Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gazociąg Północny pozostał na liście 42 priorytetowych projektów energetycznych Unii Europejskiej

Treść

Energetyczny nóż w plecy

Budowa sprzecznego z polskimi interesami narodowymi Gazociągu Północnego została wsparta przez UE i może być finansowana z kieszeni polskiego podatnika. Wart 5 mld euro niemiecko-rosyjski projekt pozostał na liście 42 priorytetowych projektów energetycznych UE. Lista "przeszła" w poniedziałek w Brukseli w obecności ministrów ds. konkurencyjności państw członkowskich, z udziałem Polski i krajów bałtyckich. W myśl unijnych procedur kwestię wsparcia gazociągu umieszczono w ramach punktu A oznaczającego, że temat został wcześniej przedyskutowany i nie wymagał głosowania.
Formalnie więc Niemcy i Rosjanie mogą ubiegać się o dofinansowanie ich wspólnego projektu z budżetu UE, która go wsparła, a także z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, i łatwiej im będzie pozyskiwać pieniądze od prywatnych inwestorów. W razie powodzenia wbiliby nóż w plecy Polsce. Nasze władze tłumaczą, że faktycznie lista ta została utworzona w 2003 r., kiedy Polska nie była w UE, i uspokajają, że dotacji nie będzie.
W spotkaniu uczestniczył Michał Seweryński, minister nauki i szkolnictwa wyższego. Pragnący zachować anonimowość wysoki urzędnik w Ministerstwie Gospodarki w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" zaprzeczył informacjom, według których ostatecznie o tym, jakie projekty znalazły się na liście, zdecydowali w poniedziałek ministrowie ds. konkurencyjności państw członkowskich z udziałem Polski i krajów bałtyckich. Projekt Gazociągu Północnego został wniesiony na priorytetową listę UE w 2003 r. - Jeżeli raz doszło do konsensusu w sprawie wpisania danego projektu na listę, a tak było w roku 2003, gdy jeszcze nie byliśmy członkiem UE, to w myśl obowiązujących zasad nie wraca się do rzeczy przeszłych, o ile nie odrzuci go państwo, które go wcześniej zgłosiło. Dlatego projekt listy przeszedł automatycznie, bez głosowania. Przedstawiciel Sekretariatu Rady UE poinformował, że będzie przyjmowana lista "A", i wymienił zawarte w niej projekty priorytetowe, w tym - budowy Gazociągu Północnego - powiedział nasz informator.

Rosja zaciera ręce
Komisarz ds. energii Andris Piebalgs podkreślił, że zaakceptowane przez UE projekty poprawią bezpieczeństwo energetyczne Unii Europejskiej. Cieszą się również Rosjanie, ale ze zgoła przeciwnego powodu. Tamtejsi eksperci wprost zapowiadają, że w dającej się przewidzieć przyszłości wzrośnie zależność energetyczna Polski i całego naszego regionu, i to co najmniej z dwóch powodów. Specjalista ds. technologii energetycznych Askar Gubajdullin w piśmie "Rossija w głobalnoj politikie" (nr 1/2006 r.) ocenia z zadowoleniem, że rozszerzenie UE "zwiększyło [jej] zależność energetyczną od importu nośników energii z Rosji: w obecnym czasie UE-25 importuje stamtąd około 50 proc. całego gazu (przed rozszerzeniem - 41 proc.)". A teraz o nas: "Co się zaś tyczy 'nowicjuszy', oczekuje się, że po zamknięciu przestarzałych i zanieczyszczających środowisko naturalne elektrowni węglowych w Polsce, Czechach, Estonii i Bułgarii, zależność tych krajów od rosyjskiego gazu wzrośnie. Zamknięcie elektrowni atomowych na Litwie, Słowacji i w Bułgarii (...) spowoduje dodatkowe zwiększenie zapotrzebowania na import błękitnego paliwa" - ocenia rosyjski ekspert. Gubajdullin dostrzega jeszcze jeden czynnik uzależniający nas od widzimisię rosyjskiego dostawcy: zmniejszenie roli przebiegającego przez nasze terytorium gazociągu naziemnego na rzecz Gazociągu Północnego. "Prawdopodobnie przed 2010 r. Gazociąg Północny o wartości 5 mld euro będzie mógł bezpośrednio przepompowywać gaz po dnie Morza Bałtyckiego do Europy do 55 mld m sześc., czyli około jedną trzecią bieżącego rocznego eksportu Gazpromu. W najbliższym czasie tranzyt gazu rosyjskiego będzie jak dawniej realizowany przez Ukrainę [dalej - m.in. przez Polskę], ale w długoterminowej perspektywie jego rola obniży się" - zakłada Gubajdullin. Polsce, która utraciłaby przywilej kraju tranzytowego dla rosyjskiego gazociągu, łatwiej więc będzie dyktować ceny i trudniej stawiać własne warunki.
Zapowiedź w exposé premiera Jarosława Kaczyńskiego, iż Polska ma się liczyć w najbliższej perspektywie z budową własnej elektrowni atomowej, oraz potwierdzenie budowy gazoportu jest naszą odpowiedzią na energetyczne uzależnienie się od monopolu jednego dostawcy. W tym kontekście poniedziałkowa decyzja jest prawdziwym nożem w plecy nowych państw członkowskich, w tym Polski.

