Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gdy zabraknie prawdziwych wzorców

Treść

Dziewiętnastoosobowa komisja parlamentarna w Wielkiej Brytanii dopuściła pobieranie tkanki do badań eksperymentalnych od dzieci za zgodą ich rodziców lub prawnych opiekunów. Zezwoliła także na pobieranie od dzieci tkanek w celu tworzenia embrionów i hybryd zwierzęco-ludzkich bez konieczności uzyskania zgody w przypadku, kiedy eksperymenty te mają służyć poszukiwaniu konkretnych chorób. W Wielkiej Brytanii nadal trwa ożywiona dyskusja na temat zapisów "The Human Fertilisation and Embryology Bill". Wprawdzie w społeczeństwie bardziej przybywa przeciwników niż zwolenników ustawy, wygląda jednak na to, że jej wprowadzenie jest już tylko czystą formalnością. Na podstawie toczącej się dyskusji widać wyraźnie coraz większy rozkład brytyjskiego społeczeństwa. W trakcie różnego rodzaju badań w samej Wielkiej Brytanii zabito już 2,2 mln poczętych dzieci, a ta liczba stale rośnie. Statystyki w Anglii i Walii są zatrważające i wynoszą w przybliżeniu 200 tys. zabójstw dzieci nienarodzonych rocznie. W Wielkiej Brytanii aborcja jest dopuszczona na życzenie do szóstego miesiąca. Jednak istnieje możliwość wykonania jej nawet w późniejszym okresie, jeśli kobieta stwierdzi, że poród może się odbić na jej zdrowiu psychicznym. Podobna sytuacja jest w Szkocji, gdzie tylko w ubiegłym roku niemal 14 tys. kobiet dopuściło się zbrodni na własnym dziecku. Z tego około 10 tys. dokonało już takiego czynu w przeszłości, zaś 372 z nich nie miało jeszcze ukończonych 16 lat. Jednocześnie słabnie wpływ Kościoła katolickiego.



- Myślę, że główną różnicą między Wielką Brytanią a innymi krajami Europy jest kompletna destrukcja rodziny. Ta ostatnia staje się coraz bardziej zdezintegrowana - powiedziała w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Josephine Quintavalle, dyrektor Comment on Reproductive Ethics, grupy non-profit prowadzącej kampanię na rzecz etyki w nauce. - Wynika to przede wszystkim z tego, że szkoła ma większe prawa niż rodzice. W Wielkiej Brytanii spotykamy sytuacje, w których szkolna pielęgniarka mówi dziewczynce o tym, gdzie można przeprowadzić aborcję, że można w razie potrzeby zastosować tzw. pigułkę "dzień po", bez informowania o tym rodziców. Zatem istnieje ogromna bariera między edukacją zapewnianą przez rząd a wartościami wpajanymi w domu rodzinnym. Najgorsze jest to, iż w oczach państwa szkoła jest ważniejsza niż rodzina. Dowiedziałam się niedawno, iż rząd będzie mówił rodzinom, jak dużo alkoholu mogą pić ich dzieci. To jest jakiś kompletny absurd, że państwo mówi nam, co powinniśmy, a czego nie powinniśmy robić z naszymi dziećmi. Myślę, że brak jest po prostu silnego i wpływowego autorytetu Kościoła - tłumaczyła. Przyczyny obecnych problemów upatruje ona w słabnącej pozycji Kościoła katolickiego w Wielkiej Brytanii, a co za tym idzie - braku odpowiednich wzorców. Trudno jednak oczekiwać, aby było inaczej. - Jeżeli już raz przekroczyło się pewne granice, sumienie narodu staje się niezdolne do rozumienia danej sytuacji - powiedziała Quintavalle. - W 1990 r. przyjęto prawo, które zezwala na tworzenie embrionów wyłącznie do celów badawczych. Byliśmy jedynym krajem, który na coś takiego zezwolił. Jeżeli jednak raz pozwala się na wprowadzenie tego typu przepisów, zezwala się na tworzenie ludzkiego życia w celach czysto eksperymentalnych, to sumienie i zdolność pojmowania, rozumienia sytuacji narodu staje się coraz gorsza - skonstatowała. Nie sposób się z nią nie zgodzić, patrząc na ostatnie wydarzenia w Izbie Gmin brytyjskiego parlamentu oraz komisjach parlamentarnych i dyskusję nad ustawą pozwalającą na tworzenie hybryd zwierzęco-ludzkich. Najbardziej nieludzkie wydaje się przy tym stanowisko jej zwolenników, w tym również lekarzy, którzy w skandaliczny sposób wypowiadali się na temat człowieka i istoty człowieczeństwa.
- Pewien naukowiec przysłał mi e-mail, w którym poinformował mnie, że się mylę i nie powinienem martwić się kwestią mieszania zwierzęcych i ludzkich embrionów, ponieważ jako ludzie w znacznej części posiadamy geny zwierzęce. Powiedział mi, że w 30 proc. jestem żonkilem, a w 80 proc. myszą (sic!) - oznajmił w trakcie dyskusji nad "The Human Fertilisation and Embryology Bill" konserwatysta Edward Leigh. - Nie jestem przekonany, czy nawet moi najwięksi przeciwnicy polityczni powiedzieliby mi coś takiego. Całym swoim umysłem i całą duszą nie wierzę w to, iż w 30 proc. jestem żonkilem, a w 80 proc. myszą (sic!). Myślę, że rasa ludzka jest wyjątkowa i różni się od zwierząt, i tego typu argumentów w ogóle nie powinniśmy rozpatrywać - ocenił.
Światłem w tunelu forsowanej obecnie na Wyspach paranoicznej ustawy i poparcia, jakim cieszy się w niektórych kręgach społecznych, są głosy obrońców życia i nielicznych, niestety, prawdziwych ludzi nauki, reprezentujących nurt chrześcijański. Pozostali albo popierają ustawę, albo tworzą własne teorie na temat hybryd i ich ewentualnego człowieczeństwa. Zdaniem prof. Hugh McLachlana z Uniwersytetu Glasgow Caledonian, nie powstałby żaden gatunek z tych obecnie zamieszkujących naszą planetę, gdyby nie różnego rodzaju interakcje w przeszłości. - Jeżeli w przyszłości okaże się, że dochodziło do zapłodnień między zwierzęciem ludzkim i zwierzęciem nieludzkim, jest to kłopotliwa wizja, lecz nie jest dla mnie jasne, jakie łamie zasady etyczne. Podzielam ich wybredność i niełatwość, lecz nie jestem pewien, czy można je wyrazić, używając terminologii zasad etycznych - stwierdził, najwyraźniej nie dostrzegając różnicy między naturalnymi procesami w przyrodzie, a przeprowadzanymi przez pseudonaukowców eksperymentami genetycznymi.

