Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gazowa broń na rewolucję

Treść

Prezydent Rosji Władimir Putin zagroził, że Ukraina, która po "pomarańczowej rewolucji" otrzymała obietnicę znacznej pomocy z Zachodu, będzie musiała płacić po cenach rynkowych za gaz ziemny sprowadzany z Rosji. Moskwa chce w ten sposób ukarać Kijów za chęć uniezależnienia się od niej przez wejście do europejskich struktur wojskowo-politycznych.
Wypowiadając się w piątek, Władimir Putin przytoczył kilka liczb mających ujawnić dotacyjny z jego punktu widzenia charakter eksportu rosyjskiego gazu na Ukrainę. - W pierwszym kwartale 2006 r. nasi europejscy partnerzy otrzymają rosyjski gaz w cenie 255 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. Gdyby spojrzeć na obecną cenę, jaką za gaz płaci Ukraina (50 dolarów), różnica jest zrozumiała nawet przy uwzględnieniu ceny transportu gazu przez Ukrainę - tłumaczył Putin. - To trudny do wytłumaczenia balast dla rosyjskiej ekonomiki - przekonywał w piątek prezydent Rosji. Gospodarz Kremla nie musiał natomiast wyjaśniać, dlaczego Gazprom w ubiegłą środę bez większego rozgłosu zawarł transakcję na dostawy gazu z Białorusią, która znajduje się w strefie wpływów Moskwy, za cenę trzykrotnie niższą niż żądana od Ukrainy.
Chris Weafer, główny analityk rosyjskiego "Alfa-Banku", ocenił najnowszą decyzję polityczną Moskwy jako dobrą z punktu widzenia ekonomiki. - Jeżeli jest pan w rosyjskiej strefie wpływu, to otrzymuje pan tańsze surowce energetyczne. Jeżeli nie, to pan nie otrzymuje - tłumaczył dziennikarzowi "International Herald Tribune". Jednak w ocenie gazety istota konfliktu polega również na tym, że możliwości podwyższenia ceny gazu dla Rosji są ograniczone. Przecież również Ukraina mogłaby zażądać wyższej opłaty za tranzyt rosyjskiego paliwa przez swoje terytorium, gdyby "Gazprom" podwyższył ceny.
Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ukrainy Anatolij Kinach oświadczył, że jego kraj nie może sobie pozwolić na zakup gazu po 160 dolarów za tysiąc metrów sześciennych, ponieważ groziłoby to znaczącym uszczerbkiem dla ekonomiki Ukrainy. Zwrócił on uwagę na "bardzo wysoki poziom uzależnienia" od dostaw nośników energii z Rosji. Ocenił, że aż 80 proc. ropy naftowej i 75 proc. gazu (z uwzględnieniem gazu z Turkmenii transportowanego przez terytorium Rosji) dociera na Ukrainę właśnie z Rosji. - Energochłonność naszej gospodarki, nawet doliczając szarą strefę, jest co najmniej dwa, trzy razy wyższa od energochłonności produkcji w Europie Środkowej i Wschodniej - podkreślił Kinach, konkludując, że rosyjski gaz jest "niedopuszczalnym zbytkiem" dla Ukrainy.
Moskwa zdaje sobie sprawę z tego, że władze ukraińskie w odpowiedzi mogą zażądać przejścia na ceny rynkowe za "parkowanie" u swoich wybrzeży rosyjskiej floty czarnomorskiej. Potwierdził to jeszcze w piątek zastępca kierownika sekretariatu prezydenta Rosji Anatolij Matwijenko, gdy przyznał, że jest w pełni zrozumiałe, iż Ukraina będzie miała prawo przejścia na standardy światowe w opłatach za dzierżawienie ukraińskiego nabrzeża przez rosyjskie okręty wojenne - podał rosyjski portal NEWSru.com.
Rzecznik prasowy prezydenta Ukrainy Irina Gieraszczenko, poproszona o skomentowanie piątkowych zapowiedzi prezydenta Putina podwyższenia cen gazu dla Ukrainy, starała się unikać słów, które mogłyby rozdrażnić Moskwę. - Winniśmy naprawdę czynić wszystko, aby ten problem rozwiązać maksymalnie dyplomatycznie. Powstaje poważny dylemat, czy ten proces rokowań można jeszcze bardziej komplikować towarzyszącymi pytaniami - mówiła rzecznik.
Waldemar Moszkowski

"Nasz Dziennik" 2005-12-12

Autor: ab