Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gazprom i Naftohaz podpiszą nowe umowy gazowe

Treść

Ukraiński Naftohaz i rosyjski Gazprom zamierzają zmienić dotychczasowe umowy gazowe, by uniknąć - jak podają - powtórki ze styczniowej wojny gazowej. Na mocy nowego porozumienia Ukraina w przyszłym roku będzie kupowała mniej paliwa, niż przewidziano. Co więcej, Rosja nie będzie żądać spłaty należności za nieodbieranie zakontraktowanych ilości surowca. Zmianom tym poświęcone jest dzisiejsze spotkanie przedstawicieli obu spółek w Moskwie.

Prezes Naftohazu Ołeh Dubyna poinformował, że Ukraina kupi od Rosji nie 32 mld m sześc. gazu przewidzianego w kontrakcie na rok bieżący, lecz 25 mld m sześciennych. Umowa zobowiązuje również Ukrainę, by w przyszłym roku kupiła 40 mld m sześc. rosyjskiego surowca, jednak także poprawki do porozumienia zmniejszą tę ilość. Na zmiany znaczny wpływ mają problemy Kijowa z wywiązywaniem się z zawartych umów, co mogłoby skutkować przerwaniem dostaw gazu nie tylko do Kijowa, ale i jego tranzytu do innych krajów Europy, jak to miało miejsce w styczniu tego roku. Zdaniem Tomasza Chmala, eksperta ds. bezpieczeństwa energetycznego z Instytutu Sobieskiego, niewykluczone, że Rosja zdała sobie sprawę z tego, że jeszcze przez kilka lat będzie musiała polegać na tranzycie przez Ukrainę. - Muszą się liczyć z tą częścią Europy, dopóki nie powstaną Gazociąg Północny i Gazociąg Południowy, które pozwolą Rosjanom na dowolne rozgrywanie swoich interesów gazowych - powiedział ekspert.
Porozumienie w tej trudnej sprawie to wynik ubiegłotygodniowych rozmów premierów Rosji i Ukrainy, Władimira Putina i Julii Tymoszenko, które odbyły się w Jałcie na Krymie. Putin obiecał, że nie nałoży na Kijów kar za nieodebrany surowiec i zgodził się na podwyżkę stawki za tranzyt gazu przez Ukrainę do Europy Zachodniej o ponad 60 procent. Rosja obecnie płaci 1,7 dolara za przesłanie 1 tys. m sześc. błękitnego paliwa na odcinku 100 kilometrów. Zdaniem Tomasza Chmala, jest to gra polityczna przed styczniowymi wyborami prezydenckimi na Ukrainie, która ma pokazać, że "Julia Tymoszenko potrafi porozumieć się nie tylko z Zachodem, ale i Wschodem, co jest niezwykle istotne dla Ukrainy".
Tymczasem konsorcjum Nord Stream, którego członkiem jest Gazprom, poinformowało, że rozpoczęło oczyszczanie dna Morza Bałtyckiego z min zalegających tam od czasu II wojny światowej. Pierwsze prace rozpoczęły się na terytorium morskim Finlandii, która w ubiegłym miesiącu dała zielone światło Gazociągowi Północnemu. Jak zapowiedzieli przedstawiciele konsorcjum, pierwsza miała być zdetonowana radziecka mina ważąca ok. 150 kilogramów. W fińskiej strefie ekonomicznej jest przynajmniej 35 min, w wodach Rosji zatopionych jest 30, a Szwecji - 2. Zdaniem ekologów, o czym nie informuje realizator gazociągu, na dnie Bałtyku jest jeszcze kilkaset tysięcy ton broni chemicznej, bomb i granatów. Projekt konsorcjum Nord Stream jest także szkodliwy dla niezwykle wrażliwego środowiska naturalnego Bałtyku. Według ekspertów, zagraża także bezpieczeństwu energetycznemu krajom regionu Morza Bałtyckiego oraz Europy Wschodniej i Środkowej.
Rosyjski gaz ma płynąć Gazociągiem Północnym przez Morze Bałtyckie bezpośrednio do Niemiec, z ominięciem Polski, Białorusi i Ukrainy. Budowa morskiej części Gazociągu Północnego ma ruszyć na początku przyszłego roku, natomiast jak zapowiada operator, jego pierwsze odcinki będą działać już w roku 2011. Podmorski rurociąg o długości 1220 km połączy Rosję i Niemcy. Pierwsza nitka planowo będzie w stanie przesłać 27,5 mld m. sześc. surowca, taką samą ilość surowca Rosja będzie tłoczyć drugą nitką. Porozumienie w sprawie budowy tej sieci podpisały rosyjski Gazprom oraz niemieckie E-ON-Ruhrgas i BASF 29 sierpnia 2006 roku. Ostatnio chęć udziału w budowie Nord Stream wyraził też francuski gigant energetyczny - GDF Suez.
Wojciech Kobryń
"Nasz Dziennik" 2009-11-24

Autor: wa