Za wszelką cenę chcą spróbować
- Jeżeli pomysł z hybrydami nie wypali, w żaden sposób nie nadszarpnie to ciała nauki. Tu nie chodzi ani o embriony, które mogą przeżyć, ani o zdolne do przeżycia potwory. Nic z tych rzeczy. To tylko miły dodatek; bardzo użyteczny. Jeżeli jednak nie będziemy mieli tego źródła, nie otrzyma ono szansy wprowadzania gruntownych zmian w nauce o biologii komórek macierzystych - stwierdził lord Robert Winston. Tymczasem nie istnieje żaden przekonujący dowód na skuteczność tego typu eksperymentów. Zdaniem prof. Stuarta Alana Newmana, specjalisty w dziedzinie biologii i anatomii z akademii medycznej w Nowym Jorku, "wzrost i rozwój hybrydy powstałej z połączenia genów krowy i człowieka niewiele powie o potencjalnym rozwoju klonu czysto ludzkiego".
- Klonowanie stanowi ogromną trudność nawet w przypadku zwierząt - aby stworzyć owcę Dolly, potrzeba było ponad 270 prób. Gigantyczne trudności są również z klonowaniem terapeutycznym. O ile większy problem sprawi stworzenie klonu zwierzęco-ludzkiego. Dlatego ten argument niekoniecznie mnie przekonuje - stwierdził Edward Leigh. Podkreślił, że klauzula nie odnosi się jedynie do hybryd - kiedy jądro zostaje usunięte z jajeczka zwierzęcego i umieszczone w ludzkim - ale tworzenia chimer, które są mieszaniną zwierzęcych i ludzkich komórek, a także prawdziwych hybryd, które tworzy się poprzez zapłodnienie zwierzęcego jajeczka ludzkim nasieniem i odwrotnie. - To prawda, że te stworzenia muszą zostać zniszczone w ciągu 14 dni i nie mogą zostać wszczepione ani kobiecie, ani samicy zwierzęcia. W rzeczywistości jednak ustawa legalizuje prawdziwe hybrydy, które są autentycznie i absolutnie w 50 proc. zwierzęciem i w 50 proc. człowiekiem - przypomniał. Na argumenty obrońców życia ich przeciwnicy odpowiedzieli atakiem na Kościół.
- Szanowny pan wspomniał o fałszywych argumentach, lecz argumenty, które wysuwa, są zdumiewająco podobne do tych padających w kościołach i wszystkich innych sprzeciwiających się wakcynacji. Ci ludzie uwierzyli, że nie ma pewności co do tego, czy takie wszczepianie rzeczywiście przyniesie korzyści, o jakich mówią naukowcy. Twierdzą też, iż błędem jest używanie szczepień opracowanych na krowach w celu rozwiązywania problemu chorób ludzkich. Oni się mylą - stwierdził autorytatywnie laburzysta Chris Bryant. Przy dominacji takich postaw trudno się spodziewać pomyślnego głosowania nad całokształtem ustawy.

