Gest Cimoszewicza
Treść
Po długiej dyskusji nad sejmową uchwałą w sprawie prawa Polski do reparacji niemieckich Rada Ministrów zdecydowała się podtrzymać stanowisko zaprezentowane w piątkowym oświadczeniu MSZ, w którym prawa reparacyjne naszego kraju zostały zakwestionowane. Osobiście zakomunikował to dziennikarzom premier Marek Belka.
- Kwestia reparacji jest z prawnego punktu widzenia zamknięta - oświadczył obecny na konferencji prasowej szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz. Odwołał się przy tym do stanowiska MSZ z 13 lipca br., w którym rzekomy brak prawa Polski do reparacji wywiedziony został z tzw. oświadczenia rządu Bieruta z 1953 r. Minister przyznał, że moc tego oświadczenia podważają zarzuty natury politycznej i prawnej - rząd Bieruta nie działał w warunkach suwerenności, nie spełnił wymogów konstytucyjnych, a oświadczenie o zrzeczeniu się reparacji dotyczyło tylko NRD. - To ważne argumenty, ale dla prawa międzynarodowego bez znaczenia, ponieważ oświadczenie Bieruta zostało notyfikowane rządowi NRD, a potem potwierdzone w ONZ - utrzymywał Cimoszewicz. "Zapomniał" jednak wspomnieć, że MSZ nie odnalazło dotąd dokumentów notyfikacyjnych na potwierdzenie swojej tezy. Poprosiliśmy go o zajęcie jasnego stanowiska: czy rząd zrzeka się reparacji, czy tylko zrzeka się dochodzenia reparacji (co oznaczałoby, że zrealizować uchwałę Sejmu mógłby np. następny rząd). Cimoszewicz, wyraźnie zdenerwowany, odparł, że "rząd niczego się nie zrzeka, tylko przypomina fakty". Według niego, prawo do reparacji Polska wywodzi z Poczdamu, gdzie ustalono, że wypłatą reparacji na rzecz naszego kraju zajmie się Związek Sowiecki. Fragmentem reparacji były, zdaniem ministra, "ziemie północno-zachodnie oraz cały publiczny i prywatny majątek niemiecki na tych ziemiach". - Nieostrożne poruszanie się w problematyce reparacji może wywołać wrażenie, że nie identyfikujemy się z postanowieniami konferencji w Poczdamie, że sami relatywizujemy Poczdam - ostrzegał Cimoszewicz. Jego zdaniem, uchwała świadczy jedynie o "dobrych intencjach posłów", które jednak "mogą spowodować negatywne skutki".
Tymczasem uchwała Sejmu, którą tak pospiesznie rząd Belki odrzucił, przyniosła już pierwsze pozytywne skutki. Grono 70 intelektualistów niemieckich wystosowało list, w którym publicznie zadeklarowało zrzeczenie się indywidualnych roszczeń wobec Polski. W poniedziałek po uchwale Sejmu Niemcy poinformowali także, iż siedzibą sekretariatu europejskiej sieci placówek badawczych zajmujących się problemem wypędzeń będzie Warszawa - "wypędzone miasto".
Odrzucając podstawowe przesłanie uchwały Sejmu, jakim jest potwierdzenie prawa Polski do reparacji, Rada Ministrów zadeklarowała, iż wykona tę część uchwały, która mówi o oszacowaniu polskich strat wojennych i przedstawieniu ich opinii publicznej. Rząd poparł również tę część uchwały, w której Sejm odrzucił roszczenia strony niemieckiej.
- Nie widzimy żadnej możliwości dochodzenia roszczeń niemieckich ani przed sądami polskimi, ani europejskimi, ani też sądami państw trzecich - powiedział Cimoszewicz, zapewniając, że strona polska dysponuje "silnymi argumentami". Miał ich dostarczyć powołany przez ministra "zespół wybitnych ekspertów".
Wprawdzie rząd nie dopuszcza myśli, iż niemieckie roszczenia mogą być skutecznie dochodzone, ale co do tego, że zostaną w ogóle podniesione przed sądami, zdaje się nie mieć wątpliwości. Świadczy o tym fakt, iż Rada Ministrów zobowiązała szefów MSWiA oraz Ministerstwa Sprawiedliwości do przygotowania propozycji instrumentów pomocy prawnej dla polskich obywateli, których dotkną niemieckie roszczenia! Szef MSZ zapowiedział też publikację ekspertyz przygotowanych w MSZ - "aby mogli z nich skorzystać pracownicy wymiaru sprawiedliwości".
Premier Belka poinformował, że od sierpnia toczą się na poziomie ekspertów polsko-niemieckie rozmowy dotyczące "całokształtu stosunków polsko-niemieckich", nie podał jednak żadnych konkretów.
- Czy rozpocznie pan rozmowy ze Schroederem w sprawie reparacji? - zapytał premiera jeden z dziennikarzy.
- Nie będę musiał zaczynać. On sam zacznie - odparł premier Belka.
Małgorzata Goss
Poseł Jerzy Czerwiński (RKN):
Po pierwsze, ani MSZ, ani strona niemiecka nie posiada noty dyplomatycznej, która potwierdzałaby notyfikację oświadczenia Bieruta rządowi NRD. Po drugie, gdyby Polska miała notyfikować zrzeczenie się reparacji, powinna to uczynić na ręce wielkich mocarstw. Zachodzi pytanie: kogo właściwie reprezentuje rząd Marka Belki? Przecież jego własne zaplecze polityczne opowiedziało się za uchwałą.
not. MaG
Więcej taktu
Publiczne dystansowanie się przez rząd Belki od uchwał własnego parlamentu nie należy do kanonów uprawiania polityki w demokratycznym państwie. Zwłaszcza że w tym wypadku parlament przemówił jednym głosem. Nikt nie oczekiwał, że rząd nazajutrz po uchwale Sejmu wystąpi do Niemiec o wypłatę wojennych odszkodowań, ale na minimum dyplomacji i politycznego taktu wobec Izby można było liczyć.
Dlaczego rząd tak pospiesznie odrzucił narzędzie, wetknięte mu przez Sejm wprost do ręki? Czy zdecydowały o tym prawne argumenty, czy może upór jednego ministra i naciski płynące z zewnątrz i wewnątrz kraju?
Sejm publicznie przypomniał PRAWO Polski do reparacji. Jeśli ktoś miałby nas przekonywać, że tego prawa nie mamy, to powinien to czynić rząd niemiecki, a nie polski.
MaG
"Nasz Dziennik" 15-09-2004
Autor: Ku8a