Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Giertych mało konkretny

Treść

Zeznający wczoraj przed sejmową komisją śledczą do spraw rzekomych nacisków na organa wymiaru sprawiedliwości, policję oraz służby specjalne za rządów PiS były wicepremier Roman Giertych (LPR) nie potrafił podać posłom przekonujących argumentów potwierdzających jego medialne rewelacje o zakładaniu przez PiS teczek na polityków opozycji. Wypowiedzi Giertycha były ogólne, a do niektórych wątków spraw ma szczegółowo odnieść się na ewentualnym posiedzeniu zamkniętym komisji.
Zdaniem Giertycha, PiS od początku powstania koalicji z LPR i Samoobroną chciało przejąć całkowitą władzę w Polsce poprzez doprowadzenie do przyspieszonych wyborów.
Podobnie jak w wywiadach prasowych były wicepremier powtarzał zarzuty wobec Jarosława Kaczyńskiego o zbieraniu "haków" na polityków Platformy, w tym m.in. na lidera partii Donalda Tuska. Jarosław Kaczyński miał mówić Giertychowi o informacjach znajdujących się w archiwach Milicji Obywatelskiej, a dotyczących działań MO w stosunku do osoby Donalda Tuska, których przedmiotem miały być sprawy rodzinne. Kaczyński - według Giertycha - miał się zastanawiać nad wykorzystaniem tych materiałów. Prezes PiS miał także rozważać możliwość zatrzymania żony Grzegorza Schetyny (PO), a powodem miały być rzekome nieprawidłowości w działaniu jej firmy. Zdaniem byłego wicepremiera, nie można wykluczyć, że materiały tego typu mogły być zbierane także na polityków innych ugrupowań.
Posłowie z komisji pytali byłego wicepremiera o sprawę rzekomych teczek zakładanych na polityków, ale on tłumaczył, że jego wiedza na ten temat jest fragmentaryczna i pochodzi z wielu rozmów, które prowadził z Kaczyńskim, gdy był jeszcze członkiem jego gabinetu.
Zeznanie Giertycha dotyczyło także afery gruntowej w resorcie rolnictwa, która - zdaniem Giertycha - była przygotowana w celu objęcia "władzy absolutnej" przez PiS, ponieważ afera miała skompromitować i zmarginalizować Samoobronę. Giertych często zarzucał PiS dążenie do przejęcia władzy. Przy czym w jednej z wypowiedzi podkreślił, że w jego ministerstwie - a kierował resortem edukacji - zastępca ministra desygnowany przez PiS nie miał nic do powiedzenia. Giertych zeznał także, że nie wie, czy jego telefon był na podsłuchu.
Poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS) przypomniał słowa Giertycha z wywiadu, z których miało wynikać, że akcja CBA była operacją służb specjalnych przeciwko premierowi Kaczyńskiemu, wicepremierowi Andrzejowi Lepperowi oraz samemu Giertychowi. Zdaniem Giertycha, wypowiedzi przedstawiane w ten sposób są wyrwane z kontekstu.
Giertych w czasie, kiedy prowokacja CBA miała dojść do skutku - jak sam zeznał - spotkał się z Lepperem, który był wówczas wzburzony i mówił o prowokacji, ale nie identyfikował tego z Jarosławem Kaczyńskim. Były szef MEN podkreślił, że nie wie, kto był źródłem przecieku w sprawie akcji CBA w resorcie rolnictwa. Uważa natomiast za wymysł samego Leppera insynuacje, że o akcji CBA Leppera ostrzegł Zbigniew Ziobro. - W moim przekonaniu, to jest absolutna nieprawda i na pewno wówczas, 6 lipca [2007 r.], o tym mi nie wspominał, a przecież gdyby był ostrzeżony, to na pewno taka informacja by padła - zeznał wczoraj Giertych.
W sprawie medialnych zarzutów Giertycha dotyczących zakładanych na polityków teczek Jarosław Kaczyński zarzucił Giertychowi kłamstwo i pozwał go. Giertych pozwał z kolei prezesa PiS. Kaczyński, zeznając przed komisją naciskową w lutym, mówił, że jako premier nie podejmował żadnych działań niezgodnych z prawem, w tym także zbierania "haków" na polityków opozycji.
Paweł Tunia
Nasz Dziennik 2010-04-08

Autor: jc