Głos ludzki musi umrzeć i oczyścić się w milczeniu
Treść
Duch Święty zszedł i powstało życie wspólne. On daje zdolność scalania. Utrzymanie życia wspólnego jest triumfem nad rozdarciem w świecie. Dlatego też Kościół ceni je wysoko.
Wiemy, że czas między Wniebowstąpieniem a Zesłaniem Ducha Świętego ma dla Kościoła szczególne znaczenie. Obchodzimy wspomnienie tych chwil, w których Kościół oczekiwał wielkich łask. To był Kościół niedawno utworzony przez Chrystusa, a który nie miał jeszcze mocy Ducha. Tak jak wtedy, kiedy Bóg ulepił człowieka z mułu ziemi i tchnął weń, by był żyjący, tak i teraz Kościół został jakby już ulepiony przez Jezusa, który go urządził, dając mu odpowiednie instytucje, hierarchie, lecz jeszcze potrzebował tchnienia. To tchnienie to Zesłanie Ducha Świętego. Święcimy dziś pamiątkę powstania Ciała Mistycznego. Ludzie stali się jednym, żywym organizmem, zjednoczeni w Chrystusie. Chrystus zaczął w nich żyć: On, który przedtem łączył się z nimi jakby z zewnątrz, teraz zaczął być szczepem winnym, już nie przebywając wśród uczniów, lecz trwając w nich. Chrystus jakby się rozszerzył i włączył Kościół w swe nowe, pełne chwały życie.
Młody, rodzący się Kościół w tym okresie oczekiwania na przyjście Ducha Świętego jest obrazem godnym kontemplacji i rozważania. Najpraktyczniejszym zagadnieniem jest to, jak się dostroić do przyjęcia Ducha Świętego i łaski. Poucza nas więc o tym młody Kościół. Pismo Święte daje nam obraz uczniów zgromadzonych w Wieczerniku. Muszą czekać, a nie biec i głosić. Mógłby ktoś powiedzieć, że to strata czasu, że świat czeka na Chrystusa, oni zaś Go mają i znają. Lecz nie. Muszą czekać. Stworzenie samo z siebie nic nie może i musi czekać na Boga. Apostołowie zadanie już otrzymali i znają je: Idźcie, nauczajcie wszystkie narody (Mt 28,19a). Lecz to nie wszystko. Potrzebne jest im jeszcze osobiste przygotowanie. I w naszym życiu wewnętrznym umiejmy czekać na Boga. Vanum est vobis ante lucem surgere – daremne jest wasze wstawanie przed świtem (Ps 127,2a). Zwłaszcza dusze o nadmiernej inicjatywie i energii winny wiedzieć, że życie nadprzyrodzone nie jest ich dziełem, lecz Boga. Konieczna jest całkowita od Niego zależność, na każdą chwilę. Na nic się zdadzą nasze własne chęci i plany, kiedy się usuniemy spod działania Ducha Świętego. Wszystko będzie wtedy niepożyteczne i szkodliwe. Chodzi o to, żeby spełniać rzeczy Boże i dlatego uczniowie czekają pokornie w Wieczerniku na Ducha Świętego, wszyscy razem.
Otrzymują Go nie każdy z osobna, jakby niezależnie od drugich – Duch Święty spływa na cały Kościół. Gdzie jest dwóch albo trzech… (Mt 18,20). Bóg patrzy na jedność i udziela się jedności. Jedność nasza woła do Boga i tylko ona może być wysłuchana. Dar Ducha Świętego jest darem jedności. Ona wychodzi naprzeciwko Boga, jest i wyrazem, i skutkiem działania Ducha Świętego. Duch Święty zszedł i powstało życie wspólne. On daje zdolność scalania. Utrzymanie życia wspólnego jest triumfem nad rozdarciem w świecie. Dlatego też Kościół ceni je wysoko.
