Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Geniusz z Salzburga

Treść

Dokładnie dzisiaj mija 250. rocznica urodzin Wolfganga Amadeusza Mozarta, którego muzyka od lat uchodzi za wzorzec klasycznej doskonałości. Również dzisiaj cały muzyczny świat rozpoczyna obchody kolejnego Roku Mozarta. Można powiedzieć, że zaczyna panować swoista mozartomania. Instytucje muzyczne wręcz prześcigają się w organizowaniu festiwali, galowych koncertów i przedstawień operowych jego dzieł.
A jest z czego wybierać! Twórca cudownej serenady "Eine kleine Nachtmusik", oper "Wesele Figara", "Czarodziejski flet", Symfonii "Haffnerowskiej" i "Jowiszowej" czy równie znanej i kochanej Symfonii g-moll, o której Schumann powiedział, że jest "wzorcowym dziełem zwiewnego klasycyzmu", pozostawił potomnym ogromne bogactwo muzyczne, ponad 670 utworów. W tym mamy 24 dzieła sceniczne, 51 symfonii, 55 koncertów na instrument solowy z orkiestrą, 78 utworów fortepianowych łącznie z sonatami, 38 sonat skrzypcowych, 35 kwartetów, 10 kwintetów, 19 mszy oraz Requiem d-moll, uchodzące za absolutne arcydzieło swojego gatunku.
Wszystko to skomponował w trwającym zaledwie 35 lat życiu, w którym z trudem znajdował uznanie, stale walczył z przeciwnościami losu i chronicznym brakiem gotówki. Jego życie obrosło całą masą mitów i legend. Przez lata modna była hipoteza, że zmarł otruty przez zazdrosnego rywala Antonia Salieriego, kompozytora i kapelmistrza cesarskiego dworu. Podobną legendą obrósł pospieszny, anonimowy pogrzeb kompozytora. Inna legenda dotyczyła powstania "Requiem", na które zamówienie dostarczył Mozartowi tajemniczy czarno ubrany posłaniec, co nie było prawdą! Mozart od początku wiedział, dla kogo i po co pisze mszę żałobną; hrabia Walsseg chciał tym utworem uczcić pamięć zmarłej żony.
Takich legend i mitów można by przytoczyć jeszcze kilka. Jedno tylko nie podlega dyskusji, urodzony w 1756 r. Mozart był cudownym dzieckiem, które razem ze starszą o pięć lat, równie utalentowaną siostrą Anną Marią, zwaną Nannrel, ojciec eksploatował bez umiaru, dla pieniędzy i sławy, obwożąc po arystokratycznych dworach Europy jako grające cuda Wunderkinder. Pierwsza ich podróż koncertowa trwała blisko cztery lata (1762-1766) i biegła przez Wiedeń, Genewę, Zurich, Paryż, Lyon, Monachium, Brukselę, Hagę i Amsterdam. Po kilkumiesięcznym odpoczynku w rodzinnym Salzburgu ruszyli ponownie, tym razem zdobywać Włochy. Oklaskiwano ich w Mediolanie (w tym mieście w 1770 r. skomponował i wystawił operę "Mitrydates"), Turynie, Rzymie, Florencji, Neapolu, Wenecji, Weronie i Bolonii, gdzie został mianowany członkiem Accademia Filarmonica. Można więc powiedzieć, że dzieciństwo Wolfganga i jego siostry upłynęło na długich podróżach. Ale jednocześnie był to czas, kiedy młody Mozart dużo komponował. W wieku 12 lat był już autorem 3 oper, 6 symfonii i około 100 innych kompozycji. Talent sprawił, że muzyka wypływała z niego szerokim, wartkim strumieniem. W większości przypadków myśl muzyczna raz przelana na papier była na tyle pełna, że rzadko wymagała poprawek. To już bezsprzeczny dowód geniuszu!
