Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Głód Eucharystii w Polsce podobny do sytuacji przeżywanej w krajach misyjnych

Treść

„Nie jeteśmy już w stanie brać za pewnik tego, że możemy uczestniczyć we Mszy Świętej i przyjmować Komunię Świętą. Jest to sytuacja podobna do tej, którą przeżywają nasi bracia i siostry w krajach misyjnych lub żyjących pod dyktaturą” – wskazał Thomas Heine-Geldern, prezydent wykonawczy Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

Thomas Heine-Geldern, prezydent wykonawczy Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, 19 marca br. napisał list skierowany do darczyńców PKWP.

„Okazuje się, że nie jesteśmy już w stanie brać za pewnik tego, że możemy uczestniczyć we Mszy Świętej i przyjmować Komunię Świętą. Jest to sytuacja podobna do tej, którą przeżywają nasi bracia i siostry w krajach misyjnych lub żyjących pod dyktaturą. Aby móc uczestniczyć we Mszy Świętej czy korzystać z innych sakramentów, muszą oni pokonywać wiele przeszkód. Być może obecnie i my lepiej rozumiemy, co to znaczy żyć w naszych rodzinach jako domowy Kościół i modlić się razem z dziećmi. Właśnie tak wygląda codzienność wielu naszych braci i sióstr w miejscach, w których nie ma kościołów” – wskazał Thomas Heine-Geldern.

Warto poznać kilka katolickich wspólnot parafialnych czy diecezji, w których życiem powszednim jest to, co dla nas jest obecnie sytuacją nadzwyczajną i kryzysową.

Zacznijmy od Ameryki Południowej, ponieważ o realiach tamtejszego Kościoła w ostatnich miesiącach było głośniej ze względu na Synod o Amazonii. Czy jednak dotarło do nas jego najważniejsze przesłanie? W diecezji Rio Branco w zachodniej Brazylii kształci się obecnie 27 młodych mężczyzn, którzy pragną służyć Bogu i bliźnim poprzez kapłaństwo. Życie, które ich czeka, nie będzie łatwe, ponieważ ich diecezja leży w dużej mierze w brazylijskim lesie deszczowym i obejmuje wielki obszar ponad 104 tys. km². Odległości są ogromne, a do wielu miejsc dotrzeć można tylko rzekami.

Niewątpliwie powołanie wspomnianych kleryków jest również po części owocem dziesięcioleci niestrudzonej pracy i zaangażowania włoskiego misjonarza Paolino Baldassarriego, który jeszcze w wieku prawie 90 lat swoją prostą łodzią odbywał długie podróże w głąb amazońskich lasów, aby odwiedzać katolickie wspólnoty mieszkające nad rzeką. Był również lekarzem i kontynuował praktykę nawet w zaawansowanym wieku, lecząc i pomagając niezliczonym pacjentom.

Kiedy prawie pół wieku temu dotarł tu po raz pierwszy, od razu padł ofiarą malarii. Przeżył i wkrótce potem w kajaku zaczął odwiedzać osady położone w dżungli. Ze względu na brak księży w tym regionie wiele rodzin odeszło wcześniej od wiary katolickiej. Dzięki o. Paolino powrócili do Kościoła. Misjonarz zmarł w opinii świętości w 2016 roku.

Dziś wiara ludzi ponownie jest zagrożona, ponieważ w tym rozległym i niedostępnym regionie, na terenie którego mieszka około 450 tys. katolików, posługuje zaledwie 40 księży. Z tego powodu niektóre z najbardziej odległych wiosek i osad odwiedzane są przez nich bardzo rzadko. Tymczasem szybko rozprzestrzeniają się sekty, obiecując wszystkim ludziom cudowne życie. W tym kontekście 27 przyszłych kapłanów jest wielkim promykiem światła i nadziei dla brazylijskiego Kościoła w diecezji Rio Branco. W tym roku PKWP wspiera diecezję w formacji kleryków kwotą ponad 10,4 tys. euro.

 

Przenosimy się do Afryki. W Demokratycznej Republice Konga, jak w prawie każdym afrykańskim kraju, istotną rolę w przekazywaniu wiary odgrywają świeccy katechiści. W diecezji Lolo na północy kraju życie Kościoła praktycznie zatrzymałoby się, gdyby nie katechiści żyjący i pracujący w wioskach razem z innymi mieszkańcami. To oni zachęcają wiernych do spotykania się na modlitwę czy pogłębianie swojej wiary. Wiele z tych parafii obejmuje rozległe obszary, z licznymi osadami, często bardzo trudno dostępnymi. Garstka kapłanów, którzy są na miejscu, aby dotrzeć do ludzi tam mieszkających, długie dystanse musi odbywać pieszo, niekiedy pokonując rwące potoki. Dlatego też nie jest możliwe, aby odwiedzali oni wioski tak często, jak było by to konieczne w celu prowadzenia wiernych i regularnego nauczania. Ale świeccy katechiści są zawsze pod ręką – są obecni wśród ludzi.

