Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gazprom walczy o kontrolę nad europejskimi rurociągami

Treść

Rosyjski koncern energetyczny Gazprom zapowiedział, że w 2007 r. pięciokrotnie podwyższy Białorusi cenę za gaz. Zamiast dotychczasowych 46,68 USD za 1000 m sześc. gazu ziemnego Mińsk musiałby zapłacić 200 USD. Eksperci nie mają wątpliwości, że spełnienie obietnic Gazpromu położyłoby na łopatki przestarzałą i energochłonną gospodarkę Białorusi.
Już jutro szef rosyjskiego koncernu Aleksiej Miller, minister energetyki Białorusi Aleksander Ozieriec i dyrektor generalny Biełtransgazu Dmitrij Kazakow odbędą w Moskwie negocjacie na temat budowania stosunków dwustronnych w okresie przechodzenia na "ceny środkowoeuropejskie" za gaz - napisał wczorajszy "Kommiersant". Wcześniej Gazprom proponował Białorusi "po dobroci" cenę 147 USD za 1000 m sześc., którą ta uznała za "nie do przyjęcia". Według rosyjskiej gazety, dodatkowe podniesienie ceny było odpowiedzią na poufny list premiera Białorusi Siergieja Sidorskiego do jego rosyjskiego odpowiednika Michaiła Fradkowa. W liście Sidorski oświadczył, że przejście cen za gaz na poziom zachodnioeuropejski "jest sprzeczne z porozumieniem o stworzeniu państwa związkowego" i doprowadzi do zniszczenia jego podstaw.
Gazprom nadal oświadcza, że byłby gotów częściowo kompensować wzrost cen w zamian za przejęcie na własność po cenach komercyjnych białoruskiej sieci przesyłowej Biełtransgazu, tzn. chciałby uzależnić od siebie białoruskiego odbiorcę. Jednak sądząc po najnowszym dyktacie - rosyjski monopolista zwątpił, czy doczeka się spełnienia danej przez Aleksandra Łukaszenkę obietnicy dotyczącej sprzedaży połowy Biełtransgazu - ocenia "Kommiersant". W 2003 r. obie strony nie mogły dojść do porozumienia w kwestii wyceny wartości białoruskiej magistrali przesyłowej. Gazprom oszacował jej wartość na 1 mld USD, a Aleksander Łukaszenko - na 5 mld.
Rosyjskiemu monopoliście nie udało się również przekonać władz większości byłych republik sowieckich do przejęcia przez niego kontroli nad aktywami ich magistrali przesyłowych. W ubiegłym roku Ukraina faktycznie sabotowała działalność międzynarodowego konsorcjum sieci gazociągów utworzonego przez Naftohaz Ukrainy i Gazprom w celu zarządzania siecią przesyłową kraju, a w tym roku Gazpromowi nie udało się uzyskać od Mołdawagazu zgody na przejęcie kontroli nad siecią zarządzaną przez Kiszyniów. "Wriemia Nowostiej" napisały, że Gazprom domaga się również podwyższenia o 30 proc. cen za przesył gazu w samej Rosji.
Z kolei wczorajszy "The Financial Times" doniósł, że zastępca przewodniczącego zarządu Gazpromu Aleksander Miedwiediew odrzucił żądania UE, by rosyjski koncern udostępnił sieć gazociągów niezależnym producentom z Rosji i innych krajów. W wywiadzie dla brytyjskiego dziennika Miedwiediew przewrotnie ocenił żądania unijne jako "czysto komunistyczne podejście, zgodnie z którym wszystko winno być dzielone po równo".
WM

"Nasz Dziennik" 2006-05-31

Autor: ab