Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Giertych rezygnuje

Treść

- Zrezygnuję z funkcji prezesa Ligi Polskich Rodzin - zapowiedział Roman Giertych po usłyszeniu pierwszych prognoz wyników wczorajszych wyborów. Nie oznacza to jednak wycofania się z polityki ani rozpadu koalicji z UPR i Prawicą Rzeczypospolitej. Koalicja jest bowiem przekonana, że ma jeszcze przed sobą przyszłość, choćby w kontekście walki o odrzucenie unijnej konstytucji.

Nastroje w sztabie LPR już na długo przed ogłoszeniem wstępnych wyników wyborów nie były najlepsze, bo do zebranych dotarły nieoficjalne wyniki wskazujące na to, że Liga nie wejdzie do Sejmu. Przedłużający się czas oczekiwania na podanie wyników gospodarze i goście umilali sobie przy kuluarowych rozmowach, soku i ciastkach. Działacze byli świadomi nadciągającej porażki, ale nikt nie traktował tego jak klęski.
Poseł Witold Bałażak, który jako jeden z pierwszych parlamentarzystów zjawił się w siedzibie sztabu przy ul. Kinowej w Warszawie, nie krył, że Liga jest przygotowana na każdy scenariusz. - Przecież porażka w wyborach to jeszcze nie koniec świata - stwierdził Bałażak. Podkreślił, że politycy dzisiejszej LPR pamiętają czasy, gdy działali poza parlamentem. - I przetrwaliśmy. Jestem obecny w polityce 17 lat, ale tylko dwa lata byłem w parlamencie - podkreśla. Zdaniem Bałażaka, wynik LPR byłby dużo lepszy, gdyby Liga nie była ignorowana przez największe media. - To było celowe działanie, aby tę kampanię sprowadzić do walki między PO i PiS - podkreślił nasz rozmówca.
Wojciech Popiela, prezes Unii Polityki Realnej, powiedział, że wybory zostały zniekształcone przez model demokracji, jaki mamy w Polsce. - Duże partie mają ogromne dotacje i dzięki temu fundusze na wybory, my takich możliwości nie mamy - stwierdził. - Doszło do takiej kuriozalnej sytuacji, że ludzie z UPR dotują PiS, choć sobie tego nie życzą - dodał. Popiela zapewnił jednak, że mimo porażki warto kontynuować prace w koalicji LPR, ponieważ pokazała ona, że można połączyć wolny rynek z tradycyjnymi wartościami religijnymi i narodowymi.
Dopiero po godz. 21.00 do sztabu przyszedł Roman Giertych. Zapowiedział jednak, że nie będzie czekał na koniec ciszy wyborczej, aby skomentować prognozy wyników, tym bardziej że cisza mogła się przedłużyć. Nie krył jednak, że LPR poniosła porażkę i rodzi to określone konsekwencje. - Jeśli Liga nie przekroczy progu wyborczego, zrezygnuję z funkcji prezesa LPR - zadeklarował były wicepremier. - Biorę na siebie odpowiedzialność, bo tak powinno być - dodał. Giertych wyraził też nadzieję, że przyszłość LPR "będzie dobra". Lider Ligi powiedział też, że nie żałuje niczego - ani wejścia do rządu, ani budowania nowej koalicji. Do swoich sukcesów zaliczył wprowadzenie becikowego, poprawę bezpieczeństwa w szkołach i zainicjowanie procesu reformy oświaty. Teraz, po wyborach, Giertych ma wrócić do zawodu prawnika, który wcześniej wykonywał.
Politycy Ligi zapewniają, że porażka nie oznacza końca ich działalności. Aktualne wciąż pozostają bowiem postulaty, z jakimi Liga szła do wyborów, jak chociażby zawarcie w Konstytucji większych gwarancji ochrony życia. A te sprawy, jak mówią, mogą być pilnowane także poza parlamentem. Poza tym będą walczyć poza Sejmem o to, aby w Polsce odbyło się referendum na temat traktatu konstytucyjnego UE. I po cichu liczą na to, że tak jak Ligę wzmocniła kampania antyunijna przed referendum akcesyjnym i potem, przed wyborami do europarlamentu, tak teraz pomoże im w odrodzeniu walka o odrzucenie konstytucji UE.
Profesor Anna Raźny zaważyła, że sprawy UE, traktatu, w ogóle nie były poruszane podczas kampanii, a przecież są to kwestie fundamentalne dla przyszłości kraju. Zdaniem Raźny, duża część winy z tego powodu spoczywa także na mediach, które nie pytały o to kandydatów na posłów i senatorów. Tak samo nieobecny był temat wojny w Iraku i Afganistanie.
Po godz. 22.00, gdy emocje związane z wyborami już opadły, zaczął także pustoszeć sztab LPR. Na ogłoszeniu wyników była obecna tylko garstka posłów. - Nic się nie kończy, wszystko się zaczyna - tak sytuację LPR skomentował Artur Zawisza. Zapowiedział, że koalicja będzie dalej działać, gdyż chce Polakom zaproponować inny model prawicy niż PiS. Ma to być prawica wolnościowa, narodowa i chrześcijańska. Teraz, paradoksalnie, także po przegranej PiS, Lidze może być łatwiej zdobyć nowych sympatyków, bo - jak mówi Zawisza - wielu ludzi głosowało na PiS, aby powstrzymać PO. Gdy to się nie udało, zaczną szukać bardziej ideowego ugrupowania. A takim chce być właśnie Liga Prawicy Rzeczypospolitej.
Krzysztof Losz
"Nasz Dziennik" 2007-10-22

Fot. Archiwum

Autor: wa