Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gazowy szantaż nadal trwa

Treść

Białoruś została pozbawiona wszelkich dostaw rosyjskiego gazu. Surowiec ten przestała dostarczać wczoraj firma Transnafta, dwie inne - Itera i Gazprom, przerwały dostawy już wcześniej. Wszystkie te spółki nie odnowiły kontraktów na dostawę gazu na Białoruś, domagając się podwyżki opłat, utrzymywanych dotychczas na preferencyjnym poziomie znacznie poniżej cen rynkowych.
Gdy Gazprom wstrzymał dostawy od 1 stycznia tego roku, władze białoruskie zapewniły sobie tymczasowy kontrakt z niezależną rosyjską spółką Transnafta. W zeszłym tygodniu dostawy dla Mińska wstrzymała Itera, gdy jej umowa wygasła. Transnafta ostrzegała władze białoruskie, że wstrzyma dostawy 18 lutego, jeśli nie zostanie podpisany nowy kontrakt. - Do wtorku rano strona rosyjska nie podpisała nowej umowy - zaznaczył dyrektor generalny Transnafty Władimir Kondraczuk, informując o wstrzymaniu dostaw.
Nie wykluczył on jednak, że sprawa ta może być rozstrzygnięta w najbliższym czasie. Kondraczuk poinformował, że Transnafta kilka dni temu skierowała pod adresem białoruskiego przedsiębiorstwa Biełtransgaz swoje propozycje dotyczące eksportu. Jednak na razie koncern rosyjski nie otrzymał odpowiedzi. - Jesteśmy w stanie dostarczać paliwo po poprzedniej cenie - 46,68 USD za tysiąc m sześć. Jedyną naszą prośbą jest, by strona białoruska spłaciła przynajmniej część styczniowych należności naszemu koncernowi - powiedział dyrektor Transnafty. W styczniu tego roku dług Biełtransgazu na rzecz rosyjskiego koncernu wyniósł 16,7 mln USD, a w lutym - 26 mln USD.
Z kolei największy w Rosji niezależny producent gazu koncern Itera poinformował, że rozmowy z Mińskiem dotyczące wznowienia eksportu gazu na Białoruś nie są prowadzone. Do
12 lutego koncern ten zgodnie z kontraktem eksportował na Białoruś 516 mln m sześć. "niebeskiego paliwa". Itera zaproponowała stronie białoruskiej dostawy gazu po cenie 50 USD za tysiąc m sześc., lecz władze Białorusi nie zgodziły się na taką cenę.
Podczas poniedziałkowych rozmów pomiędzy przewodniczącym zarządu Gazpromu Aleksiejem Millerem a dyrektorem generalnym Biełtransgazu Pietrem Pietuchem po raz kolejny nie osiągnięto porozumienia, ponieważ strona białoruska chce kupować gaz po cenach rosyjskich. Gazprom jest gotów uwzględnić postulat strony białoruskiej, jednak pod warunkiem, że Mińsk sprzeda rosyjskiemu koncernowi po korzystnej cenie większościowy pakiet akcji przedsiębiorstwa Biełtransgaz. Gazprom oferuje za kontrolny pakiet akcji maksymalnie 600 mln USD. Tymczasem białoruski rząd szacuje wartość przedsiębiorstwa na ok.
5 mld USD oraz chce zatrzymać kontrolny pakiet akcji firmy.
Wiceprzewodniczący zarządu Gazpromu Aleksandr Riazanow oświadczył w wywiadzie dla "Izwiestij", że konieczność połączenia Gazpromu i Biełtransgazu jest konsekwencją rosyjsko-białoruskiej umowy zjednoczeniowej. - Skoro buduje się jeden organizm państwowy, to zgodnie z tym Biełtransgaz musi być włączony do jednego systemu zaopatrzenia w gaz tego państwa, czyli wejść w skład Gazpromu. (...) Gazprom powróci do rozmów dopiero po utworzeniu wspólnego przedsiębiorstwa - powiedział Riazanow. Jego zdaniem, najważniejszą sprawą podczas prowadzonych negocjacji są warunki eksportu gazu. - Gazprom już jutro może rozpocząć dostawy gazu na Białoruś, ale po cenach rynkowych, według modelu, jaki funkcjonuje od kilku lat na Ukrainie - dodał.
Gazprom i władze Białorusi pozostają od miesięcy w konflikcie w sprawie opłat za dostarczany surowiec. Rosyjska firma z początkiem tego roku nie odnowiła kontraktu na jego dostawę na Białoruś. W ubiegłym roku kraj ten kupował surowiec od Gazpromu po cenach wewnętrznych - o wiele niższych niż eksportowe, czyli po 31,86 USD za tysiąc m sześc. Tymczasem do Europy Zachodniej firma sprzedaje gaz po 120 dolarów za tysiąc m sześć.
Prezydent Aleksander Łukaszenko skrytykował ostatnio Rosję w wypowiedzi dla telewizji za stosowanie "szantażu" w negocjacjach gazowych. Zagroził on nawet zerwaniem wszelkich porozumień pomiędzy Rosją a Białorusią. - Jeżeli oni wychodzą z jednej umowy, to zmusi Białoruś do wycofania się z innych umów. Ani nam, ani Rosji nie jest to potrzebne - powiedział Łukaszenko, dodając, że Moskwa wykorzystuje sprawę dostaw gazu w celu przejęcia kontroli nad białoruską firmą przesyłową, która transportuje rosyjski surowiec do zachodnich odbiorców. - Nie jesteśmy na tyle bogaci, by sprzedawać za bezcen innemu państwu dziedzictwo narodowe. Nie mogę dokonać przestępstwa przeciwko swojemu narodowi - powiedział kilka dni temu białoruski prezydent.
Wiesław Sarosiek, Grodno
Nasz Dziennik 19-02-2004

Autor: DW