Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Generatory deficytu

Treść

Firmy z kapitałem zagranicznym generują prawie 70 proc. deficytu w bilansie handlowym Polski. W ubiegłym roku sprowadziły towary i usługi na kwotę 32 mld zł, co stanowiło ponad 58 proc. importu. Zwiększa się także uzależnienie polskiej gospodarki od technologii sprowadzanej z zagranicy. Mimo że spółki z udziałem kapitału zagranicznego eksportują więcej niż te z kapitałem wyłącznie krajowym, to głównym motywem dokonywania inwestycji jest jednak zdobywanie rynku polskiego. Dowodem tego mogą być choćby lokaty w sektor spożywczy i bankowy. Przedsiębiorstwa z udziałem kapitału zagranicznego, stosując mechanizm cen transferowych, wyprowadzają też zyski z Polski.
Bezpośrednie inwestycje zagraniczne są jednym ze sposobów pozyskiwania brakującego kapitału, niezbędnego do zdynamizowania wzrostu gospodarczego. Mogą być realizowane zarówno przez budowanie ich od podstaw, jak i w wyniku zakupu pakietu akcji lub udziałów w istniejących już przedsiębiorstwach. Najbardziej pożądaną formą inwestycji są jednak te rozpoczynane od podstaw, tzw. greenfield. Tworzą one bowiem najwięcej miejsc pracy, zarówno w nowo tworzonych przedsiębiorstwach, jak i w ich otoczeniu w firmach z nimi współpracujących. Szkopuł w tym, że w Polsce inwestycje od podstaw stanowiły mniejszość inwestycji zagranicznych. Z danych ministerstwa gospodarki wynika, że w ubiegłym roku całkiem nowe projekty stanowiły jedną trzecią wszystkich inwestycji, a 37 proc. spośród nich to inwestycje od podstaw.
Raport Instytutu Koniunktur i Cen Handlu Zagranicznego zwraca uwagę, że prowadzona w latach 90. polityka pozyskiwania bezpośrednich inwestycji zagranicznych nie zawierała zdobywania inwestycji typu greenfield. Nastawiona była natomiast na przyciąganie inwestorów przez ich udział w prywatyzacji. W konsekwencji, jak czytamy w raporcie, w miarę wyczerpywania się najbardziej atrakcyjnej oferty prywatyzacyjnej widoczne jest ograniczenie napływu inwestycji do Polski.
Polskim przedsiębiorstwom jest znacznie trudniej działać na rodzimym rynku niż zagranicznym kontrahentom. Kraje, które chciały ściągnąć do siebie inwestorów z zewnątrz, stosują różnego rodzaju zachęty inwestycyjne. I tak oferowano im znacznie lepsze warunki funkcjonowania, niż miały rodzime firmy. Często przyciągani byli bowiem zwolnieniami podatkowymi. W tej sytuacji trudno było oczekiwać, że wśród krajowych firm rozwinie się prawdziwa konkurencja w obszarze działalności inwestorów przybyłych z innych państw.
Nic dziwnego, że w tej sytuacji to udział w całkowitych nakładach inwestycyjnych przedsiębiorstw z większościowym udziałem firm zagranicznych (stanowią one 13,5 proc. ogółu podmiotów w przemyśle) sięgał prawie 30 proc., co oznacza, iż inwestowały one średnio dwa razy więcej niż podmioty z przewagą polskiego kapitału. Dzięki różnego rodzaju ulgom i zwolnieniom mogą one też relatywnie więcej środków przeznaczać na zakup nowych maszyn i urządzeń oraz nowych technologii. W przeciwieństwie do polskich firm stać też ich na szkolenie personelu związane z działalnością innowacyjną.
Wraz z napływem zagranicznych inwestycji zwiększa się też uzależnienie od technologii sprowadzanej z zewnątrz. Inwestorzy bazują bowiem na technice już sprawdzonej, więc nie mają motywacji, aby przeznaczać więcej środków na badania i rozwój realizowane w Polsce.
Spółki z kapitałem zagranicznym mają również kluczowe znaczenie dla polskiego handlu zagranicznego. W ostatnim roku ich eksport wyniósł 22,34 mld USD, czyli niespełna 55 proc. ogółu naszego eksportu. Według Instytutu Koniunktur i Cen Handlu Zagranicznego, tak znaczący udział tych firm w eksporcie potwierdza wyższą konkurencyjność ich produktów. Spójrzmy jednak na drugą stronę medalu. Jeszcze większy udział mają firmy z kapitałem zagranicznym w ogóle polskiego importu. W ubiegłym roku sprowadziły one towary i usługi za kwotę 32 mld zł, co stanowiło ponad 58 proc. krajowego importu. Tym samym generują one prawie 70 proc. z gigantycznego deficytu bilansu handlowego.
Na tworzenie tak znacznego deficytu wpływają zarówno sprowadzane technologie, mizerny eksport Polski ogółem, jak również nastawienie inwestycji na rynek wewnętrzny. Chociaż firmy z udziałem kapitału zagranicznego eksportują więcej niż te z kapitałem jedynie krajowym, to jednak głównym motywem dokonywania inwestycji wydaje się zdobywanie rynku polskiego. Dowodem na to mogą być choćby inwestycje w sektor spożywczy i bankowy.
Istotne znaczenie dla tak dużego deficytu tworzonego przez firmy z udziałem kapitału zagranicznego ma też kwestia tzw. transferowania zysków. Problem ten jednak nie dotyczy tylko Polski. Wiele ponadnarodowych korporacji dokonuje wymiany handlowej pomiędzy przedsiębiorstwami do nich należącymi. Aby wyprowadzić zyski z kraju inwestycji, stosuje się tzw. ceny transferowe. Zawyża się ceny sprowadzanych do firmy towarów i usług, zaniżając jednocześnie cenę sprzedawanych towarów. W ten sposób przedsiębiorstwo, z którego zysk ma być przetransferowany, płaci więcej, niż powinno za sprowadzane półprodukty czy usługi. Zysk z transakcji trafia do sprzedającego, który jest inną firmą koncernu.

