Generał o wielkim sercu
Treść
Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik
Z prof. Andrzejem Maczkiem, synem gen. Stanisława Maczka, rozmawia Zenon Baranowski
W Mont-Ormel odsłonięto pierwszy w Normandii pomnik Pańskiego ojca. Na pewno jest Pan zadowolony z udziału w takiej uroczystości.
– Tak, oczywiście. Szalenie. Byłem wcześniej przy odsłonięciu popiersia mojego ojca w Żaganiu. I teraz tutaj, w Mont-Ormel. Pięknie to wszystko zostało zorganizowane. Byłem bardzo wzruszony.
Czy po wojnie ojciec był honorowany przez Francuzów?
– Nie. Po wojnie był zapomniany, jedynie Holendrzy go pamiętali. Ale poza tym był zapomniany. Komunistyczna Polska odebrała mu polskie obywatelstwo. Brytyjczycy nie dali mu pensji, więc musiał wziąć się do ciężkiej codziennej pracy. Pracował jako barman w barze, sprzedawał w sklepie i w ten sposób utrzymywał swoją rodzinę.
Wspominał wojenne przejścia, kampanię normandzką?
– Raczej o tym w domu nie mówił. Inni mogli go o to pytać, ale jak się rozmawia z ojcem, to jest jakoś inaczej. I żałuję, że nie pytałem więcej. Każdy syn to odczuwa, jak straci ojca, że powinien był o wiele różnych rzeczy spytać, a nie zrobił tego.
Wspomniał Pan, że ojciec zawsze pamiętał o swoich żołnierzach.
– Tak. Był bardzo związany ze swoimi podkomendnymi. Oni go nazywali „Baca”. I każdy, kto jest tutaj z weteranów, powie, że generał Maczek to był człowiek o naprawdę wielkim sercu.
W Anglii jest Pan zapraszany do szkół?
– Tak. Teraz coraz mniej, ponieważ mam chorą żonę. W związku z tym wyjazdy są dla mnie trudne. Ale jak mogę, to na takie imprezy wyjeżdżam.
Jakie ma Pan przesłanie dla młodzieży?
– O prawdę zawsze trzeba walczyć i jej bronić. Ponieważ inaczej kłamstwo wygra. Patriotyzm był dla mojego ojca ważną rzeczą. To, że jestem Polakiem, że mówię po polsku, to jego zasługa.
Dziękuję za rozmowę.
Zenon BaranowskiNasz Dziennik, 25 sierpnia 2014
Autor: mj