Czekali w modlitwie. Modlitwa jest tą dyspozycją duszy, która pozwala nam zbliżyć się do Boga. Zbliżyć się doń możemy tylko w rozmodleniu. Nie wśród dyskusji przygotowujemy się na przyjęcie Boga, lecz w skupieniu i rozmodleniu. Tak czyniła Najświętsza Panna przy Zwiastowaniu. Ona zawsze jest tym szczytem, na który padają pierwsze promienie Boże. Ona zawsze jest pierwsza we wszystkim, co dotyczy Boga na ziemi, i przygotowuje Kościół do wielkich łask. Jest wzorem dla każdej duszy, która idzie na spotkanie Boga. Podobnie Wieczernik przygotuje ludzi na spotkanie z Bogiem. Duch Święty zstępuje na Kościół i sam opis jest pełen głębokiego znaczenia. Zerwał się szum wielki (Dz 2,1–13) – bez jakiegokolwiek udziału człowieka. Człowiek może się tylko przysposobić na przyjęcie Boga, lecz działanie należy do Niego. Oto ty jesteś tą ziemią, w którą ziarno wsiano i które ma wzrosnąć. Wielkie rzeczy czyni tylko Pan Bóg, a nie człowiek. Prorok Eliasz przygotowuje ofiarę i modli się, a Pan Bóg zsyła ogień. Tak i w Wieczerniku uczniowie zrobili swoje i czekają. Ten wicher, który się zrywa, wskazuje na moc Bożego działania, które jest niepojęte. Duch tchnie kędy chce. Podobnie dzieje się z każdym, kto narodził się z Ducha (J 3,8). Można słyszeć, lecz nie można odgadnąć głębokości dróg. Każdy święty chrześcijanin ma tajemnice nieoczekiwane, niepojęte. Święci są przeważnie przez ludzi niezrozumiani, bo ludzie nie umieją ich dróg sklasyfikować.
Pismo Święte przedstawia Ducha Świętego pod symbolem ognia i języków. Ogień spotykamy często w Starym Testamencie, symbolizujący boską naturę, intensywność jej bytu, wewnętrzną jakąś żarliwość (np. krzak gorejący). Ta symbolika przeszła i do Nowego Testamentu. Człowiek nie może określić boskiej natury, lecz symbole go pociągają, stąd tyle ognia w liturgii – żar i światłość mówią więcej, niż da się słowami powiedzieć. Bóg nasz to ogień trawiący (Pwt 4,24) – ignis comburens – który nam się udziela. Pan Jezus mówi: przyszedłem ogień spuścić na ziemię (Łk 12,49). Chce, żebyśmy mieli pochodnie gorejące w rękach naszych. Ten udział w ogniu Bożym i w jego intensywności wymaga od człowieka nieustawania w wierze, nadziei i miłości. Cierpimy ucisk z powodu łaski, która nas przyciska. Żar Istoty Boskiej znajduje wyraz w tym, że natura ludzka, nie mogąc jej dorównać, łamie się pod jej naporem (np. Jeremiasz, św. Paweł). Najbardziej się to odzwierciedla u Chrystusa Pana, który mówi: Ojciec mój aż dotąd działa i Ja działam (J 5,17). Jego natura ludzka wyczerpywała się w pracy. Siedział przy studni tak bardzo zdrożony, zasypiał w łodzi mimo burzy. To się też musi odbić i w naszym życiu.
Ogień w czasie Zesłania miał postać języków. Znaczy to, że Bóg przemówił we wszystkich językach i do wszystkich narodów. To język Wiary, Nadziei i Miłości. Ujawnił się wtedy uniwersalizm Kościoła i jego zasięg na cały świat rozpoczyna się w Wieczerniku. Zasięg ten wyniknął z pewnej koncentracji: życie ukryte powinno zawsze poprzedzać działalność zewnętrzną, a nie na odwrót. Podobnie też jedność poprzedza rozszerzanie się. Taki jest porządek Boży i chrześcijański. Znaki Ducha Świętego są dane z natchnienia. Natchnienie jest decydujące. Kto uchwycił, co znaczy wytrwajcie we Mnie (J 15,4a) i pojął, co temu sprzyja, a co się sprzeciwia – niech za tym idzie i to pogłębia.
I zaczęli mówić… (Dz 2,4). Darem Ducha Świętego jest mowa. Jaki jest więc sens milczenia? Milczenie ma swoją dostojność i też jest odpowiedzią daną Bogu niewysłowionemu. Hiob mówi: położę palec na ustach (Hi 21,5). W Apokalipsie czytamy, że gdy się otworzyło niebo, dały się słyszeć głosy. Zatem pieśń jest czymś wyższym od milczenia. Ale żeby śpiewać, trzeba dużo milczeć. Żeby śpiewać canticum novum (Ap 14,3,) musi zamilknąć zgiełk, jaki jest w naszym wnętrzu. Głos ludzki musi umrzeć, by opowiadać wielkie dzieła Boże (Dz 2,11). Trzeba mu się oczyścić w milczeniu. Duch Święty uczy nas mówić o Bogu i uczy, że tego nie potrafimy sami, że mówić o Nim jest wielką rzeczą. To jest łaska. Trzeba przy tym oczyszczenia serca.