W diecezji Lolo znajduje się ośrodek katechetyczny, w którym mogą oni zdobyć solidne przygotowanie do tej cennej służby, a także regularnie pogłębiać swoją wiedzę. Podstawowe szkolenie trwa dwa lata. Ponieważ na ogół kandydaci – mężczyźni mają już rodziny, ich żony i dzieci przybywają tu razem z nimi. Diecezja zapewnia więc podstawowe zakwaterowanie dla całej rodziny. Podczas, gdy ojcowie studiują, ich dzieci uczęszczają do szkoły – diecezja pokrywa koszty i zapewnia materiały dydaktyczne oraz mundurki szkolne. W tym samym czasie ich żony uczęszczają na różne kursy, na przykład z robótek ręcznych, nauk przyrodniczych, czytania i pisania, a także na podstawowe kursy biblijne czy w problematyce moralności. Celem kursu jest zapewnienie przyszłym katechistom zarówno teoretycznego jak i praktycznego wykształcenia w zakresie duszpasterstwa i głoszenia wiary katolickiej. Formacja katechistów jest projektem drogim sercu księdza biskupa Jeana Bertina Nadonye Ndongo. Jest on przekonany, że dała ona „nowy impuls” diecezji i była „źródłem inspiracji” dla nich wszystkich. Duchowny zaznacza, że potrzeba dobrze wyedukowanych katechistów nadal jest paląca, dlatego też poprosił PKWP o pomoc w kształceniu kolejnych 10 osób i ich rodzin. Przekazanych zostanie 13 tys. euro.

W wielu krajach dotarcie kapłana do wiernych utrudnione jest odległościami, jakie trzeba pokonać. Kluczowy w tym wypadku jest więc środek transportu. Czasem, jak w Amazonii, potrzebna jest łódź, czasem, jak w Kirgistanie – porządny samochód. W sumie Administracja Apostolska Kirgistanu liczy sześciu księży, jednego brata zakonnego i pięć sióstr zakonnych. Oprócz działalności duszpasterskiej w parafiach, Kościół katolicki prowadzi także szereg instytucji dla niepełnosprawnych dzieci, sierot oraz osób uzależnionych od narkotyków i alkoholu. Do 1991 roku Kirgistan był republiką radziecką. Kraj ten – leżący w Azji Środkowej i Południowej, graniczący na południowym wschodzie z Chinami – po upadku ZSRR uzyskał niepodległość. Na obszarze prawie 200 tys. km² zamieszkuje go tylko około 6,3 miliona osób z różnych grup etnicznych. Około 75 proc. ludności stanowią muzułmanie i chociaż większość z nich jest na ogół tolerancyjna, wśród młodego pokolenia obserwuje się ostatnio tendencję do coraz większej radykalizacji. Jeśli chodzi o pozostałą ludność, około 20 proc. to rosyjscy prawosławni, a 5 proc. należy do różnych grup religijnych. Katolicy stanowią jedynie niewielką mniejszość. Większość z nich ma korzenie polskie, ukraińskie lub niemieckie. Są tylko trzy stałe parafie, a także około 20 mniejszych wspólnot, w których gromadzą się wierni. Niekiedy we wsi mieszka tylko jedna rodzina katolicka – z dala od reszty wspólnoty.

Nie trzeba tłumaczyć, że kapłani i siostry zakonne, aby służyć ludziom, muszą pokonać duże odległości w trudnych warunkach klimatycznych. Spora część kraju jest górzysta, a długie zimy niosą ze sobą surowe mrozy, burze śnieżne i lawiny. Drogi są często w bardzo złym stanie, a do wielu miejsc trudno jest dojechać. Kapłani dokładają jednak wszelkich starań, aby dotrzeć nawet do najbardziej odizolowanych i mieszkających daleko członków wspólnoty. Nic więc dziwnego, że do pracy w tym miejscu niezbędny jest solidny i mocny pojazd. Niestety, większość samochodów służących im do tej pory, ma co najmniej 10 lat, a niektóre nawet ponad 20.

Ksiądz Adam Malinowski pracuje w parafii Dzalalabad tätig. Przynajmniej raz w tygodniu musi jechać do miasta Osz, gdzie znajduje się mała kaplica, wokół której gromadzą się wierni. Jest też bardzo zaangażowany w swoją pracę duszpasterską i dzieła miłosierdzia w ośrodku dla dzieci nad brzegiem jeziora Yssykköl, oddalonym o tysiąc kilometrów. Jego obecny samochód jest już na wyczerpaniu i coraz więcej czasu musi spędzać w warsztacie. PKWP obiecała, że przekaże mu 30 tys. euro na nowy i bardziej solidny samochód, by kapłan mógł docierać regularnie do wszystkich wiernych.

Oddajmy na koniec raz jeszcze głos Prezydentowi Zarządzającemu Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, Thomasowi Heine-Geldernowi, który w liście związanym ze światową pandemią koronawirusa, skierowanym do naszych darczyńców napisał tak:

„My mamy przynajmniej technologię, która pozwala nam śledzić nabożeństwa za pośrednictwem transmisji na żywo lub innych środków elektronicznych. W ten sposób łatwiej jest nam pozostać w kontakcie nie tylko z Bogiem, ale także z naszymi przyjaciółmi i całą światową wspólnotą Kościoła katolickiego. Wielu z naszych cierpiących i prześladowanych braci i sióstr nadal musi radzić sobie bez żadnej z tych technologicznych pomocy” – podkreślił Thomas Heine-Geldern, prezydent wykonawczy Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

Kinga Waliszewska/ACN Polska

Żródło: radiomaryja.pl, 20 kwietnia 2020

Autor: mj