Wyprzedaż już się skończyła
Napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do Polski się zmniejsza. Ze względu na pogarszające się warunki prowadzenia działalności gospodarczej problemem staje się również utrzymanie inwestycji już rozpoczętych.
Od dwóch lat obserwujemy spadek wartości bezpośrednich inwestycji zagranicznych napływających do Polski. Według Polskiej Agencji Inwestycji Zagranicznych, ich wartość spadła z 10,6 mld USD w 2000 r. do 7,1 mld USD w 2001 r. i do 6,06 mld USD w roku ubiegłym. Łączna wartość inwestycji zagranicznych w Polsce pod koniec 2002 r. według PAIZ wyniosła 65,1 mld USD.
Instytut Koniunktur i Cen Handlu Zagranicznego w swoim rocznym raporcie dotyczącym inwestycji zagranicznych w Polsce zaznacza, iż problemem staje się nie tylko samo przyciąganie nowych inwestycji, lecz również utrzymanie już istniejących. Część inwestorów ogranicza bowiem swoje wcześniejsze plany inwestycyjne.
Wynikający z pogorszenia się koniunktury gospodarczej spadek inwestycji zagranicznych obserwowany jest również w skali całego świata. Według IKiCHZ, zarówno spadek napływu nowych, jak i odpływ już rozpoczętych inwestycji w Polsce wynika przede wszystkim z pogorszenia warunków prowadzenia działalności gospodarczej, wyczerpania się oferty prywatyzacyjnej, niskiego tempa wzrostu gospodarczego oraz zwiększającej się atrakcyjności inwestycyjnej innych krajów Europy Środkowej.
Inwestorzy negatywnie oceniają warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce, np. brak dobrego prawa i jego różną interpretację, niesprawność administracji oraz zatory sądowe. Odczuwalny był również słaby rozwój infrastruktury transportowej.
W ubiegłym roku najwięcej zainwestowały w Polsce firmy brytyjskie - 1,36 mld USD. Na kolejnych miejscach plasowały się przedsiębiorstwa zarejestrowane w Holandii, USA i Francji. Francuzi jednak wciąż pozostają największymi inwestorami zagranicznymi w Polsce i mają prawie jedną piątą udziałów w ogóle inwestycji zagranicznych w Polsce. Według PAIZ, do końca ubiegłego roku zainwestowali oni dotychczas w Polsce ponad 12 mld USD. Ponad połowa z tych środków to inwestycje francuskich firm telekomunikacyjnych oraz wielkich sieci handlowych, czyli supermarketów. Wyraźnie mniejszy udział w inwestycjach zagranicznych (8,7 mld USD) mają Stany Zjednoczone. Firmy amerykańskie nastawiły się głównie na lokatę w sektorze bankowym i motoryzacji. Na trzecim miejscu pod względem wartości dokonanych inwestycji plasują się Niemcy. Najwięksi niemieccy inwestorzy przeznaczyli środki na bankowość oraz rozwój sieci handlowych (supermarkety).
Bardzo wyraźne jest zaangażowanie kapitału zagranicznego w sektor bankowy. Z opublikowanego przez Narodowy Bank Polski raportu o sytuacji finansowej banków w 2002 r. wynika, że udział funduszy własnych i aktywów banków komercyjnych z przewagą kapitału zagranicznego w sektorze stanowił odpowiednio 78,4 proc. i 67,2 proc.
Artur Kowalski



