Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gdzie wasze wizy

Treść

Siódmego kwietnia 2010 roku polskie załogi dwóch samolotów CASA, które lądowały na lotnisku Siewiernyj, nie posiadały wiz rosyjskich. Rosjanie natychmiast zareagowali monitem do MSZ, że ta sytuacja nie może się więcej powtórzyć.
Takiej sekwencji działań strona rosyjska nie podjęła wobec zatrzymanych na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo w lutym br. dziennikarzy "Naszego Dziennika", którym polski MSZ nadgorliwie przypisał rzekomy brak wiz uprawniających do pracy na terytorium Federacji Rosyjskiej. Wbrew stanowi faktycznemu resort Radosława Sikorskiego podtrzymuje ten krzywdzący polskich reporterów mit do dzisiaj. Tymczasem Piotr Falkowski i Marek Borawski w ostatnim czasie przez dwa tygodnie pracowali na terenie Rosji, posługując się tymi samymi dokumentami. Absolutnie nikt ich nie kwestionował.
Dzień po wizycie premiera Donalda Tuska w Katyniu, 8 kwietnia 2010 r., Dariusz Górczyński, były naczelnik wydziału Federacji Rosyjskiej w Departamencie Wschodnim Ministerstwa Spraw Zagranicznych, informował Andrzeja Kremera, wiceministra spraw zagranicznych, Mariusza Kazanę, dyrektora Protokołu Dyplomatycznego MSZ, Jarosława Czubińskiego, dyrektora generalnego Służby Zagranicznej MSZ, i Jarosława Bratkiewicza, dyrektora Departamentu Wschodniego MSZ, o problemach z wizami polskich pilotów. Chodziło dokładnie o ich brak 7 kwietnia 2010 r., na co zwróciła uwagę strona rosyjska.
Jak ustaliliśmy, Górczyński informował: "Strona rosyjska zwraca uwagę, że wczoraj załogi dwóch samolotów CASA nie miały wiz rosyjskich". Gospodarze wyrazili jednoznaczne oczekiwanie, że podczas wizyty 10 kwietnia 2010 r. załogi samolotów Jak-40 i Tu-154M będą posiadały stosowne dokumenty.
Z lakonicznej relacji Górczyńskiego nie wynikało, by brak wiz był powodem większych problemów ze strony rosyjskiej wobec pilotów. Jak pamiętamy, lądowanie się odbyło. Problem ten jednak przekazał MON Andrzej Kremer w czasie rozmowy z wiceministrem obrony Stanisławem Komorowskim, o czym Kremer poinformował wszystkich adresatów informacji Górczyńskiego.
Brak wiz mógł być dla polskich pilotów sporym problemem. Tak przynajmniej można wnioskować z ocen wypowiadanych przez naczelnego prokuratora wojskowego gen. Krzysztofa Parulskiego, który przed senacką Komisją Obrony Narodowej relacjonował przebieg spotkania polskich prokuratorów wojskowych w Smoleńsku w nocy z 10 na 11 kwietnia 2010 r. ze stroną rosyjską, której przewodniczył Aleksandr Bastrykin, pierwszy zastępca prokuratora generalnego FR. Parulski mówił, że wówczas wśród ustnych uzgodnień znalazło się zapewnienie Rosjan, że polscy oficerowie mają prawo do udziału w czynnościach na miejscu katastrofy oraz to, że śledczy w ogóle mogą przebywać na terenie Federacji Rosyjskiej. - Byliśmy przecież umundurowanymi oficerami NATO i mogliśmy być po prostu deportowani w momencie postawienia stopy na rosyjskim gruncie. A zostaliśmy przyjęci jako partnerzy do rozmów - mówił gen. Parulski.
Zupełnie inaczej MSZ potraktowało kwestię wiz, kiedy chodziło o dziennikarzy "Naszego Dziennika".
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2011-04-26

Autor: jc