Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gdy drzewa ważniejsze od ludzi

Treść

Do przyczyn sprzyjających powodziom należy nie tylko brak zabezpieczeń, ale także roślinność dziko porastająca międzywala rzek. Powodują one wstrzymanie przepływu oraz piętrzenie i przelewanie się wody przez korony wałów na terenach zalewowych. W konsekwencji dochodzi do przeciążenia, rozmycia, przerwania wałów i zalania całych obszarów.

Władze poszczególnych miast i regionalne zarządy melioracji wodnych od lat zabiegają o usunięcie drzew samosiejek i zarośli porastających międzywala rzek. Jednak na drodze do realizacji tych ważnych celów stoją obrońcy przyrody. Drzewa często są więc ważniejsze od bezpieczeństwa ludzi. Tak jest chociażby w Sandomierzu, na styku województw podkarpackiego i świętokrzyskiego, gdzie w ubiegłym roku powódź zebrała najbardziej tragiczne żniwo. Wisła, która przerwała wał w Koćmierzowie, zalała w prawobrzeżnym Sandomierzu blisko tysiąc domów. W tym przypadku problem polega na tym, że tereny międzywala porośniętego głównie topolami i wikliną należą do obszaru chronionego programem Natura 2000. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Kielcach zabiegał w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, by z międzywala Wisły usunięto wszystkie drzewa, ale - jak tłumaczy Tomasz Sądag z RZGW w Krakowie - ostatecznie uzgodniono, że wycinka zostanie przeprowadzona, lecz bez szkody dla obszarów chronionych. Ze względu na okresy ochronne drzewa muszą być wycięte do końca lutego. W tej sytuacji RZGW będzie musiał zdobyć fundusze na ten cel, a także znaleźć wykonawcę robót. Zdaniem Jerzego Borowskiego, burmistrza Sandomierza, to dobra decyzja, niezależnie od tego, że zapadła pod groźbą pikiety pod Ministerstwem Środowiska i Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. - To kpina, że sprawy ekologii bywają ważniejsze od bezpieczeństwa ludzi. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nawet budowa coraz wyższych wałów nie przyniesie rezultatów, jeżeli tereny międzywala nie zostaną oczyszczone - uważa burmistrz. Jego zdaniem, bez oczyszczenia międzywala Wisły pieniądze na odbudowę zniszczeń popowodziowych w prawobrzeżnym Sandomierzu zostaną wyrzucone w błoto. Specjaliści, hydrolodzy, idą dalej, twierdząc, że gdyby nie obecność drzew na międzywalu Wisły, do przerwania wału w Koćmierzowie, a co za tym idzie - zalania prawobrzeżnej części Sandomierza w ubiegłym roku, mogłoby nie dojść.
Podobna sytuacja jest także w innych miejscach, gdzie wydłużenie procedur uzyskiwania pozwoleń na terenach planowanych dla programu Natura 2000 spowalnia budowę obwałowań. - Starając się o takie pozwolenia, przygotowując raporty oddziaływania na środowisko, często trzeba przekonywać, że ochrona życia i mienia ludzkiego jest ważniejsza od przyrody - wyjaśnia Małgorzata Wajda, dyrektor Podkarpackiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Rzeszowie. Tylko na Podkarpaciu po ubiegłorocznych powodziach uszkodzonych zostało 115 km obwałowań, z czego 7 km uległo przerwaniu. Łącznie powstało 41 wyrw, które udało się zlikwidować. Tym samym przywrócono stan sprzed powodzi, ale wciąż istnieje pilna potrzeba budowy i remontu obwałowań na odcinku ok. 200 kilometrów. - Problemem dotyczącym całej doliny Wisły jest jednak usunięcie nadmiernie rozrastającej się roślinności z międzywala, bez tego cała nasza praca może pójść na marne. Tymczasem rozmowy z przyrodnikami często kończą się niczym i straszeniem Komisją Europejską - przekonuje dyrektor Wajda.

Mariusz Kamieniecki

 

Nasz Dziennik 2011-01-28

Autor: au