Gilowska nie wróci

Treść
Była minister finansów prof. Zyta Gilowska nie przyjęła propozycji premiera Kazimierza Marcinkiewicza i nie wróci do rządu, po tym jak oddała się do dyspozycji premiera i została zdymisjonowana w atmosferze skandalu lustracyjnego i podejrzeń o prowokację funkcjonariuszy służb specjalnych związanych z byłą Służbą Bezpieczeństwa. Wczoraj premier Marcinkiewicz zapowiedział, że zwróci się do Sejmu o przyspieszenie prac nad nowelizacją ustawy lustracyjnej, tak by została przyjęta jeszcze w lipcu. Zyta Gilowska do rządu nie wróci, ale niewykluczone, że z rekomendacji PiS wystartuje w walce o fotel prezydenta Warszawy.
23 czerwca Rzecznik Interesu Publicznego złożył wniosek o lustrację wicepremier Zyty Gilowskiej. W związku z tym wicepremier oddała się do dyspozycji premiera, szef rządu zaś natychmiast ją zdymisjonował. Wkrótce jednak okazało się, że za całą "aferą lustracyjną" Gilowskiej stać mogą agenci Wojskowych Służb Informacyjnych wywodzący się z kręgów dawnej SB. Wątpliwości narosły, zwłaszcza gdy Gilowska ujawniła, iż - jak twierdzi - była "szantażowana" przez przedstawiciela RIP, odmówiono jej wglądu w dotyczące ją akta, sąd lustracyjny zaś - wbrew powszechnym oczekiwaniom - odmówił wszczęcia procesu lustracyjnego, uzasadniając, że nie pełni już ona funkcji publicznej. Premier Marcinkiewicz zapowiedział wówczas, że sprawa "przedziwnej sytuacji lustracyjnej dotyczącej Zyty Gilowskiej będzie wyjaśniona od początku do końca", i zaproponował jej powrót do rządu. Ta możliwość została przez nią odrzucona.
- Dziękuję, ale do rządu nie wrócę - tak brzmi odpowiedź prof. Zyty Gilowskiej, byłej wicepremier i minister finansów, na propozycję premiera Kazimierza Marcinkiewicza, który oferował jej funkcję "wicepremiera ds. gospodarczych". Taką informację, jak powiedziała sama Gilowska, przekazała premierowi Marcinkiewiczowi już w sobotę po południu.
Sam Kazimierz Marcinkiewicz zapewnił wczoraj, że przyjmuje odpowiedź Zyty Gilowskiej ze zrozumieniem, i jednocześnie zadeklarował wsparcie dla "wszystkich jej działań związanych z lustracją". Szef rządu poinformował również, że wystosował apel do prezydium Sejmu z prośbą o przyspieszenie prac nad nowelizacją ustawy lustracyjnej, czyli ustawą o dostępie do informacji organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego, dającą każdemu obywatelowi prawo wglądu w dokumenty archiwalne dotyczące m.in. osób pełniących funkcje publiczne bądź wykonujących zawód zaufania publicznego. Podobne pismo premier skierował też na ręce szefów większości klubów parlamentarnych.
- Ta sytuacja, w jakiej się znalazłem, w jakiej znalazł się mój rząd, sprawia, że musimy pilnie podjąć działania formalnoprawne, aby do takiej sytuacji więcej nie dochodziło, aby rządzenie opierało się na wiedzy, kompetencjach i decyzjach, a nie na dziwnych działaniach takich czy innych rzeczników, sądów czy, przepraszam, byłych esbeków - mówił premier Marcinkiewicz podczas konferencji prasowej.
Prace nad projektem nowelizacji ustawy lustracyjnej kończy już nadzwyczajna sejmowa komisja i wszystko wskazuje na to, że ostateczny projekt będzie gotowy najpóźniej w połowie lipca. Zakłada on m.in. likwidację instytucji Rzecznika Interesu Publicznego i sądu lustracyjnego. Według PiS, dzisiejsze oświadczenia lustracyjne badane przez RIP byłyby zastąpione publikowanymi w internecie zaświadczeniami IPN o zawartości archiwów tajnych służb PRL na temat osoby podlegającej lustracji, które mogłaby ona zaskarżać do sądu cywilnego.
- Proszę także o to, aby te przepisy zawierały uprawnienia dla prezesa Rady Ministrów, takie, które mógłbym wykorzystać w takiej sytuacji, w jakiej sam się znalazłem, i aby każdy, kto będzie premierem, mógł w takiej sytuacji zobaczyć, na czym opierają się zarzuty stawiane wobec jego ministra - podkreślił Marcinkiewicz.
Również Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski zapowiedział, że zajmie się sprawą Gilowskiej, jeżeli zapowiadane przez nią zażalenie na decyzję sądu lustracyjnego odmawiającą przeprowadzenia lustracji zostanie oddalone.
- Istnieją dwie podstawowe zasady w prawie: prawo do informacji i prawo do obrony - obydwie zostały złamane w sprawie wicepremier Gilowskiej - komentował Janusz Kochanowski.
Była wicepremier Zyta Gilowska do rządu nie wróci, jednak - jak się dowiedzieliśmy, to nie koniec jej związków z polityką. Politycy PiS nieoficjalnie przyznają, że ciesząca się dużą popularnością prof. Gilowska otrzymała propozycję startu w wyborach prezydenckich w Warszawie. Tej informacji premier Marcinkiewicz potwierdzić nie chciał, jednak sam przyznawał: "nie wszystkie szczegóły rozmowy z prof. Gilowską mogę ujawnić".
Minister obrony narodowej Radosław Sikorski poinformował wczoraj, że złożył na ręce premiera wniosek o umożliwienie "całościowego przejrzenia" archiwów WSI. Zdaniem ministra Sikorskiego, analiza dokumentów pozwoli sprawdzić, czy nie znajdują się tam materiały wskazujące na przestępczą działalność. To reakcja ministra obrony narodowej na informacje Gilowskiej, jakoby została ostrzeżona przez posłankę PO w grudniu 2004 r. i w maju 2005 r. o "montowanej" przeciwko niej, opartej "na fałszywych papierach akcji". Owa posłanka - najprawdopodobniej Marta Fogler, jak wynika z relacji Gilowskiej - miała powoływać się na rozmowę z kimś zajmującym istotną pozycję w strukturach WSI.
Sikorski poinformował, że z byłym szefem WSI generałem Markiem Dukaczewskim została przeprowadzona wyjaśniająca rozmowa. Według Sikorskiego, wynika z niej, że były szef WSI "z panią Fogler widział się dwa czy trzy razy w życiu i o takich sprawach nie rozmawiali".
Tymczasem gdańska prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie domniemanego "szantażu lustracyjnego" wobec Zyty Gilowskiej, zamierza niebawem przesłuchać Martę Fogler. W ramach śledztwa przesłuchiwani byli już minister ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann, wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn oraz dyrektor generalny Ministerstwa Finansów Tadeusz Wydra.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2006-07-04
Autor: ab