Zaraz byli otoczeni tłumami… (Dz 2,6). Duch Święty ciągnie ludzi do Kościoła. Mówiono Apostołom, że są w upojeniu. Upojenie może być dwojakiego rodzaju: pierwsze – przyrodzone, hamujące rozum, tak że człowiek nie może być na poziomie istoty rozumnej; drugie – upojenie Duchem Świętym przez zawieszenie działania rozumu, kiedy prowadzi On człowieka drogą cudowną i dlań niezrozumiałą. Żeby dojść do zjednoczenia z Bogiem, nie wystarcza światło przyrodzone i nawet samo światło wiary, lecz trzeba natchnienia Ducha Świętego. Zawsze jest aktualny problem bierności i czynności w życiu wewnętrznym, i ich wzajemny stosunek. Niebezpieczeństwo może istnieć i tu, i tu. Można się poddać iluzjom chcąc za wcześnie poddawać się biernie natchnieniom Ducha Świętego i wpaść po prostu w bezczynność. Lecz z drugiej strony – zbyt kurczowe trzymanie się swoich metod zahamuje Jego działania. Jest to wielki problem i trzeba doń podchodzić z pokorą i ostrożnością. Nie należy się dziwić, że staje on przed nami przez całe życie, bo też całe życie nasze jest ciągłym dostrajaniem się do działania Ducha Świętego. Dopiero wtedy, kiedy Bóg całkowicie weźmie duszę w posiadanie i ogarnie ją – problem ten zniknie. Trzeba wciąż wiele pokory. Niemniej jednak zbytni lęk przed tym, co jest bardziej wewnętrzne lub duchowe nie jest dobry, bo wiemy, że wierność natchnieniom jest czymś bardzo istotnym. Należy ją pogłębiać: wytrwajcie we Mnie (J 15,4a) – i usuwać to, co jej przeszkadza. Praktyki bardziej zewnętrzne nie powinny odwracać uwagi od tego, co jest istotne. Mogą być pożyteczne, lecz nic nie zastąpi tego otworzenia oczu na światło Boże: Otwórzmy nasze oczy na przebóstwiające światło (Reguła św. Benedykta, Prolog 9). Przygotowując się na Zesłanie Ducha Świętego prośmy, by nam dał ukochanie Go i Jego tajemnic. Abyśmy stali się naprawdę istotami duchowymi żyjącymi życiem Chrystusa.
Ta tajemnica łączy się z tajemnicą Kościoła. Niezrozumienie tej ostatniej jest źródłem wielu błędów. Uniezależnienie się od zewnętrznych form pod pozorem, że duch ożywia, a litera zabija – jest zgubne. Wtedy przeważnie ulatnia się cała duchowość, bo w Kościele jest i strona widzialna, i niewidzialna. Jest w nim i życie mistyczne, i urząd parafialny. W ujęciu integralnym tajemnicy Kościoła litera nie zawsze zabija. Katolicyzm jest bardziej wewnętrzny i zewnętrzny niż protestantyzm. Jest to intensywność życia wewnętrznego w Kościele, która aż wytryska na zewnątrz. Ta pełnia ma być i w naszym życiu.
Fragment książki Wypatrując Jezusa
Piotr Rostworowski OSB / EC – benedyktyn, pierwszy polski przeor odnowionego w 1939 roku klasztoru w Tyńcu. Więzień za czasów PRL-u. Kameduła – przeor eremów w Polsce, Włoszech i Kolumbii. W ostatnim okresie życia rekluz oddany całkowitej samotności przed Bogiem. Zmarł w 1999 roku i został pochowany w eremie kamedulskim we Frascati koło Rzymu. “Był zawsze bliski mojemu sercu” – napisał po Jego śmierci Ojciec Święty Jan Paweł II. Autor licznych publikacji z dziedziny duchowości i życia wewnętrznego.
Żródło: cspb.pl,
Autor: mj