Pod prąd Unii
Dokument ministrów UE nie gwarantuje dotacji Gazociągu Północnego z budżetu UE (na lata 2007-2013 przewiduje on na projekty energetyczne do 250 mln euro). Co więcej, wiążący kraje unijne zapis, wywalczony na szczycie w czerwcu przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza, głosi, że UE nie będzie dofinansowywać projektów budzących kontrowersje w niektórych krajach UE. Jednak pozostawienie Gazociągu Północnego na liście projektów priorytetowych oznacza uznanie, że dana inwestycja leży w interesie europejskim i UE popiera jego budowę - tłumaczy anonimowy wysoki przedstawiciel KE. Unijna lista promuje szkodliwą dla naszych interesów inwestycję, ułatwiając jej znalezienie prywatnych inwestorów, a w konsekwencji - środków finansowych.

Władze uspokajają
Oceniając skalę zagrożenia dla Polski, nasi rozmówcy nie zawsze zgadzali się z doniesieniami medialnymi. - "Rzeczpospolita", pisząc, że Komisja Europejska ogłosiła wczoraj listę 42 priorytetowych projektów energetycznych Unii Europejskiej, trochę mija się z prawdą. Cała ta lista priorytetów będzie ogłoszona 12 grudnia tego roku w ramach dokumentu opartego na decyzji o sieciach transeuropejskich. Tak że wizyta ministra Seweryńskiego nie miała praktycznie żadnego znaczenia - ocenił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" miarodajny informator z Brukseli. - Sam proces dyskutowania o sieciach transeuropejskich trwał od grudnia 2003 r. i tak naprawdę decyzja w tej kwestii obowiązuje już od końca lat dziewięćdziesiątych. Nowelizacja, która wczoraj formalnie została przyjęta, wejdzie w życie w październiku tego roku, uwzględniając rozszerzenie Unii - ocenił nasz rozmówca, dodając, że lista może zostać zmieniona.
Tomasz Stępień z zespołu ds. dywersyfikacji nośników energii w Ministerstwie Gospodarki poinformował "Nasz Dziennik", że dwa tygodnie temu Polska wystosowała deklarację, aby projekt gazoportu na polskim wybrzeżu został dodany do listy preferowanych przez UE inwestycji. - Polskie stanowisko w sprawie budowy Gazociągu Północnego, który nie leży w naszym interesie, nie zmieniło się - zapewnił. Szkoda tylko, że przeciwko naszym interesom wystąpiła biurokratyczna machina UE.
WM



Z Przemysławem Wiplerem, dyrektorem ds. dywersyfikacji dostaw nośników energii w Ministerstwie Gospodarki, rozmawia Krzysztof Warecki
Unia przyjęła 42 priorytety projektów energetycznych. Na tej liście znalazł się
Gazociąg Północny. Z tego co wiemy, Polska aktywnie przeciwstawiała się temu projektowi.
- Przyjęcie akurat tego zapisu nie ma żadnego znaczenia. Gazociąg Północny od wielu lat znajduje się na tej liście. Lista jest tworzona w ten sposób, że każde państwo zgłasza swe priorytety. Gazociąg Północny został wciągnięty na tę listę na długo przed tym, jak Polska została członkiem UE. Jeżeli chodzi o niemiecki projekt, to on został podtrzymany na tej liście. A jakie to ma znaczenie praktyczne, no cóż, jak się ma 42 projekty energetyczne, to się nie ma żadnego. Tak więc jeżeli chodzi o konsekwencje, praktycznie wpisanie na tę listę jakiejś inwestycji nie ma żadnego znaczenia. Gdyby to był nowy projekt, to Unia mogłaby podjąć tzw. studium wykonywalności projektu.

Czy nie obawia się Pan, że państwa członkowskie zainteresowane budową tego gazociągu mogą starać się przeforsować dofinansowanie tego projektu?
- Nie ma na chwilę obecną żadnych konkretnych propozycji i prób działań w tym zakresie.

Podtrzymanie Gazociągu Północnego na liście unijnych priorytetów jest w sprzeczności z zapewnieniami udzielonymi jeszcze premierowi Kazimierzowi Marcinkiewiczowi, że Unia nie będzie popierać projektów niekorzystnych dla poszczególnych państw członkowskich.
- W Unii Europejskiej dzieje się wiele rzeczy, które nie mają dalszego ciągu. Tak więc jeszcze raz powtórzę, że nie ma to żadnego znaczenia i nie oznacza finansowania tego projektu. I dziwię się reakcji mediów w tej sprawie.

Jeśli jednak kraje zainteresowane realizacją tego projektu spróbują wykorzystać fakt, że ten gazociąg znajduje się na liście, i zechcą uzyskać wsparcie finansowe z UE, to czy polskie władze zamierzają bronić interesów Polski i jakimi sposobami?
- To będzie zależało od tego, w jakiej formule ktoś chciałby to robić. Unia Europejska jest konstrukcją dosyć skomplikowaną. I jeśli ktoś w danej procedurze podjąłby w tej sprawie działania, to my w tej samej procedurze podejmiemy kontrdziałania.

Dziękuję za rozmowę.

"Nasz Dziennik" 2006-07-26

Autor: wa