To właśnie Leopold Mozart, ojciec Wolfganga (Amadeusza sam sobie ponoć wymyślił), a zarazem muzyk i kompozytor, odkrył talent syna, zostając też jego pierwszym nauczycielem. Lekcje odbywały się w czasie podróży w przerwach między kolejnymi występami. Mając 6 lat, mały Wolfgang skomponował pierwszy koncert fortepianowy. W wieku 8 lat dał światu pierwszą symfonię (Es-dur), rok później powstał jego pierwszy utwór chóralny "Bóg jest naszą ucieczką i mocą". Jako 12-letni chłopiec skomponował, na zamówienie cesarza Józefa II, operę komiczną "La finta semplice" ("Udana naiwność") - premiera 1 maja 1768 r. w Salzburgu, a już we wrześniu tego roku w Wiedniu miała miejsce premiera jego drugiej opery "Bastien und Bastienne". Po wizycie w Kaplicy Sykstyńskiej i jednorazowym wysłuchaniu "Miserere" Allegriego odtworzył partyturę tego utworu. Miał wówczas 14 lat. Tym wyczynem dowiódł absolutnego słuchu i fenomenalnej pamięci muzycznej.
Dwukrotnie był członkiem orkiestry dworskiej arcybiskupa Salzburga, nie mógł jednak pogodzić się z tym, że taka praca ogranicza jego artystyczną samodzielność. Na dodatek arcybiskup Colloredo nie tylko niezbyt cenił jego muzykę, ale był też przeciwny jego częstym koncertowym podróżom. W czerwcu 1781 r., wbrew woli ojca, ostatecznie porzucił pracę w orkiestrze, o której zresztą nie miał wysokiego mniemania: "...ta orkiestra tak gruboskórna, rozmamłana i zbałamucona - pisze w liście do ojca z Paryża w 1778 r. - uczciwy człowiek z dobrymi manierami nie mógłby długo wytrzymać z tymi ludźmi". Po porzuceniu Salzburga został "wyzwolonym artystą" i przeniósł się do Wiednia, gdzie rok później - 4 sierpnia 1782 r. - poślubił Konstancję Weber, z którą miał sześcioro dzieci (przeżyło tylko dwóch synów - Carl Thomas i Franz Xaver Wolfgang). Na dziesięć lat Wiedeń stał się jego domem. W 1787 r., po śmierci Glucka, otrzymał z rąk cesarza Józefa II tytuł nadwornego kompozytora dworu cesarskiego. W tym mieście został również pochowany 7 grudnia 1791 r. w bezimiennym grobie wiedeńskiej biedoty.
Okres wiedeński to czas wyjątkowej aktywności Mozarta, który utrzymywał się z udzielania lekcji gry arystokratycznej młodzieży, organizowania koncertów, na których prezentował własne kompozycje, z których wiele powstało na specjalne zamówienia. Wiedeńczycy oklaskiwali prapremiery "Uprowadzenia z Seraju" (lipiec 1782) i "Wesela Figara", którego wiedeńska premiera w maju 1786 r. miała chłodne przyjęcie, za to wręcz entuzjastycznie przyjęto dzieło w Pradze. W tym samym roku skomponował też "Dyrektora teatru". Kilka lat później "Cosi fan tutte"(styczeń 1790), "Czarodziejski flet" (wrzesień 1791) budziły już entuzjazm wiedeńskiej publiczności.
Jednak dwie prapremiery z tego okresu miały miejsce w Pradze. W październiku 1787 r. wystawiono "Don Giovanniego", po którym Czesi dali mu odczuć smak powodzenia opartego na powszechnym szacunku, zrozumieniu i entuzjazmie, o czym nie mógł nawet marzyć w Wiedniu. Kilka lat później, we wrześniu 1791 r., miała miejsce prapremiera "Łaskawości Tytusa", zamówionej na uroczystości koronacyjne Leopolda II na króla Czech. Warto pamiętać, że właśnie opery wiedeńskiego okresu, poza ostatnią, stanowią dzisiaj mozartowski kanon stale obecny na światowych scenach.
