Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gazowa wojna na Kaukazie

Treść

Premier Rosji Michaił Fradkow przybył wczoraj do stolicy Azerbejdżanu, Baku. Głównym tematem rozmów była m.in. sprawa dostaw gazu do tego kraju. Rosja stara się szantażować nawet ten kraj, który stanie się wkrótce jednym z największych eksporterów ropy i gazu w środkowej Azji. Na razie jednak nie ma wystarczających rezerw, by pokryć zapotrzebowanie sąsiedniej Gruzji. Ta zaś jest coraz bardziej przyciskana do muru przez Moskwę reprezentowaną przez nadzwyczaj skuteczny koncern gazowy - Gazprom, nazywany faktycznym ministerstwem spraw zagranicznych Rosji.
Mieszkańcy Gruzji z niepokojem czekają na nadejście nowego roku, który przyniesie dla republiki nową cenę na gaz ziemny. Surowiec ten kaukaska republika nabywa w większości od Rosji. Tamtejszy gazowy potentat - Gazprom oświadczył, że od 1 stycznia 2007 roku cena gazu ziemnego dla Gruzji wyniesie nie 110 USD za tysiąc metrów sześciennych, lecz 230 USD. Z kłopotów gospodarczych, do których dojdzie, jeśli zostanie ona utrzymana, może uratować kraj sąsiedni Azerbejdżan. Firma nazywana ministerstwem spraw zagranicznych Rosji domaga się od Tbilisi sprzedaży gazociągu biegnącego przez tę republikę z Rosji do Armenii. Kraj ten pozostający w bliskich kontaktach z Moskwą w nadchodzącym nowym roku będzie otrzymywać gaz po starej cenie - 110 USD. Fakt ten - zdaniem władz gruzińskich - potwierdza tylko oskarżenia, że Rosja wywiera polityczną presję na Gruzję, która nie kryje swoich prozachodnich aspiracji.
W ciągu ostatnich lat Moskwa niejednokrotnie wykorzystywała Gazprom do podporządkowania sobie niepokornych sąsiednich republik. Taki scenariusz został już sprawdzony m.in. na Ukrainie, kiedy po zwycięstwie w wyborach prezydenckich Wiktora Juszczenki okazało się, że cena na gaz dla Kijowa jest zbyt niska... ale tylko pod jego rządami.
Presję gazową w ostatnim czasie odczuwa także inny sąsiad Rosji - Białoruś. Na Mińsku Gazprom w praktyce wymusił już zgodę na przejęcie tamtejszych rurociągów przesyłowych. Białoruś dzięki uległości ma nadzieję na zachowanie starej ceny. Gruzja zaś nie chce dopuścić do tego, by Gazprom dyktował jej warunki.
W marcu bieżącego roku w Tbilisi odbyła się międzynarodowa konferencja poświęcona kwestii bezpieczeństwa energetycznego. Podczas niej podjęto decyzję o budowie nowego gazociągu, który gaz ze złóż azjatyckich dostarczałby przez Gruzję na Ukrainę i dalej do krajów Unii Europejskiej. Nowy gazociąg pozwoliłby zmniejszyć uzależnienie państw europejskich od rosyjskich dostaw oraz otworzyć europejski rynek dla niedrogiego, azjatyckiego gazu z Turkmenistanu i Azerbejdżanu. Taka konkurencja bez wątpienia nie jest w interesach Gazpromu. Ideę nowego gazociągu popierają Stany Zjednoczone. Jednak dopóki projekt budowy gazociągu nie zostanie zrealizowany, Gruzja będzie uzależniona od dostaw rosyjskiego surowca.
By zadać niepokornej republice kaukaskiej bardziej dotkliwy cios, Rosja postanowiła wykorzystać Azerbejdżan. Gazprom zapowiedział, że w 2007 roku zmniejszy dostawy gazu dla Baku z 4,5 mld m sześc. do 1,5. Za dostarczany gaz i Gruzja, i Azerbejdżan płaciłyby 230 USD. W tej sytuacji Azerbejdżan nie będzie miał nadwyżek gazu, które dotychczas sprzedawał Tbilisi. Nieoficjalnie uważa się, że Rosja ma dwie propozycje ceny na gaz dla Baku: 130 USD, jeżeli kraj dołączy do blokady Gruzji, i 230 USD, jeżeli nie dołączy. Brak gazu dla gospodarki krajowej Baku uzupełni z własnych złóż gazowych, lecz Gruzji nie będzie w stanie pomóc.
Premier Gruzji Zurab Nogaideli proponowane przez Gazprom ceny oraz chęć nabycia gruzińskiego odcinka gazociągu do Armenii nazwał "szantażem politycznym". Gruzja szuka alternatywnych źródeł uzyskania gazu ziemnego w Azerbejdżanie, Turcji oraz Iranie. Współpraca z Iranem nie może podobać się Stanom Zjednoczonym Ameryki, których ambasador w Gruzji oświadczył, że jego kraj nie aprobuje długoterminowej współpracy Gruzji z Iranem. Cena irańskiego gazu nie jest niższa od rosyjskiego, ale pozwoli Tbilisi czuć się bardziej niezależną od Moskwy.
Konflikt polityczno-energetyczny pomiędzy Tbilisi a Moskwą wyraźnie pokazuje, jak ważny - nie tylko dla Gruzji - jest projekt budowy gazociągu łączącego złoża azjatyckie z Gruzją, Ukrainą i dalej z Europą Zachodnią. Bez realizacji tego projektu sytuacja na rynku energetycznym w Europie nie ulegnie zmianie, a ceny dyktować będzie tylko dotychczasowy monopolista - Gazprom, najbardziej skuteczny as w polityce zagranicznej Kremla.
Andrzej Kołosowski
"Nasz Dziennik" 2006-12-05

Autor: wa