie większość bezwzględną mandatów. Komentatorzy związani z opozycją koncentrują się na naruszeniach wyborczych. Według publicysty i politologa Kiryła Rogowa, niezależnie od liczbowego wyniku Jedna Rosja "popełniła samobójstwo", gdyż "w przekonaniu ludzi władza przestanie być prawowita". Świadczy o tym otwarte zaangażowanie administracji i organów wyborczych w promowanie rządzącego ugrupowania. Społeczne niezadowolenie może wpłynąć na przebieg wyborów prezydenckich w marcu. Według Rogowa, Putin utracił społeczny mandat do przewodzenia narodowi.
Piotr Falkowski,
Saratów - Moskwa
Nasz Dziennik Poniedziałek, 5 grudnia 2011, Nr 282 (4213)
Autor: jc