Na krótko przed śmiercią pracował nad "Requiem" zamówionym przez hrabiego Walssega zu Stuppach. Prześladowało go przeczucie, że pisze je dla siebie. Nie mylił się! Msza pozostała niedokończona, rękopis partytury urywa się na "Lacrimosie", która jest ostatnim dowodem jego muzycznego geniuszu. Dzieło ukończył, na podstawie zachowanych notatek i szkiców, Franz Xaver Süssmayr, jego uczeń. Fryderyk Chopin kochał Mozarta za "doskonałość formy i inwencję muzyczną", Wagner cenił jego "dramatyczność wyrazu", Strawiński: "obiektywizm i absolutność koncepcji estetycznej", a Einstein kochał "wrodzone piękno i samą prostotę". "W muzyce tego genialnego kompozytora jest coś uniwersalnego, coś, co sprawia, że nie dała się ona zamknąć w przegródce jednej epoki, zaliczyć do jakiejś muzykologicznej szufladki" - napisał Stefan Kisielewski. Dzisiaj świat ceni Mozarta za logikę, bogactwo emocji, prostotę, niepowtarzalny styl, piękno i nieprzemijającą elegancję jego muzyki, które zapewniają mu stale rosnące grono entuzjastów i wielbicieli.
Napisane przez Stefana Jarosińskiego w polskiej biografii "Mozart" zdanie: "Słowa 'muzyka' i 'Mozart' stały się synonimami tego samego pojęcia. Połączyły się w jedno, i kto wymawia imię 'Mozart', ma na myśli słowo 'muzyka'. Dlaczego? Ponieważ niewielu znaleźlibyśmy kompozytorów, których życie byłoby tak bez reszty wypełnione muzyką, którzy by każde swe przeżycie umieli jak on przetransponować na muzykę i to muzykę piękną, śpiewną i zrozumiałą dla każdego" - nic nie straciło ze swojej aktualności. Mozart jest po prostu cudem, który zdarzył się tylko raz w całej historii muzyki.
Jego twórczość miała zasadnicze znaczenie dla rozwoju muzyki w całej jej późniejszej historii. "Mozart to po prostu wymyślony przez Boga sposób na to, żebyśmy wszyscy czuli się niewiele warci. Ilekroć skomponujesz utwór, o którym myślisz, że jest szczególnie dobry, podcina ci skrzydła myśl, że Mozart prawdopodobnie skomponował lepszy mając dziewięć lat" - napisał David W. Barber. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że każda okazja jest dobra, by zorganizować Rok Mozarta. Pierwszy ogłoszono w 1956 r. z okazji 200. rocznicy urodzin, drugi obchodziliśmy w 1991 r., w 200. rocznicę jego śmierci. Z tej okazji Philips wydał na 180 płytach CD niemal całą jego twórczość, a Warszawska Opera Kameralna, jako jedyny teatr na świecie, zrealizowała i wystawiła w zwartym cyklu jego wszystkie dzieła sceniczne, co stało się początkiem corocznego Festiwalu Mozartowskiego w Warszawie. Instytucje muzyczne Nowego Jorku ogłosiły z tej okazji zamiar wykonania w ciągu 1991 r. wszystkich utworów Mozarta.
Nie inaczej będzie podczas Roku Mozarta 2006. Wiedeń, Salzburg, Monachium, Praga, Drezno, Nowy Jork, Tokio, Zurich, Warszawa, Bruksela wręcz prześcigają się w pomysłach prezentowania dzieł genialnego salzburczyka, ponieważ jego muzyka pozostaje niezmiennie magnesem przyciągającym publiczność. Pod jednym wszakże warunkiem, że jest prezentowana na odpowiednio wysokim poziomie, bo przyznaję, że nie ma nic gorszego niż Mozart grany bez polotu, elegancji i właściwej tej muzyce prostoty.
Adam Czopek

"Nasz Dziennik" 2006-01-27

Autor: ab