Nie dano szansy
Przez lata pozyskiwanie inwestycji zagranicznych realizowane było przez sprzedaż polskich przedsiębiorstw zagranicznym firmom. Środki w ten sposób zdobyte nie służyły jednak rozwojowi, lecz były faktycznie używane do zalepiania dziur w kolejnych budżetach. Nie dano tym samym szansy na zorganizowanie się środowiska polskich przedsiębiorstw zdolnych do podjęcia konkurencji na rynku, do czego nie mogły się przecież przygotować przez lata PRL-u. Mimo że można usłyszeć, jak bardzo każdej kolejnej władzy zależy na sprzyjaniu rozwojowi przedsiębiorczości, to jednak przyjaznego klimatu ku temu jak nie było, tak nie ma. Ciągle zmieniające się przepisy, wszędobylska biurokracja oraz zatory płatnicze i sądowe skutecznie tamują wszelką inicjatywę. Grupa liderów naszej przedsiębiorczości zdolnych do sprostania ostrej konkurencji jest więc wciąż niewielka. Trochę inna jest natomiast sytuacja inwestorów zagranicznych, chociaż i oni zdążyli się już zetknąć z "atrakcjami" związanymi z prowadzeniem działalności gospodarczej w Polsce. Zaopatrzeni w kapitał od wielu lat wypracowywany i wabieni różnego rodzaju zwolnieniami i ulgami mają bowiem nieporównywalnie łatwiejszy start niż firmy krajowe.
Artur Kowalski






To była sprzedaż naszych przedsiębiorstw
prof. Andrzej Kaźmierczak, Szkoła Główna Handlowa
To, co zaliczaliśmy do inwestycji bezpośrednich, to była sprzedaż naszych przedsiębiorstw. Ten rodzaj inwestycji żadnych mocy wytwórczych nam nie powiększał. Wszystko, co przyniosło największe dochody, zostało już sprzedane. Wobec tego dochody z prywatyzacji maleją, a za tym i inwestycje bezpośrednie.
Najbardziej zależy nam na inwestycjach od podstaw. W Polsce nie ma jednak warunków do ich rozwoju. Powinny zwiększać się wydatki budżetu państwa na infrastrukturę. Sektor prywatny nie przyjdzie do kraju, gdzie nie ma dróg i wodociągów. Drugą ważną przyczyną, która zniechęca inwestorów, jest biurokratyczna mitręga towarzysząca budowie przedsiębiorstwa od podstaw.
Polska nie rozwinie się bez bezpośrednich inwestycji zagranicznych, gdyż nasze przedsiębiorstwa nie mają kapitału na rozwój. Aby jednak napływ kapitału sprzyjał rozwojowi, trzeba koniecznie stworzyć system zapobiegający jego ucieczce po to, by mógł być w Polsce reinwestowany.
not. AKW
Nasz Dziennik 18-07-2003

Autor: DW