Szkocki problem
Według rzecznika szkockiego metropolity Glasgow, ks. abp. Mario Contiego, jest to dowód na to, że społeczeństwo zawiodło zarówno nienarodzone dzieci, jak i kobiety w Szkocji. Największy odsetek aborcji dokonywanych jest w najbiedniejszych regionach tego kraju, gdzie korzysta z niej 17 na 1000 kobiet. To prawie dwa razy więcej niż w środowiskach bogatych. Szkocki prymas, kardynał Keith O'Brien, przerywanie ciąży określa jako masakrę na dzieciach. Także przedstawicielka torysów przyznaje, iż stale wzrastająca liczba aborcji stanowi poważny powód do niepokoju. Prawie 30 proc. kobiet dokonujących aborcji mieści się w przedziale wiekowym 16-19 lat. Według sprzeciwiającego się legalności zabijania dzieci prymasa, jedną ustawą doprowadzono do śmierci 7 mln dzieci.
Przy okazji debaty nad "The Human Fertilisation and Embryology Bill" 20 maja tego roku w Izbie Gmin odbywała się dyskusja na temat zmian co poniektórych zapisów w prawie aborcyjnym i zapłodnieniu in vitro. Obecny podczas niej lider Brytyjskiej Partii Konserwatystów Duncan Smith stwierdził, iż małą wagę przykłada się do nieobecności ojca w rodzinie, która z kolei ma wpływ na dalsze funkcjonowanie dzieci w społeczeństwie. Często niestety promowane są takie "autorytety", jak psycholog prof. Susan Golombok z City University London, która jest zdania, że większe trudności, jakie przeżywają dzieci z domów, gdzie jest jeden rodzic, są związane bardziej z okolicznościami oraz tym, że jest tylko jeden rodzic, niż tym, czy jest obecny ojciec, czy też go nie ma.
Tymczasem z przeprowadzanych od 1990 r. badań wynika, że aż 75 proc. dzieci wychowujących się bez ojca jest bardziej skłonnych do ucieczek ze szkoły, 70 proc. z nich częściej sięga po narkotyki, 50 proc. ma poważne problemy z alkoholem, zaś 35 proc. ma doświadczenie z bezrobociem i zależnością materialną od innych. W szczególności dotyka to młode dziewczyny, które w następstwie tego wcześniej rozpoczynają aktywność seksualną. W Wielkiej Brytanii występuje jeden z najwyższych wskaźników wczesnej aktywności seksualnej u młodzieży. Wynika to z faktu nieobecności w wielu tych rodzinach ojca, który mógłby pokazać tym dziewczynkom obraz prawdziwej miłości między mężczyzną a kobietą. Zwiększająca się aktywność seksualna nastolatek ma swoje adekwatne przełożenie na zwiększenie się liczby dokonywanych na Wyspach aborcji. Obecnie zabójstwo dziecka poczętego traktuje się jako jeden ze sposobów na "kłopot".
W brytyjskim społeczeństwie dominują takie postawy, jak przedstawicielki Partii Pracy, Emily Thornberry, według której podkreślanie roli ojca dla zdrowego funkcjonowania rodziny jest silnym przejawem dyskryminacji względem par homoseksualnych. - Taka dyskryminacja uderza wprost w lesbijskie pary i w samotne matki - powiedziała. Najwyraźniej Thornberry nie rozróżnia pojęcia dyskryminacji od przypomnienia ważnej roli ojca w rodzinie. Niestety, podobnego zdania jest większość brytyjskich parlamentarzystów.
Przedstawiciele parlamentu, mówiąc o prawach człowieka, zapomnieli o najważniejszym, a mianowicie - o prawie każdego człowieka do życia, godnego życia. Dlatego zdaniem środowisk pro-life, nie powinno w ogóle dojść do przegłosowania "The Human Fertilisation and Embryology Bill", szanse na to są jednak nikłe.
Prawdopodobnie wielkim szokiem dla organizacji proaborcyjnych była niedawna decyzja parlamentu szwedzkiego o obniżeniu progu wieku dziecka, które będzie można zabić w prenatalnym okresie jego życia. Na szczęście coraz częściej docierają do wiadomości publicznej argumenty środowisk lekarskich, które zajmują się leczeniem skutków urazu poaborcyjnego. Także najnowsze badania naukowe potwierdzają, że dzieci w okresie prenatalnym odczuwają ból. Do czego przyrównać ból rozrywanego maleńkiego ciałka przez zimne aparatury ssące?!
Anna Wiejak
Marta Ziarnik

Autor: wa